[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odejść, ponieważ prosiłem ich o pozostanie, stali ze smętnymi minami [aby
wysłuchać tego, co powiem]173. Tedy nakazawszy tłumowi zaprzestania
owacji, rozstawiłem najwierniejszych żołnierzy na drogach w celu pilnowa-
nia, aby Jan nie napadł na nas znienacka, a Galilejczyków wezwałem także
do chwycenia za broń, aby w razie nagłego ataku nieprzyjaciół nie ulegli
panice. Zacząłem od przypomnienia Jonatesowi i towarzyszom ich listu 
jak to oni napisali, że wysłało ich zgromadzenie jerozolimskie174 w celu po-
łożenia kresu moim sporom z Janem, i jak wezwali mnie, abym się u nich
stawił. Przytaczając kolejno te fakty, pokazałem wobec wszystkich list, aby
nie mogli niczego zaprzeć się w obliczu pisma, które świadczyło przeciwko
nim.  Przecież Jonatesie i wy, członkowie poselstwa  ciągnąłem dalej 
gdybym miał sprawę sądową z Janem i mógł przedstawić jakichś dwóch
czy trzech jak najbardziej uczciwych świadków mojego postępowania
w życiu, musielibyście po zbadaniu ich i sposobu mego życia uwolnić mnie
od zarzutów. Abyście więc nabrali przekonania, że należycie spełniałem
swoją funkcję w Galilei, wydaje mi się, iż przedstawienie tylko trzech
świadków byłoby, jak na człowieka, który prowadził uczciwy tryb życia,
trochę za mało, a przeto daję wam na świadków wszystkich tutaj obecnych.
Od nich więc dowiedzcie się, jak wyglądało moje życie, czy nie wywiązy-
wałem się ze swoich obowiązków z największą godnością i w pełni wyma-
ganych kwalifikacji. A was, Galilejczycy, zaklinam, abyście podali prawdę,
niczego nie zatajając, i wyznali wobec tych mężów, jak przed sędziami, czy
popełniłem coś niewłaściwego".
50
Galilejczycy dają świadectwo o działalności Józefa  odczytanie
przechwyconych listów delegacji Jonatesa
Jeszcze nie skończyłem mówić, gdy wszyscy zaczęli chórem wznosić
okrzyki, nazywając mnie swoim dobroczyńcą i zbawcą. Dali też świadectwo
o mojej dotychczasowej działalności i błagali, abym prowadził ją nadal. Wszys-
cy przysięgali, że kobiety nie doznawały pohańbienia i z mojej strony nie spot-
kała ich nigdy najmniejsza krzywda. Następnie głośno odczytałem Galilejczy-
kom dwa spośród listów, które wysłała delegacja Jonatesa, a które przechwycili
i przekazali mi rozstawieni strażnicy. Były one pełne obelg i fałszywie oskarża-
ły mnie, jakobym obchodził się z nimi raczej jak tyran niż jak wódz. Napisano
w nich jeszcze wiele innych rzeczy, przy czym nie cofano się przed najbardziej
bezwstydnymi kłamstwami. Zebranym oświadczyłem, że listy te dostały się do
moich rąk, ponieważ sami gońcy dobrowolnie mi je przynieśli. Nie chciałem
bowiem, aby moi przeciwnicy cokolwiek wiedzieli o udziale w tym posterun-
ków i zaalarmowani nie zaniechali dalszej korespondencji.
51
Oburzenie tłumu na komisję jerozolimską  warunkowe
przebaczenie Józefa
Usłyszawszy to, tłum zawrzał srogim gniewem i ruszył na Jonatesa
i obecnych wraz z nim delegatów, chcąc ich zamordować. I dokonano by te-
go czynu, gdybym nie pohamował wściekłości Galilejczyków. Jonatesowi
zaś i towarzyszom obiecałem wybaczyć ich poprzednie knowania, jeśli zech-
cą okazać skruchę i po powrocie do ojczystego miasta powiedzą tym, co ich
wysłali, prawdę o mojej działalności publicznej. To rzekłszy kazałem im
odejść, choć wiedziałem, że żadnego z przyrzeczeń nie dotrzymają. Tłum
jednak, pałając złością na nich, prosił mnie, abym pozwolił im ukarać tych,
którzy mieli czelność dopuścić się takich czynów. Tedy ja starałem się na
wszelki sposób przekonać ludzi, aby oszczędzili owych mężów, gdyż zdawa-
łem sobie sprawę z tego, że wszelkie zamieszki wewnętrzne są zgubne dla
dobra ogólnego. Tłum jednak trwał nadal w gniewie ku nim. Tedy ruszono
pospołu ku domowi, w którym Jonates i towarzysze mieli kwatery. Ja zaś,
widząc, że nie da się powstrzymać ich gniewnego porywu, dosiadłszy konia,
rozkazałem masom ruszyć za mną do wsi Sogane, odległej o dwadzieścia sta-
diów od Gabary175. Dzięki temu manewrowi ustrzegłem się podejrzenia, że
wszczynam wojnę domową.
52
Józef wysyła własną delegację do Jerozolimy
Kiedy dotarłem w pobliże Sogany176, zatrzymałem ludzi i napomniałem
ich, aby nie dawali się zbytnio ponosić uczuciom gniewu, a zwłaszcza pociąga-
jącej za sobą niepowetowane skutki żądzy zemsty. Następnie rozkazałem stu
przedniejszym u nich mężom w podeszłym wieku, aby przysposobili się do po-
dróży do Jerozolimy w celu złożenia przed ludem skargi na tych, co sieją w kra-
ju niezgodę.  A jeśli  dodałem  słowa wasze wywrą na ludziach odpowied-
nie wrażenie, starajcie się nakłonić zgromadzenie do przesłania mi pisemnego
rozkazu, stanowiącego, że ja mam pozostać w Galilei, a Jonates i towarzysze
stamtąd odejść". Po udzieleniu im tych instrukcji i szybkim ukończeniu przez
nich przygotowań wyprawiłem ich w trzecim dniu po zebraniu z eskortą liczącą
pięciuset żołnierzy. Napisałem też do swoich przyjaciół w Samarii, aby postara-
li się o zapewnienie im bezpiecznej podróży. Samaria bowiem znajdowała się
już pod władzą Rzymian i jeśli podróżnym zależało na pośpiechu, trzeba było
koniecznie przez nią obrać drogę, ponieważ w ten sposób można w trzy dni do-
trzeć do Jerozolimy. Sam także towarzyszyłem posłom aż do granicy galilej-
skiej, rozstawiwszy straże na drogach, aby nie można było łatwo dowiedzieć się
o ich odjezdzie. Wykonawszy to zatrzymałem się w Jafie177.
53
Jonates i towarzysze podburzają przeciw Józefowi mieszkańców
Tyberiady
Skoro knowania przeciwko mojej osobie nie powiodły się, Jonates i towa-
rzysze odprawili Jana do Gischali, a sami podążyli do Tyberiady, spodziewając
się, że wezmą ją w swoje władanie, tym bardziej że także Jezus, ówczesny ar-
chont178 w tym mieście, napisał do nich, zapewniając, że postara się przekonać
mieszkańców, aby ich przyjęli, gdy przybędą, i powzięli postanowienie przej-
ścia na ich stronę. Tedy ożywieni takimi nadziejami udali się w drogę. O tym
jednak doniósł mi listownie Silas (jemu to, jak już powiedziałem179, powierzy-
łem pieczę nad Tyberiadą) i radził nie tracić czasu. Toteż idąc bezzwłocznie za
tym wezwaniem, przybyłem tam, lecz znalazłem się w obliczu niebezpieczeń-
stwa życia z takiej oto przyczyny. Po przybyciu do Tyberiady Jonates i towa-
rzysze namówili wielu niezadowolonych, aby opuścili mnie, lecz na wiado-
mość o moim nadejściu poczuli lęk o samych siebie i zjawili się u mnie. Po-
zdrowiwszy mnie oświadczyli, że są pełni podziwu, iż tak wspaniale kieruję
sprawami Galilei, i razem ze mną cieszą się, że darzy się mnie szacunkiem. Sła-
wa moja  mówili  i im przysparza zaszczytu, bo przecież mnie pouczali
i teraz są moimi współobywatelami. Twierdzili także, że mają więcej powo-
dów, aby utrzymywać przyjazne stosunki ze mną niż z Janem i choć pilno im
powrócić do domu, jednak wolą zaczekać, aż oddadzą Jana w moje ręce. Słowa
te potwierdzili najstraszniejszymi u nas przysięgami, wskutek czego uznałem,
że nie godzi się nie dawać im wiary. W końcu prosili mnie, abym przeniósł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum