[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odwrócił się plecami do matki natury. - Miło mi powiedzieć, że mój
miesiąc ma się ku końcowi, a twój się zbliża.
- Jest aż tak zle?
- Małe amerykańskie miasteczko z całą jego kameralnością.
- Jezu! Brzmi okropnie.
Nathan poczuł się lepiej. Na szczęście nie jest jedyną osobą,
która preferuje duże miasta.
- No właśnie. W zeszłym tygodniu dostałem twój e-mail -
powiedział. - Jak ci się udało przekonać Matthiasa do zamiany?
Rozmawialiście ostatnio ze sobą?
- To nie do pomyślenia - powiedział Luke.
Blizniacy Bartonowie byli w stanie wojny przez wiele lat, odkąd
ich ojciec wymyślił między nimi współzawodnictwo w jak najlepszym
prowadzeniu rodzinnego biznesu. Matthias zwyciężył, a Luke zawsze
był przekonany, że został oszukany przez brata. Nie chodziło o to, że
Luke przymierał głodem. Zbudował własną fortunę, która mogła
rywalizować ze spadkiem, jaki odziedziczył Matthias.
Ale nigdy nie wygasła między nimi stara rywalizacja.
- Jak więc się to stało?
- Ten drań nie mógł tego zrobić w wyznaczonym miesiącu z
powodu jakichś pilnych spraw biznesowych. Jego asystent rozmawiał
117
RS
w tej sprawie z moim. Zgodziłem się na to tylko dlatego, żeby ostatnia
wola Huntera nie została zaprzepaszczona.
Nathan, ciągle rozmawiając, poszedł do dużego pokoju. W domu
odciętym od świata zewnętrznego tak dokładnie, jakby się znajdował
na Marsie, panowała cisza.
- Bardzo tam jest zle? - spytał Luke. - Byłeś przynajmniej w
Tahoe? Na granicy stanu?
- Nie - odpowiedział Nathan. - Ale widzę stąd światła kasyna,
kiedy nie pada śnieg.
- Znieg? - powtórzył jak echo Luke. - To jest marzec, do diabła.
- A ja mówię do ciebie z samego środka zamieci.
- Boże, gdyby Hunter nie odszedł, to sam bym go zabił.
Nathan uśmiechnął się znowu i usiadł w fotelu.
- To samo pomyślałem, kiedy tu przyjechałem.
- A teraz?
- Nie zrozum mnie zle - zaczął Nathan. - Nie mogę się doczekać,
kiedy się wyrwę z tego miejsca.
-Ale...
- %7ładne  ale".
- Słyszałem sugestię, ale...
- Ale jest kobieta - oznajmił Nathan, marszcząc brwi.
- Czy nie było ich zawsze? Kto jest tym razem? Jakiś
hollywoodzki kociak, który chce, żebyś sponsorował jej ostatni film?
- Ta jest inna.
- To musi być znak Apokalipsy - zawyrokował Luke. - Nathan
Barrister się zakochał.
118
RS
- Kto, do diabła, mówił coś o miłości? - odparował -Nathan i
zerwał się z fotela, jakby usiadł na rozżarzonych węglach.
- Okej, jestem więc spokojny - stwierdził Luke. Zatkał
słuchawkę ręką i coś powiedział, czego Nathan nie zdołał usłyszeć. -
Nathan - odezwał się chwilę pózniej -muszę biec. Mam spotkanie z
jakimiś japońskimi klientami i chcę załatwić do końca ten interes,
zanim pojadę do chaty na końcu świata.
- Słusznie. Pospiesz się i wyciągnij mnie z tego miejsca.
- Nie ma szans, chłopie. Musisz skończyć swój miesiąc, a ja się
będę martwił o swój.
Po skończeniu rozmowy Nathan stał pośrodku pokoju i
wsłuchiwał się w ciszę. Powinien być zadowolony, że Keira dała mu
trochę przestrzeni. Ale, do licha, nie o to mu chodziło. Cisza
zadręczała go i gdy nie mógł już dłużej wytrzymać, poszedł jej
szukać. Był pewien, że znajdzie ją gdzieś siedzącą w kącie i myślącą
nad nowym sposobem dokuczenia mu.
Ale nigdzie jej nie znalazł.
Włożył kurtkę i wyszedł na lodowaty wiatr. Noc wydawała się
tu jeszcze głębsza. Bardziej czarna. Księżyc skrywały chmury i ciągle
padał śnieg.
- Chyba nie poszła na spacer podczas takiego śniegu - mruknął.
Oczami wyobrazni widział ją leżącą na ziemi, nieprzytomną od
uderzenia w głowę, bo jego przy niej nie było, gdy się potknęła. Może
zamarznąć na śmierć. Nikt jej nie znajdzie, dopiero wiosną, gdy
stopnieją śniegi.
119
RS
Zmieszne. Próbował opanować niepokój. Przez trzydzieści lat
dawała sobie radę bez jego pomocy. Był właściwie pewien, że i
dzisiejszej nocy wszystko z nią w porządku.
- Ale powinna mi powiedzieć, gdzie się wybiera -mruknął pod
nosem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum