[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Udało mu się otworzyć małe okienko w łazience. Do środka wpadł orzezwiający
podmuch. Jack nie ruszał się z miejsca przez kilka minut. Zimne płytki
sprawiały przyjemność stopom. Oparł się o umywalkę i zadrżał na wspomnienie
sennego koszmaru. Nabrał tak przerażająco realnych kształtów. Jeszcze raz
sprawdził ramiona i brzuch, żeby upewnić się, że naprawdę tylko śnił. Na
szczęście wysypki nie było. Pozostał tylko ból głowy, ale to zapewne z
przegrzania, pomyślał. Zastanowił się, dlaczego w tej temperaturze nie obudził
się wcześniej.
Spojrzał w lustro i zauważył przekrwione oczy. Musiał się też ogolić. Miał
nadzieję, że w hallu hotelu jest jakiś sklep, gdyż nie miał przy sobie żadnych
przyborów toaletowych.
Wrócił do pokoju. Kaloryfer przestał hałasować, a temperatura za sprawą
chłodnego nawiewu z łazienki spadła do znośnego poziomu.
Chcąc zejść na dół, musiał się ubrać. Wkładając ubranie, odtwarzał w pamięci
zdarzenia z minionego wieczoru. Obraz wycelowanej w niego lufy rewolweru
stanął mu przed oczyma z porażającą dokładnością. Wstrząsnął nim dreszcz.
Jeszcze ułamek sekundy, a byłby załatwiony.
Trzykrotnie w ciągu dwudziestu czterech godzin zajrzał śmierci w oczy. Za
każdym kolejnym razem mocniej uzmysławiał sobie, jak bardzo chce żyć. Po raz
pierwszy zaczął się zastanawiać, czy jego lekkomyślne, wariackie niemal
zachowanie po stracie żony i córek nie było złą przysługą dla pamięci o nich.
W obskurnym hotelowym sklepiku kupił jednorazową maszynkę do golenia i małą
tubkę pasty do zębów z dołączoną do niej szczoteczką. Gdy czekał na windę, na
podłodze obok zamkniętej budki za gazetami zauważył zapakowaną i przewiązaną
taśmą świeżą prasę. Na pierwszej stronie "Daily News" przeczytał sensacyjny
tytuł: "Lekarz z miejskiej kostnicy bliski gwałtownej śmierci w restauracji. O
strzelaninie w «Positano» czytajcie na stronie 3".
Jack spróbował wyjąć gazetę, ale nie udało mu się. Zabezpieczająca taśma
okazała się zbyt mocna, by rozerwać ją gołymi rękami. Podszedł do kontuaru
recepcji i poprosił zaspanego recepcjonistę o przecięcie taśmy i sprzedaż
jednego egzemplarza "Daily News". Zapłacił za gazetę pieniędzmi, które
natychmiast zniknęły w kieszeni marynarki recepcjonisty.
Idąc w stronę windy, zaszokowany oglądał siebie na zdjęciu na stronie
trzeciej. Z restauracji "Positano" wyprowadzał go pod rękę Shawn. Nie mógł
sobie przypomnieć, kto i kiedy zrobił zdjęcie. Pod fotografią widniał podpis:
Doktor Jack Stapleton, patolog z zakładu medycyny sądowej, prowadzony przez
detektywa Shawna Magoginala po próbie nieudanego zamachu na jego życie.
Zamachowiec, członek nowojorskiego gangu, został śmiertelnie postrzelony w
czasie zajścia.
Jack przeczytał artykuł. Nie był długi. Skończył czytać, zanim doszedł do
pokoju. W jakiś sposób dziennikarz dowiedział się, że Jack miał już wcześniej
kłopoty z gangiem. Tekst aż nadto wyraznie sugerował jakąś skandalizującą
historię. Jack zmiął i rzucił gazetę na podłogę. Poczuł się zdegustowany
niespodziewanym rozgłosem. Martwił się też, czy nie przeszkodzi mu to w
załatwieniu jego spraw. Miał przed sobą pracowity dzień, więc nie życzył sobie
kłopotów wywołanych przypadkową reklamą.
Umył się, ogolił, wyczyścił zęby. Poczuł się jak nowo narodzony, choć bolała
go głowa i mięśnie nóg. Również krzyż. Nie potrafił przestać myśleć, że być
może są to pierwsze objawy grypy. Nie musiał przypominać sobie o zażyciu leku.
Jack poprosił taksówkarza, żeby wysadził go od strony kostnicy. Chciał w ten
sposób uniknąć ewentualnego spotkania z dziennikarzami, którzy mogli czekać
przed głównym wejściem.
Od razu skierował się na górę do pokoju kierownika zmiany. Z niepokojem
oczekiwał informacji z nocy. Kiedy wszedł do pokoju, Vinnie opuścił gazetę.
- Cześć, doktorze. Zgadnij, co się stało. Jesteś bohaterem porannej prasy.
Jack zignorował uwagę i ruszył w stronę gabinetu George'a.
- Nie jesteś zainteresowany? Wydrukowali nawet zdjęcie.
- Widziałem. Drugi profil mam lepszy.
- Powiedz, co się wydarzyło - nalegał Vinnie. - Do diabła, przecież to jak w
kinie czy co. Dlaczego ten facet chciał cię zabić?
- Pomylił mnie z kimś.
- O nie! Chcesz powiedzieć, że chciał strzelić do kogoś innego?
- Coś w tym rodzaju. - Jack zakończył rozmowę i wszedł do biura George'a.
Zapytał, czy w nocy przywieziono jakieś ofiary grypy.
- Naprawdę ktoś do ciebie strzelał? - zapytał George, jakby nie słyszał
pytania Jacka. On także interesował się tą sprawą. Cudze nieszczęścia mają
magiczną siłę przyciągania uwagi.
- Czterdzieści, może pięćdziesiąt razy. Na szczęście strzelali takim dużym
karabinem, no wiesz, na piłeczki pingpongowe. Jednak nie zawsze udawało mi się
bezboleśnie odbijać je głową.
- Domyślam się, że nie chcesz o tym rozmawiać - trafnie zauważył George.
- Masz racjÄ™, George. No, gadaj, sÄ… jakieÅ› nowe ofiary grypy?
- Cztery.
Serce zabiło Jackowi szybciej.
- Gdzie sÄ…?
George stuknÄ…Å‚ palcem w plik teczek.
- Przeznaczyłem dwoje dla ciebie, ale Calvin zadzwonił i kazał mi zadysponować
ci kolejny papierkowy dzień. Zdaje się, że także czytał gazety. Prawdę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Start
- Glen Cook Black Company 07 Bleak Season
- Glen Cook Garrett 08 Petty Pewter Gods
- Glen Cook The Tyranny of the Night
- Howard Pyle The Merry Adventures of Robin Hood
- Robin Cook Dopuszczalne ryzyko
- Cook Robin Inwazja
- Cook Robin Dewiacja
- Darcy Maguire Pasaśźerka na gapć™
- Beverly Engel Breaking The Cycle of Abuse (pdf)
- 521. Corey Ryanne Bogata panna i jej ochroniarz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- agnos.opx.pl