[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 I naprawdę sądzisz, że mnie to zabije?  Uśmiechnął się.  Przeżyłem gorsze rzeczy niż
odstrzelenie głowy.
112
Stanisława poczuła, jakby połknęła kostkę lodu. Jej żołądek promieniował chłodem.
Wystarczy, że zdmuchnie świecę, pomyślała. W ciemności wykończy nas w kilka sekund.
 Usiądzcie  poprosił łagodnym, spokojnym głosem.  Gdybym chciał was zabić lub
gdybym dostał takie polecenie, dawno byście nie żyli.
Alchemik zdecydował się pierwszy.
 Golemy można zbudować na dwa sposoby  podjął opowieść antykwariusz.  W
sposób, nazwijmy to, naukowy, nadając im rozum, wdrażając do procedur logicznego
myślenia, a nawet planowania przyszłości. I na sposób drugi. Mnie zbudował cadyk Salomon
Storm przy współudziale wszystkich kabalistów z Krakowa oraz kilku przesiedleńców z
Rzeszy. Wyposażył mnie w umysł niemal równy swojemu i nakazał strzec biblioteki. Nie
posiadam mocy koniecznej do ochrony sprawiedliwych i nie jest to moim zadaniem. Można
też zrobić wszystko po partacku... Tak jak Jehuda ben Becalel z czeskiej Pragi, który do tego
był tak nieostrożny, że o jego doświadczeniach dowiedzieli się goje... Można to zrobić
szybko, zwalić na stos kupę gliny, ulepić z niej kukłę, napisać na dłoni kilka hebrajskich liter i
tchnąć w nią życie pobawione rozumu. Tak wykonany golem będzie miał wszystkie cechy
prawdziwego, ale nadawać się będzie do jednorazowej akcji. Można go wysłać, by ukręcił
komuś głowę, i trzeba go zniszczyć, nim nadejdzie czas szabasu.
 Dlaczego?  Monika pierwsza zadała pytanie.
 Będzie próbował dostać się do synagogi, a nie wolno mu tego uczynić, gdyż, podobnie
jak ja, pozbawiony jest duszy.
 Jak to, to pan...  wykrztusiła Katarzyna.
 Duszę może dać tylko Bóg, a mnie uczyniła ręka człowieka. Jest też jeszcze jedna cecha
golema. Brak wolnej woli. Mnie zakazano chodzić do synagogi, dlatego, mimo przemożnej
chęci, pozostaję tutaj.
 Brak wolnej woli, czy to znaczy...?  zapytał Mistrz.
 Cadyk nakazał mi pilnować biblioteki. Więc pilnuję. I będę pilnował, póki moje
istnienie nie dobiegnie końca.
 Minęło prawie siedemdziesiąt lat.
113
 Mój czas biegnie inaczej niż wasz. Poza tym nie zabroniono mi umilać go sobie
czytaniem książek. O co jeszcze chcielibyście zapytać?
 Jak zabić golema?  W oczach agentki zapłonęła determinacja.
 To bardzo proste  wyjaśnił.  Nad tą stopą, na którą utyka, na łydce jest zgrubienie.
Trafienie tam powoduje u nas śmierć przez wykrwawienie.
 Ale przecież wy nie macie krwi...  zauważyła księżniczka.
 Mamy. Ale to jedyne miejsce, gdzie przybiera ona z grubsza materialną formę istnienia.
Druga metoda jest trudniejsza. Ożywia nas zaklęcie hebrajskie.  Podwinął rękaw koszuli. Na
przedramieniu widniał ciąg znaków.  Jak widzicie, ostatni wyraz brzmi emet, czyli prawda,
jeśli jednak zetrze się literę alef, zamienia się on w słowo mot, czyli śmierć. Usunięcie tej
jednej litery wystarczy, by zamienić żywą istotę z powrotem w pył, z którego się zrodziła.
 Nie boi się pan mówić tego tak otwarcie?  zdumiała się alchemiczka.
 Przecież widzę, że mnie nie zabijecie.  Wzruszył ramionami.  Więc czego mam się
obawiać?
* * *
Arminius obejrzał samopał.
 Jestem pełen podziwu  powiedział wreszcie.  Ale czy to bezpieczne?
 Dobra stal narzędziowa. Oczywiście, używając normalnego prochu trzeba się liczyć z
tym, że naprężenia będą zbyt duże i struktura metalu wcześniej czy pózniej się podda.
Strzeliłem z niego jak na razie dwa razy. Raz dla sprawdzenia, czy działa, i raz...
 ...do mnie. Ile jeszcze wytrzyma?
 Może pięć strzałów, może dwadzieścia... Ale wolałbym kropnąć ją jednym strzałem i
zrobić nową pukawkę.
 Bardzo rozsądnie.
114
 Mamy jeszcze karabin  przypomniał sobie Laszlo.  Ten, którym mnie trzymałeś w
szachu. Możemy go w razie czego wykorzystać.
 Nie bardzo. Kupiłem go od handlarza starociami. Komora nabojowa dawno już
przewiercona, zresztą i tak nie miałem do niego amunicji. Co najwyżej lufa może się
przydać...
* * *
Zakurzony wolumin oprawiony w szare płótno. Sporządzono go pod koniec osiemnastego
wieku, jednak jego treść odnosi się także do wydarzeń wcześniejszych. Alchemik próbował
odczytać wyblakły atrament, ale nie poradził sobie. Za słabo poznał jidysz, z kabalistami
zawsze rozmawiał po hebrajsku lub aramejsku. Izaak Apfelbaum, golem, bez najmniejszego
kłopotu tłumaczy zawiłości rękopisu. Nie ograniczają go ludzkie słabości, nie czuje
zmęczenia, nie nuży jednostajna praca.
 Bractwo Drugiej Drogi posiada w Krakowie swoich adeptów. Ci z tłumu ni ubiorem, ni
zachowaniem wyróżnić się nie dają, jednakowoż gdy między sobą rzeczy czynią, w habity na
kształt zakonnych świętokradczo członki swe oblekają. Niektórzy dawniej z wiarą naszą
mojżeszową ich wiązali, prawdą to jednak nie było, gdyż wiary oni żadnej nie dochowują, a
przez grzech sodomii i mordy popełnianie w nienawiści u żydów i chrześcijan się znajdują. O
ile jednak rabini ludowi o nich powiedzieli, o tyle magistrat i rada pachołkom starościńskim
ich ściganie powierzyli, uświadomienia ludu chrześcijańskiego w tym względzie zaniedbując, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum