[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Andrzej skierował w górę strumień światła latarki. Dosięgnął jednak tylko najniższych
gałęzi. Tajemniczy dzwonek zabrzmiał już ciszej. I umilkł.
 Spłoszyłeś go  powiedziałem głośno do Andrzeja.
 Włażę na drzewo  zdecydował Andrzej.
W chwilę pózniej odkryliśmy sznurek, który od korony sosny biegł w stronę zagajnika.
 Naprzód!  komenderował Andrzej.
Nie pochwalałem jego decyzji. Czy nie prościej było przeciąć sznurek? Wystarczała mi
świadomość, że ktoś umieścił dzwonek na drzewie i przy pomocy sznurka pociągał go ukryty
w zagajniku.
Lecz Andrzej maszerował w stronę zagajnika i nawet się na mnie nie oglądał.
 Naprzód!  ryknąłem i wymachując trzonkiem ruszyłem za Andrzejem.
Sznurek schodził coraz niżej i niżej. Już ręką można go było dosięgnąć. Prowadził nas w
zagajnik jak nić Ariadny44. Tylko że w naszym przypadku nić ta prowadziła nie do
oblubienicy, ale  być może  do straszliwego Minotaura45.
W zagajniku zachrobotały gałęzie. Jakby między sosenkami przesuwało się jakieś wielkie
cielsko.
Jeszcze trzy kroki i oto już gęsta ściana zagajnika. Tu skończył się i sznurek. Był
przyczepiony do pnia wątłej sosenki.
Czekaliśmy kilka minut. Nie powtórzył się jednak żaden szelest. Dziwni  kościelni od
ciągnięcia dzwonka uciekli. W gęstwinie zagajnika nawet i za dnia byłoby ich trudno
odnalezć.
Szarpnąłem sznurek. Na cmentarzysku nad trzynastym kurhanem zadzwięczało głośno i
pogodnie.
44
Nić Ariadny  wg mitologii greckiej Ariadna, córka Minosa, ułatwiła legendarnemu bohaterowi ateńskiemu
Tezeuszowi wyjście z Labiryntu za pomocą kłębka nici.
45
Minotaur  mityczny potwór, więziony przez Minosa w Labiryncie, zgładzony przez Tezeusza.
Wróciliśmy na wzgórze i przecięliśmy szpagat. Z gałęzi sosny spadł dzwonek. Był to
mały szkolny dzwonek na drewnianej rączce. Czy nie dlatego wydawało mi się, że głos, który
dobiegał z cmentarzyska, jest mi dobrze znajomy?
Nikt z nas nie mógł zasnąć. Zebraliśmy się ponownie w dużym namiocie gospodarczym.
Zapaliliśmy świeczki. Doktor Strom opowiedział nam o podróży Thora.
...Akuthor, czyli Thor Podróżujący, jechał pewnego razu wózkiem zaprzężonym w swoje
dwie kozy, z których jedna zwała się Tanngnioskur, czyli Zgrzytająca Zębami, druga zaś
Tanngrissner, czyli Z Rzadkimi Zębami. Towarzyszył mu w podróży Lok, jeden z dwunastu
Asów. Z Lokiem bogowie zawsze najwięcej mieli kłopotów, odznaczał się on bowiem
złośliwym charakterem. Swymi ciągłymi występkami i złośliwościami przynosił bogom
sromotę.
Wędrujący Thor i Lok przybyli na noc do wieśniaka. Rozgościwszy się Thor zabił swoje
kozy i zjadł je wraz z owym rolnikiem i dziećmi jego, szybkobiegaczem Thialfe i córką
Roskwą. Po jedzeniu Thor owinął kości w skóry kozle i położył się spać. A nazajutrz,
zaledwie swój święty młot do góry podniósł, dwie zabite i zjedzone wczoraj kozy natychmiast
ożyły. Okazało się jednak, że jedna z nich stała się kulawa na tylną nogę, bowiem Thialfe
podczas wczorajszej uczty, chcąc szpiku zakosztować, kość kozlą nadłamał.
Rozgniewał się Thor, o mało domu wieśniaka nie rozwalił. Dał się jednak przebłagać,
zostawił swoje kozy, a zamiast nich w dalszą drogę zabrał syna Thialfe i córkę Roskwę.
Podążyli teraz ku wschodowi i przebrnąwszy przez głębiny morza, samoczwart wkroczyli w
gęste bory. Gdy noc zapadła, rozejrzeli się za noclegiem. Postrzegli w lesie jakby wielki dom
bez jednej ściany. Ułożyli się w nim spać, lecz w nocy poczuli, że ziemia trzęsie się z
niezmiernym łoskotem. Porwał się Thor i przeniósł się do bocznej izby, pilnując wejścia do
domu. Tymczasem nie ustawało trzęsienie i trwał jakiś głuchy chrzęst.
Ze świtem wybiegł Thor do lasu i zobaczył człowieka ogromnej postaci, śpiącego w lesie.
Poznał Thor, że to jego chrapanie tak trzęsło ziemią. Zapiął Thor swój cudowny pas, który po
dwakroć zwiększał jego siłę, lecz olbrzym zbudził się i odezwał:
 Nazywam się Skrymner. Ciebie zaś nie pytam o nazwisko, bo sam widzę, żeś As Thor.
Bądz łaskaw zwrócić mi moją rękawicę...
Schylił się Skrymner po swoją rękawicę i z wielkim podziwieniem postrzegł Thor, że tą
rękawicą był ich dom noclegowy, u owa boczna izba była tylko wielkim palcem u rękawicy.
W wielkiej zgodzie zjedli razem śniadanie. Potem Skrymner nie tylko ofiarował się
towarzyszyć im w dalszej wędrówce, ale na spółkę z Thialfe pomagał dzwigać tłumok Thora.
O zmierzchu Skrymner udał się na spoczynek. Układł się pod wielkim dębem i życzył
Thorowi dobrego apetytu. Thor jednak musiał iść spać głodny, bo tłumok, w którym miał
żywność, zasupłał się tak bardzo, że w żaden sposób nie potrafił go otworzyć. Rozgniewany,
chwycił Thor swój zaczarowany młot i rzucił nim w głowę chrapiącego Skrymnera.
Przebudził się Skrymner i sądząc, że to jakiś listek na niego spadł, zapytał Thora, czemu
jeszcze nie śpi.
 Rozmyślam  odpowiedział Thor.
O północy, gdy olbrzym Skrymner chrapał tak, że cały las drżał, Thor podkradłszy się po
cichutku, znowu z całej siły cisnął młotem w głowę Skrymnera. Uderzył go i lekko zranił.
Obudził się Skrymner. Ale sądził, że to żołądz spadła na niego z wysokich gałęzi dębu.
Zauważywszy Thora zapytał znowu, czemu nie śpi.
 Obudziłem się  odrzekł Thor  lecz dalej spać zamierzam, bo noc jeszcze długa.
I ledwo Skrymner zaczął smacznie chrapać, natężył Thor wszystkie swe siły, oburącz
chwycił swój młot i cisnął nim w olbrzyma. Mniemał, że tym razem na pewno go już zabił.
Młot uderzył olbrzyma w policzek i zsunął się na szyję. Skrymner otworzył oczy.
 Coś mi się zdaje, że tam na gałęziach jakieś ptaki harcują. Nieco mchu spadło mi z
gniazda na głowę.
I spostrzegłszy Thora zaniepokoił się:
 Czemu nie śpisz, Thorze? Czyżby to już ranek był, pora wstawania? Słyszałem, że
wybieracie się do Utgard? O, w Utgard daleko większych olbrzymów spotkacie niż ja. Radzę
wam jednak, abyście, jeśli tam przybędziecie, nie przechwalali się, bo wiem, że ludzie
tamtejsi niechętnie znoszą dumę tak małych jak wy stworzeń. A w ogóle, wedle mego zdania,
najmądrzej zrobilibyście, gdybyście wrócili. Lecz skoro upieracie się iść do Utgard, wędrujcie
drogą na wschód. Moja droga każe mi wędrować na północ, w te góry, co je widzicie, o, tam,
na horyzoncie. %7łegnajcie przeto.
I Skrymner, wziąwszy swój tłumok, opuścił Thora i jego towarzyszy. Zaś Thor po
pewnym czasie zobaczył miasto na swej drodze. Było ono tak ogromne, że aby dojrzeć jego
wieże, trzeba było głowę zadrzeć aż na plecy. Wejście do miasta obwarowywała krata
żelazna, Thor i jego towarzysze przesunęli się jednak między jej prętami.
Weszli zaraz do wielkiego budynku, gdzie w rozległej sali ogromna mnogość ludu była
zebrana. A osobno, na podwyższeniu, zasiadł król Utgardu. Pozdrowili go, ale on nie od razu
ich spostrzegł i przemówił:
 Za pózno jest, aby pytać was o drogę, po której żeście tu przybyli. Wszakże, jeśli się nie
mylę, ów mały człowieczek, którego tu widzę, to przecież Akuthor.  I dodał zwracając się do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum