[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ugryzłem się w język.
- W 1996 roku wykonano dokładne badania tych zabytków - odezwał się Kawka. -
Zrobiono bardzo dokładne badania mechanoskopowe. Były podejrzenia, że to przypadkowy
ornament. Złośliwi rozpuszczali plotki, że tabliczki są autentyczne, ale napisy wyryli na nich
dopiero archeolodzy... Analizy zrobiło laboratorium Komendy Głównej Policji. Stwierdzono,
że ślady wyryto ostrokończystym przedmiotem, prawdopodobnie rysikiem, z całą pewnością
przed wypaleniem, a jedna tabliczka została wykonana z glin występujących w basenie Morza
Zródziemnego. Dwie pozostałe są zrobione z glin miejscowych... Nie wiemy, kim byli ich
twórcy. Nie wiemy, ilu ich było. Ale po wsze czasy w annałach archeologii zapisze się
nazwisko profesora Jerzego Gąssowskiego, który odkrył najstarszy ślad chrześcijaństwa na
naszych ziemiach.
- A więc... - zacząłem.
-Nie da się wykluczyć, że książę opisany w  %7ływocie świętego Metodego" wcale nie
napadał na Morawy, ale prześladował chrześcijan mieszkających pod koniec IX wieku w
Polsce. Morawianie w obronie współwyznawców najechali te tereny i zrzucili go z tronu.
Milczałem zadumany. Ciekawych rzeczy się dowiedziałem. Pan Samochodzik miał
rację sugerując mi, żebym powtórzył częściowo jego drogę zawodową i spędził trochę czasu
na wykopaliskach...
Spojrzałem na zegarek i wygrzebałem się z namiotu. Pora ruszać na nocne
polowanie... Sprawdziłem pistolet gazowy. Czułem, że może być potrzebny. Zasunąłem
kurtkę i podskoczyłem kilka razy. Nic nie brzęczało. Wszedłem pomiędzy drzewa. Jakaś
postać zamajaczyła na lewo ode mnie.
- Przyda ci się ktoś dobrze widzący w ciemnościach - usłyszałem głos Nielsa.
- Tam może być bardzo niebezpiecznie - powiedziałam.
-Wiem o tym - powiedział spokojnie. - Nie boję się.
-Nie boisz się wilków, ale ludzie bywają gorsi od najgorszych bestii - zauważyłem.
Nie zniechęcił się. Ruszyliśmy szybkim krokiem w ciemność. Po dwudziestu
minutach dotarłem na wzgórze. Dzik wisiał na miejscu. Policjanci rozstawili dwie ukryte
kamery na podczerwień.
- Pewnie pojawią się między północą a czwartą rano - szepnął gajowy Aukasz.
Zalegliśmy w wysokiej trawie obserwując drogę. Wprawdzie wróg mógł przyjść po
mięso na piechotę, ale podejrzewaliśmy że przyjedzie samochodem.
Milczeliśmy. Czas wlókł się nieprawdopodobnie. Oczy Nielsa były ciemne, prawie nie
słyszałem jego oddechu. Północ, potem pierwsza w nocy. Nieoczekiwanie coś zachrzęściło na
dole i przez drogę wyraznie widoczną w świetle księżyca przeszło niewielkie stado dzików.
Wędrowały w naszą stronę, chyba miały chrapkę na zeszłoroczne żołędzie.
Zaczęły ryć pochrząkując. Na drodze pojawił się cień. Zdziczały pies? Nie, wilk!
Niels drgnął. Bestia obchodziła dziki łukiem. Patrzyła na nie, szacowała widać, którą sztukę
da się dopaść... Podchodziła je pod wiatr. Co chwila znikała w cieniu. Oczy Nielsa zabłysły.
Wilk zniknął. Nie wiedziałem, czy nadal jest tam w ciemnościach, czy może już sobie
poszedł... Dziki niebawem odeszły pochrumkując.
- Jedzie - powiedział szeptem Saam. Czekaliśmy w milczeniu.
- Wydaje ci się - mruknął podleśniczy.
Z lasu na drogę wyjechał człowiek na rowerze. Rzucił go obojętnie na pobocze.
Zabrzęczał kiepsko osadzony aluminiowy błotnik. Kłusownik zapalił latarkę i wdrapywał się
na wzgórze. Zwiecił po drzewach najwyrazniej szukając potrzasku. Dostrzegł naszą przynętę.
Brzoza trochę się pochyliła, upolowane zwierzę wisiało nie więcej niż metr nad ziemią.
Złapał je za nogi i ściągnąwszy uwolnił z pętli. Położył latarkę tak, aby oświetlała pole pracy i
wyjął nóż. Najwyrazniej chciał oprawić dzika. Nagle zamarł i oświetlił jego bok. Dzik był
przecież od dawna wypatroszony, przeleżał dzień kruszejąc w chłodni. Aukasz wprawdzie
zaszył rozcięty kałdun na okrętkę, ale przestępca musiał to zauważyć...
- Stój, jesteś otoczony - krzyknął jeden z policjantów zapalając reflektor. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum