[ Pobierz całość w formacie PDF ]

a potem zapędzi ją do sypialni, starannie zamykając
dzielące ich drzwi. Traktował je jak jakiś chiński mur.
86 Margaret Watson
Taki duży facet, a taki naiwny, pomyślała z roz-
bawieniem.
Oczywiście zamierzała pokrzyżować jego plany
i dobrze wiedziała, jak to zrobić. No cóż, szybko się
uczyła. Zawsze była prymuską.
Schylił się i znów ją pocałował, a ona uśmiechnęła
się na myśl, że tak szybko potwierdziły się jej przy-
puszczenia.
 Rozejrzę się trochę po plaży  powiedział.
Działał wprawdzie wbrew sobie, ale był święcie
przekonany, że postępuje słusznie. Już i tak poniosło
go tego wieczoru. Nie zapanował nad sobą, dał upust
swym pragnieniom. Ale cóż, gdy się jest z taką
kusicielką, człowiek nie zna dnia ani godziny. Noc,
plaża, ocean, dzikie harce w wodzie...
Jessika pływała tak cudownie, harmonia jej ru-
chów była wprost urzekająca. Nie mógł od niej
oderwać oczu. A im dłużej patrzył, tym bardziej jej
pragnął, gdy zaś nieoczekiwanie wpadła na niego...
Czy był na świecie choć jeden normalny facet,
który w takiej chwili potrafiłby zachować zimną
krew?
Lecz to się nie może powtórzyć. Zrobi wszystko,
żeby zapobiec dalszym ekscesom... bo to były zwy-
czajne ekscesy, nic więcej. Przez całe lata dawał
Heather to wszystko, co tylko mógł, i więcej nie miał
już nic do ofiarowania. Tylko, na Boga, czy potrafi się
opanować? Czy zwalczy owo dzikie pożądanie?
Nagle przemknęła mu przez głowę dziwnie niepo-
Romans na Karaibach 87
kojąca myśl. Czy naprawdę chodziło tylko o pożąda-
nie? Przemknęła i zaraz zgasła.
Zaczął uważnie rozglądać się po plaży. Wyglądała
na kompletnie wyludnioną. Wpatrywał się długo,
przyglądał się wszystkim cieniom, próbując upewnić
się, że żaden z nich się nie rusza. Stwierdził z zadowo-
leniem, że są sami, i wrócił do Jessiki.
 Chodzmy  powiedział półgłosem.
Kiwnęła głową, rozumiejąc, że muszą być cicho.
Wyszła szybko z wody, a on ujrzał tylko błysk nagiego
ciała, zanim dobiegła do ręcznika i otuliła się nim.
Przerzucił przez ramię swój ręcznik i wziął Jessikę
za rękę. Była zimna w dotyku i pokryta morską solą.
Obeszli dom, przystanęli na chwilę i nadsłuchiwali.
Droga była wolna.
 Wejdę pierwszy  szepnął.  Ale trzymaj się
blisko mnie.
Wziął ją ponownie za rękę i poprowadził w stronę
ganku. Przystanął koło okna, chwilę nadsłuchiwał, po
czym otworzył drzwi i wślizgnął się do środka. Jessika
szła tuż za nim.
Wszystko zdawało się być na swoim miejscu,
jednak Marcus na wszelki wypadek zatrzymał się
i rozejrzał uważnie, jednocześnie nadstawiając ucha.
Po chwili skinął głową.
 W porządku  powiedział wreszcie, puszczając
jej rękę.  Nikogo tu nie było.
Jessika, owinięta w ręcznik, z mokrymi włosami,
z błyskiem w oczach, stała na środku pokoju.
88 Margaret Watson
 Będziemy mogli powtórzyć to jutro wieczorem?
 zapytała.
Nie chodziło jej tylko o kąpiel w oceanie, wiedział
o tym.
 Zobaczymy. Zrozum, w takiej sytuacji, w jakiej
się znalezliśmy, obowiązuje żelazna zasada, by tych
samych czynności nie powtarzać w tym samym czasie.
A możemy pływać tylko nocą.
 Rozumiem.  Poprawiła na sobie ręcznik.
 Pójdę coś włożyć.
 Wez lepiej prysznic  powiedział, starając się na
nią nie patrzeć.  Sól może ci podrażnić skórę.
 Masz rację. To zajmie tylko chwilę.  Rzuciła
mu promienne spojrzenie i pospieszyła do drugiego
pokoju.
Poczuł się niewyraznie. Wywnioskował z tonu jej
głosu, że nie zamierza po prysznicu iść do łóżka. Och,
dobrze wiedział, co planowała... No cóż, jeśli nawet
uległ pokusie w kąpieli, i tak więcej jej nie dotknie.
Był tego pewny.
Ale gdy po niecałym kwadransie wyszła z sypialni,
zapragnął jej zbyt mocno, żeby się oprzeć.
 Ukradłam ci następny podkoszulek  powiedzia-
ła wesoło.
 Złodziejskie nasienie. Jutro kupię ci coś do
ubrania.
 A po co? Dobrze się czuję w twoich ciuchach.
On zaś jęknął w duchu. Czuł się jak na torturach,
gdy patrzył na Jessikę paradującą w jego podkoszulku.
Romans na Karaibach 89
Ta cholerna pamięć poprzedniej nocy... i ta cholerna
wyobraznia, co mogliby ze sobą robić za chwilę.
 Na pewno jesteś zmęczona  powiedział, starając
się nie okazywać emocji.  Nie położyłabyś się do
łóżka? Ja będę spał tutaj, na sofie.
Natychmiast spoważniała.
 To znaczy, że mnie spławiasz?
 Do diabła, Jessiko, któreś z nas musi zachować
trochę zdrowego rozsądku!  wyrzucił z siebie.  Za-
pomnijmy o wszystkim, co było, a co nie powinno się
zdarzyć.
 Jakoś nie mam ochoty.
 Sama nie wiesz, co mówisz.
 Spójrz na mnie, Marcusie  powiedziała ostrym
tonem.  Czy wyglądam jak dziecko? Czy wyglądam
jak ktoś, kto nie wie, co robi? Czy wyglądam jak ktoś,
kto nie jest w stanie podejmować za siebie decyzji?
 Nie, Jessiko, nie wyglądasz, i doskonale o tym
wiesz.  Westchnął ciężko.
 Więc dlaczego mnie tak traktujesz?
 Ponieważ próbuję zrobić to, co powinienem był
robić cały czas. Do cholery, próbuję trzymać się od
ciebie z daleka!
 Ale dlaczego?  zapytała łagodnie.
 Bo to nie jest w porządku wobec ciebie. Bo nie
mogę zapewnić ci bezpieczeństwa, gdy zajmuję się
tobą... jak kobietą, której...  Tak bardzo nie chciał, by
się do niego jeszcze bardziej zbliżyła, czuł bowiem, że
jego twarda skorupa zaczyna się rozpadać.
90 Margaret Watson
Dostrzegł figlarne chochliki w jej oczach.
 Wiem, że czujesz się odpowiedzialny za moje
bezpieczeństwo i doceniam to, uwierz mi. Wiem
też, że tylko przy tobie nic mi nie grozi, ale ty
każesz mi samej być w łóżku. A ja będę się wtedy
strasznie bała.
 Do diabła, Jessiko, wtedy będziemy się kochać
do rana!  huknął w furii... i ujrzał jej zranione, smutne
oczy. Gdzieś uleciała cała radość.
 Nie wrzeszcz. Mogłeś spokojniej powiedzieć, że
nie jesteś zainteresowany.
Sklął się w duchu, bo nagle pojął, o co chodzi.
Niedoświadczona Jessika była przekonana, że nie
zadowoliła go ostatniej nocy i z tego powodu po-
stanowił się wycofać. Jasna cholera, jeszcze wpędzi ją
w kompleksy!
 Kochanie, nie w tym rzecz.
 Mów jaśniej.
 Pragnę cię.  Przyciągnął ją do siebie.  Jak nigdy
żadnej kobiety. Lecz bronię się przed tym, bo chcę
być wobec ciebie uczciwy.
 Sam zamierzasz decydować, co jest uczciwe
wobec mnie? A jakim to niby prawem?
 Staram się zachować jak dżentelmen.
Przytuliła się do jego piersi i położyła rękę na jego
sercu.
 Przecież nie jesteś dżentelmenem  powiedziała
z namysłem.  Mam rację?
 Nigdy mnie o to nie oskarżano. Ale staram się.
Romans na Karaibach 91
 Nie chcę się kochać z dżentelmenem. Chcę się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum