[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie - odpar White agodnie. - Nie mo emy jej odda !
I ci gn dalej swoj opowie .
- D ugo chodzili my tego wieczora po starym cmentarzu i ów m ody cz owiek opowiedzia mi niezwyk histori . Mówi o tym, co si sta o na
norweskim zachodnim wybrze u. Spisa- em jego wyja nienia i kopi przekazuj teraz panu komisarzowi. Prosz bardzo. Ten m czyzna podkre la
wielokrotnie, e to czworo m odych przyjació : Annika, Tone, Jorgen i Martin, dzi ki swemu koledze Knutowi odnalaz a i odczyta a ogamicz-n
inskrypcj , a tak e znalaz a oba miecze i koron . Szczegól-nie podkre la niezwyk y wk ad i inteligencj Martina...
- Aha - wtr ci rektor. - To bardzo interesuj ce, bo w nie dzisiaj dosta em list od waszego profesora, Martinie. Dowie-dzia si z gazet o
znaleziskach i o ca ej tej nieprzyjemnej afe-rze, otó on równie pisze mi o swoim wielkim zaufaniu do zawodowych umiej tno ci Martina Oyena. Je li
komu uda o si odczyta te niebywale stare runy, to tylko Martinowi. Zdolno -ci Parkinsona profesor nie ocenia specjalnie wysoko.
- O, mog sobie wyobrazi - sykn Parkinson z liwie. - Profesor mnie oczywi cie nie cierpi, bo mia em odwag kryty-kowa jego teorie.
h
h
X
a
X
a
-
-
n
n
F
F
g
g
D
D
e
e
P
P
w
w
Click to buy NOW!
Click to buy NOW!
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
d
d
k
k
o
o
c
c
c
c
a
a
r
r
u
u
t
t
-
-
C C
White podj przerwany w tek.
- Ów m ody cz owiek przekaza mi te kartk z adresem dwojga z tej czwórki przyjació .
Martin skin g ow .
- Tak. To ja da em mu adres swój i Anniki, by móg si z nami skontaktowa .
- Rozumiem. Powiedzia te , e powinni my si wystrzega pewnej pary, to znaczy Parkinsona i panny Lisbeth. S ysza , jak mówili, e musz za
wszelk cen zdoby tekst inskrypcji. Nie-znajomy twierdzi jednak, e Parkinson nigdy sam adnej in-skrypcji nie odczyta i dlatego raz po raz próbowa
wykra m odym rezultaty ich docieka . Mia o to dla niego wielkie zna-czenie, bo dzi ki temu móg zosta profesorem. A jemu szcze-gólnie zale y na
tym, by by najm odszym profesorem w kraju.
- To k amstwo! - krzykn Parkinson. - Panie rektorze, pro-sz zrozumie , e ów tak zwany dowód jest kompletnie bezwar-to ciowy. Ten ca y Ron by
tam razem ze studentami i ukartowali podst pny plan! To sprzysi enie przeciwko mnie! Zwyczajna zazdro ! Ten cz owiek to szpieg, niebezpieczny
dla kraju...
Z Parkinsonem, jak wida , dyskusja nie by a prosta. On mia odpowied na wszystko. Tone przygl da a mu si badawczo. Powiedzia kiedy w
ci, e Ron jest psychopat . Nie powinno si rzuca kamieniami, kiedy siedzi si w budynku ze szk a, po-my la a.
Wtedy Martin wpad na pewien pomys . By o to w gruncie rzeczy miesznie proste rozwi zanie i sam si dziwi , e wcze -niej nie przysz o mu to do
owy. Tylko e przedtem nikt po-stronny nie widzia jeszcze korony, tylko oni. Teraz to si zmieni o...
- Parkinson, twierdzisz zatem, e to ty znalaz koron ?
- Oczywi cie!
- I e my ci j ukradli my?
- Wiesz o tym równie dobrze jak ja. Wi c nie stój tu z mi-n niewini tka.
- Profesorze White - zwróci si Martin do Irlandczyka, pusz-czaj c mimo uszu docinki Parkinsona. - Pan widzia koron , prawda?
- Oczywi cie, i mam nawet ze sob kilka fotografii.
Si gn do kieszeni, ale Martin powstrzyma go gestem r ki.
- Chwileczk ! Chcia bym zaproponowa , eby wszyscy, któ-rzy byli w Steinheia - z wyj tkiem Knuta, oczywi cie - narysowali teraz t koron . A
potem obejrzymy fotografie.
W ciszy, która zaleg a po tych s owach, s ycha by o tylko ci ki oddech Parkinsona. Doktor nerwowo oblizywa wargi.
- Zgadzam si . Chcia bym tylko, eby koron narysowa a moja narzeczona, bo mam zwichni ty prawy kciuk. Poza tym ona lepiej rysuje.
Parkinson wola , by Lisbeth narysowa a koron , bo to ona sta a pod oknem domu w Steinheia i podgl da a, kiedy czy cili zabytki.
- Oboje pa stwo b askawi narysowa - powiedzia komi-sarz. Ka de za siebie!
- Musz zaprotestowa . Mój kciuk...
- No to rysujcie razem - sykn komisarz, który zaczyna ju traci cierpliwo .
- A pod spodem prosz napisa , z jakiego metalu korona zo-sta a wykonana - doda profesor White.
Po dziesi ciu minutach rysunki znalaz y si na biurku rek-tora. Cztery rysunki studentów by y identyczne. Pi ty nato-miast, autorstwa Parkinsona i
Lisbeth, wykonany zosta bardzo niepewnie. Wykazywa pewne podobie stwo do tam-tych, ale znacznie wi ksze do powszechnie znanej korony
burgundzkiej. Narzeczeni dyskutowali zawzi cie podczas pra-cy. Raz nawet cisz przeci zirytowany szept Lisbeth:  My -lisz, e tak atwo by o co
zobaczy ... Parkinson uciszy j ze z ci .
- Aha - zacz rektor. - Widz , doktorze Parkinson, e pa -ska korona jest z elaza. Tak pan napisa .
- Oczywi cie!
- Studenci napisali jednak co innego. Profesorze White, czy mo emy teraz obejrze fotografie?
Irlandczyk roz zdj cia na stole i wszyscy pochylili g o-wy. W oszklonej gablocie wy onej b kitnym aksamitem spoczywa a korona Cadallana.
Rektor i wszyscy wysoko postawie-ni panowie wstrzymali dech na jej widok.
- Czy to jest korona z elaza, doktorze Parkinson? - zapy-ta komisarz s odkim g osem.
ROZDZIA XXVI
Komisarz zabra oboje oszustów i znikn .
Nareszcie Annika mog a zada pytanie, które nie dawa o jej spokoju od pocz tku.
- Panie profesorze White, ten m ody cz owiek...? Czy on przyjecha z panem do Norwegii?
White u miechn si do niej przyja nie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum