[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pan doktor poprosił a coś do picia wyjaśnił Karol.
Prze& Przepraszam bardzo& Pani wybaczy& Oldes wstał i chwycił za ramię pilota.
Wracamy, kochasiu. Wracamy&
Ależ, panie doktorze.
Idziemy& Przepraszamy& Oldes, ciągnąc pilota, ruszył ku drzwiom.
Doktorze, wezwano pana w określonym celu. Anna chciała go zatrzymać.
W określonym celu, ale& Przepraszamy, wychodzimy& Wejściowe drzwi trzasnęły. Karol
usiadł w fotelu.
Ale mi się udało. Ty jeszcze nic nie wiesz, Anno. Nie powiedziałem ci jeszcze wszystkiego.
Widzisz, dziś o godzinie dwudziestej drugiej zero pięć miałem umrzeć. Właśnie teraz, ale nie dałem
się& Oni już nie wrócą& Rozumiesz? Czas mojej śmierci minął i będę żył dalej& żył dalej, Anno.
No tak, rzeczywiście. Widzisz, wiem, że to, co mówisz, to prawda. Trudno mi jednak znalezć
rozwiązanie. Lubiłam cię, Karolu&
Lubiłaś?
Nie, nie& Widzisz, włókno Claperiusa&
Tak, to oni tak mówią. Ja miałem umrzeć& Nie potrafię ci tego wszystkiego wytłumaczyć, ale
przecież fakt, że byli tu, dowodzi, że to nie mój wymysł& Słuchasz mnie?
Tak. Oczywiście.
Myślałem o tobie& Cały czas myślałem o tobie. Chciałem tu wrócić&
Karol urwał, bo usłyszał szum, który słyszał już kiedyś.
Słyszysz coś, Anno? zapytał.
Co takiego?
Nie wiem. Jakby szum. Wydaje mi się pewnie. Czuję się naprawdę zmęczony& Co ty tam
robisz? zapytał, bo Anna podeszła do okna i wtedy usłyszał słowa:
MGX 122, operacja awaryjna, powtarzam: operacja awaryjna. To był głos Anny.
Anno? Co ty mówisz? zawołał. Teraz szum słyszał już wyraznie.
MGX 122 wzywa czasolot awaryjny! Monotonnie powtarzała Anna.
Spójrz na mnie, Anno!
Widział, jak podchodzi do niego, bierze go za ramiona i bez wysiłku podnosi w górę.
Nie żartuj. Uważaj. Przerzucisz mnie przez balustradę.
Lecąc krzyczał jeszcze. Pisku opon i gwaru ludzi już nie słyszał. Nie wiedział także, że Anna
obciągnęła sukienkę i płucząc szklanki pod kranem, mówiła monotonnym głosem w kierunku
zlewozmywaka:
MGX 122 melduje usunięcie awarii. Człowiek, który przekroczył barierę czasu, nie żyje.
Przewidziane wypadki zaszły z trzyminutowym opóznieniem, bez naruszenia włókna Claperiusa.
KONSTRUKTOR
Widzisz już tę planetoidę? zapytał Marp.
Nie i jeszcze długo jej nie zobaczę&
Zupełnie, jakbyśmy podróżowali do układu Toliman. Leci się i leci. Nie nudzi ci się?
Trochę. Możesz włączyć program wideotronii ogólnoukładowej.
Nie warto. W programie na pewno znowu ziemskie grzybobranie w ziemskim lesie albo
ziemska dziewczyna unosi się na antygrawitorach w podmuchach ziemskiego wietrzyku& To dobre
dla nostalgicznych marsjańskich kolonistów, przeżuwających przed ekranem papkę z chlorelli, ale nie
dla nas Marp wstał z fotela i przeszedł się tam i z powrotem wzdłuż ścian kabiny. %7łe też nie
mieli gdzie zbudować tej bary. Peryferie strefy środkowej& W porównaniu do tej planetoidy Mars
to centrum Układu Słonecznego& A w dodatku teraz, gdy znajduje się ona w najbardziej
odsłonecznym punkcie swej orbity, lot do niej to zupełny absurd.
Nie narzekaj, Marp. Mogli cię wysłać na księżyce Saturna. Nie jest jeszcze najgorzej. Baza na
planetoidzie to w pełni zautomatyzowane marzenie kosmonauty. Podobno, jeśli nie chcesz oglądać
gwiazd, możesz ich nie widzieć całymi tygodniami. Automaty karmią cię, kołyszą do snu i nie
mówiąc ci nawet o tym, spełniają każde twoje życzenie&
Jednym słowem, opowieści z tysiąca i jednej podróży kosmicznej. Może mi w takim razie
powiesz Marp spoważniał nagle dlaczego ci się nie odzywają już drugi tydzień&
Może jest im tak dobrze, że zapomnieli o Ziemi i o nadawaniu sprawozdań&
Nie kpij, Tor. Ta historia wcale nie wygląda zabawnie. Zapewne& Może to jednak nic
poważnego. Mógł im jakiś większy meteor trzepnąć w antenę&
Naprawiliby już do dzisiaj. Soto, wiesz, ten, który jest naczelnym kosmikiem w tej bazie, nie
siedziałby z założonymi rękoma czekając na nas. Znam go&
To dobrze, że go znasz. Będziesz mu mógł przynajmniej po starej znajomości powiedzieć kilka
ciepłych słów, jeśli się okaże, że niepotrzebnie tam lecimy Tor przeciągnął się w fotelu. Za
chwilę zaczniemy ich wywoływać& Może się odezwą.
Wątpię.
To niech się nie odzywają. I tak tam wylądujemy. Chyba że jakiś bolid trafił wprost w bazę. Jak
mnie uczono, zdarza się to z prawdopodobieństwem jedynki na siódmym miejscu za przecinkiem, ale
jednak się zdarza. To byłoby fatalne. Nie moglibyśmy się tam zatrzymać, a powiem ci szczerze, że
dość już mam tego lotu. Człowiek nie jest przystosowany do życia w kosmolocie. To dobre dla
automatów&
Wolę podróżować kosmolotem niż siedzieć bez przerwy w bazie, nawet w takiej bazie jak ta,
do której lecimy.
Entuzjasta próżni się znalazł. Najlepiej włóż skafander i wyskocz na zewnątrz. Kosmonauta
Marp, nowy satelita Słońca.
Marp wzruszył ramionami i usiadł w swoim fotelu. Tor tymczasem pochylił się nad ekranem.
Zobaczymy, czy ich lokalna stacja nadawcza pracuje powiedział.
Chwilę manipulował przełącznikami i nagle w głośniku odezwał się wysoki, dzwięczny ton.
To oni? zapytał Marp.
Tak.
No, to w takim razie jesteśmy tuż koło nich&
Niezupełnie. Oni mają mocną radiostację lokalną, wiesz, ze względu na próby, które
przeprowadzają&
Z nowo konstruowanymi kosmolotami?
Tak.
Słyszałem, że ten ich ogromny automat, wiesz, ten, którego nazywają Konstruktor samodzielnie
projektuje te wszystkie ich kosmoloty.
Niezupełnie sam. Założenia przesyłają z Ziemi.
Tylko założenia. Całą resztę, łącznie z latającym modelem kosmolotu, wykonują sami. A jest
ich trzech, tylko trzech&
No i Konstruktor. To jeden z największych automatów w Układzie Słonecznym. Właściwie on
wykonuje całą pracę, a oni są tam, wiesz& no&
Jak to? Oni nadzorują całą pracę. Soto, ten kosmik, opowiadał mi nawet, że mają z tym
Konstruktorem sporo kłopotów&
Też tak słyszałem Tor skinął głową.
Trzy tygodnie temu, gdy się z nim spotkałem, wracał z Instytutu Sieci Podprogowych. Oni w tym
Instytucie zajmują się najbardziej skomplikowanymi układami. Chciał się z nimi konsultować
częściej, ale ta komunikacja& %7łe też nie mogli tej bazy zbudować gdzieś bliżej.
Nie& nie mogli Tor spojrzał na Marpa i uśmiechnął się bo widzisz, oni przeprowadzają
tam próby tych nowych kosmolotów, a jeśli się próba nie uda, to kończy się to małym wybuchem
termojądrowym. Powiedzieli mi przed odlotem, abym uważał przy podchodzeniu do planetoidy&
Będziemy uważać.
Nadam im sygnał, że już tutaj jesteśmy. Przypuszczam, że poczekają z próbami do naszego
lądowania.
Tor odwrócił się do pulpitów sterujących i nacisnął klawisz wezwania. Widział błysk wskaznika,
który potwierdził emisję energii z anten kosmolotu.
Tor Marp przerwał spacer po kabinie i zatrzymał się przed pulpitem kosmogacyjnym
Tor, oni przerwali nadawanie&
Nie rozumiem. Jak mogli przerwać&
Nie ma ich sygnału.
Ale w takim razie&
Przede wszystkim nasz automat kosmogacyjny nie odnajdzie ich planetoidy&
Tragedii nie ma. To jest kosmolot dalekiego zwiadu i mamy odpowiednie przyrządy, by ich
odszukać. Niestety, będziesz musiał trochę popracować, Marp.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Start
- Norw
- Giovanni Boccaccio Ninfale Fiesolano
- Hart Jessica Maz na urodziny
- Cook Robin (1995) Zaraza
- LP. X XII. Kafka Franz MATURA.2010 Proces
- Duquette Anne Marie Ocalony przez miśÂośÂćÂ
- HośÂówka_Teresa_ _Delicje_ciotki_Dee
- Belladonna Bordeaux [Strange Hollow] Deadline [LSB] (pdf)
- 05. Stephens Susan Królewski rod Blekitna krew
- Napoleon Hill MyśÂl i bogać sićÂ
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- opinie-fall.opx.pl