[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jim poprosił mnie, żebym tu wpadł - wyjaśnił, zamykając za
sobą drzwi.
Powinna się była tego domyślić.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Dlatego właśnie tu jestem. Jim nam zostawił decyzję w tej
sprawie. - Kurt podszedł do łóżka i dotknął woreczka z lodem.
- Pokaż mi to miejsce.
- Nic takiego - zbyła go, odsuwając się nieco. Kurt jednak nie dał
za wygraną.
- Ależ to bardzo poważne stłuczenie - stwierdził, marszcząc
czoło.
59
RS
- To po odłamku skalnym. Czy mogę prosić o lód? Delikatność, z
jaką przyłożył okład, ogromnie ujęła
Andreę.
- Czy wzięłaś aspirynę?
- Tak. - Wtem, kiedy kładł lód na ramieniu, poczuła na palcach
muśnięcie jego dłoni i serce znowu zaczęło jej bić jak oszalałe. - Kurt,
naprawdę nie jestem w towarzyskim nastroju.
- Nie ruszę się stąd, dopóki nie porozmawiamy, Jim czeka na
naszą decyzję -powiedział, sadowiąc się tuż obok na łóżku.
- No cóż, skoro udało mi się przebrnąć przez blisko połowę
stażu z kimś takim jak ty, następny miesiąc mogę wytrzymać z
każdym.
Zauważyła, że Kurt poruszył się niespokojnie na te słowa, ale
jakoś nie sprawiło jej to satysfakcji. Zajęła się poprawianiem okładu,
unikając jego wzroku.
- Jim może poszukać mi kogoś na twoje miejsce. To właśnie
chciałeś usłyszeć, prawda?
- Chcę wiedzieć, czego ty chcesz, Andreo - powiedział z
zagadkowym wyrazem twarzy.
- Już ci mówiłam. Nowego instruktora. Nie mogłabym dalej
pracować z kimś, kto mi nie ufa. Dla ciebie zawsze będę tylko głupią
stewardesą, która nigdy do niczego nie dojdzie.
- Wcale tak nie uważam, Andreo. I to od dłuższego czasu. Co
nie znaczy jednak, że się o ciebie nie martwię.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem, ale nie odezwała się ani
słowem.
- Gdyby ta skała, zamiast na ramię, spadła ci na głowę,
wysyłałbym teraz do twoich rodziców telegram z prośbą, żeby zajęli
się przygotowaniami do pogrzebu - powiedział bez ogródek.
- A gdybym nie zrobiła tego, co zrobiłam, musiałbyś wysłać
podobny telegram rodzicom Mike'a.
- Wiem.
- A więc... przyznajesz mi rację?
- Tak. Zamiast cię zwalniać, powinienem był ci pogratulować.
60
RS
Jim ma rację. Jestem nadopiekuńczy. To się więcej nie powtórzy. -
Pochwycił jej wzrok, gdy wreszcie podniosła głowę. - Chciałbym
dokończyć cię szkolić, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
Andrea nie mogła wprost uwierzyć własnym uszom. Tak bardzo
chciała to usłyszeć. A jednak nie czuła satysfakcji. Przyłapała się na
tym, że podziwia Kurta za uczciwość. Przypomniała sobie nagle
ciepło jego ciała, dotyk ust i doszła do wniosku, że coraz trudniej
przychodzi jej się skoncentrować na pracy. Zaczerpnęła głęboki
oddech i powzięła decyzję.
- To chyba nie najlepszy pomysł. Wolałabym, żebyś poprosił
Jima o nowego stażystę.
Zauważyła, że Kurt cały zesztywniał. Zapanowała niezręczna
cisza.
- Nie przypuszczałem, że tak łatwo daje pani za wygraną, pani
Claybourne. Czyżbym się mylił?
- Ja... - Wiedziała, że Kurt chce z nią dalej współpracować. Ale
czy ona się na to odważy? Uświadomiła sobie bowiem nagle, że tak
naprawdę chce, aby Kurt Marlowe widział w niej kobietę, a nie
jeszcze jedną stażystkę. Nigdy jednak do tego nie dojdzie, jeśli będzie
się koncentrowała na nim zamiast na pracy.
- Jeszcze masz czas, żeby zmienić zdanie.
- Tego właśnie się boję - mruknęła do siebie. Usta Kurta
ściągnęły się nagle w wąską kreskę.
- Jim powiedział, że jeśli nie skontaktujemy się z nim do rana,
zostawia nas razem. Jeżeli chcesz nowego instruktora, to zadzwoń. Ja
nie zamierzam tego robić - stwierdził, wstając sztywno z łóżka.
Odprowadziła go wzrokiem do wyjścia. Z ciężkim sercem sięgnęła
po telefon. Ma dość oleju w głowie, żeby się nie angażować,
zwłaszcza że odbywa staż, a interesujący ją mężczyzna żyje
wspomnieniami o zmarłej żonie.
Niechętnie nakręciła numer Jima.
- Spodziewałem się twojego telefonu - powiedział, upewniwszy
się, że Andrea dobrze się czuje. - Jaką decyzję podjęłaś?
- Jim, ja... - urwała, nie mogąc wydusić z siebie odpowiedzi. -
61
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum