[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kobiece wdzięki.
 Proszę, niech pani spocznie  zapraszał Nataniel.  I pan, panie... sierżancie?  zawahał
się.
 Nie jestem z policji  grzecznie wyjaśnił brunet sadowiąc się obok mnie z kuszą na
kolanach. Ostrożnie zwolnił naciąg i podał mi ją:
 Właśnie miał pan być z tego cacka zabity  oznajmił uprzejmie.  A może pan
Nataniel?
Cacko... faktycznie śmiercionośne, o wielkiej sile rażenia, ciche i celne dzięki
laserowemu celnikowi. Cacko z tworzyw sztucznych i stopu nieznanych mi metali. Leciutkie.
W sam raz dla kobiecych rąk!
 Dlaczego mnie pani oszukała, mówiąc, że już nic ją z szajką nie łączy? Może choć
teraz, zanim przyjedzie po panią policja, dowiemy się czegoś więcej o  szefie i innych?
Skrzywiła usta. Blizna nad brwią ściemniała, co było oznaką zdenerwowania:
 Skłamałam, bo mieli mnie w ręku. Na początku  szef dał mi kilka drogocennych
posążków, abym ustaliła ich autentyczność. Po wycenie odebrał. A ja dowiedziałam się, że
pozostawiłam swoje odciski palców na rzezbach, które pochodziły z kradzieży. Zapewnił
mnie, że przechowa je jak najcenniejszą pamiątkę. A kim on jest? Naprawdę nie wiem.
Spotykaliśmy się w wyznaczonych przez niego miejscach albo dzwonił do mnie.
 A jak to się stało, że pani poznała się z nim?  zaciekawił się Nataniel.
Czarna Milady uśmiechnęła się gorzko:
 Przyszedł do mnie do domu i powiedział że jest kolegą  spod celi mego nieszczęsnego
męża. Też polityczny, nie kryminalista. Było to tuż po śmierci Andrzeja. Nie mógł on więc
zaprzeczyć ani potwierdzić. Zresztą byłam w takim kryzysie, że...  machnęła ręką.
 I ten kryzys doprowadził panią do zamachu na życie któregoś z tych panów?  zdziwił
się jej pogromca.
Obejrzałem bełt. Miał jedno nacięcie na purpurowej lotce. Jeszcze więc nie tym razem!
 Drogi panie, wiele panu zawdzięczamy, ale na szczęście tym razem jeszcze nam, a tak
naprawdę mnie, nic nie groziło. Ta pani miała zamiar przesłać mi nieco specyficzną
korespondencję. Zabiłby mnie następny strzał. Czyż nie tak, Milady?
Pokręciła głową:
 Nie byłoby tego strzału. Kradzieże to kradzieże, ale zabójstwo? Postraszyć można było,
lecz zabić? Tego nie zrobiłabym.
 Wielce ciekawi mnie postać pana  mistrz zwrócił się do gościa  ale może najpierw
sprawy naszej czarnej damy. Skąd ta kusza u pani?
Czarna Milady uśmiechnęła się:
 Od dzieciństwa fascynowało mnie strzelanie z łuku. Byłam nawet w kadrze Polski
juniorek. Z łuczniczych zabaw pozostała mi ta blizna  przeciągnęła dłonią po brwi. 
Dowiedział się o tym  szef i w przypływie fantazji zafundował mi tę kuszę. Twierdził, że
kiedyś się przyda... Po raz pierwszy użyłam jej przeciwko panu Tomaszowi. Ale chyba
wierzy mi pan, że gdybym tylko chciała, to tamten pierwszy bełt uwiązłby w pańskiej piersi,
nie w jakimś meblu  spojrzała na mnie spod oka tak, że nie miałem wątpliwości co do owego
 gdybym tylko chciała .
 My tu gadu, gadu  mistrz widocznie także dostrzegł zło spojrzenia Czarnej Milady, bo
nagle stracił do niej sympatię  a policja nie zawiadomiona!
Zapadło ciężkie milczenie nad ławką pod bzami.
 I niech tak pozostanie  powiedziałem jakby wbrew sobie, ale wiedziałem, że to muszę
powiedzieć. %7łe tak samo powiedziałby mój przyjaciel, profesor Herakliusz Pronobis. 
Puśćmy panią...
 A tyle wyczołgałem się, wyczaiłem w tych bogatych w pokrzywy krzakach!  jęknął
młody człowiek.
 Ech, urodo kobieca, wielka moc w tobie!  westchnął mistrz. Ale wstał z ławki i
otworzył furtkę:
 %7łegnamy więc panią. Choć nie sądzę, że wymiar sprawiedliwości będzie skłonny do tak
szybkiego z panią rozstania.
 Niech mnie wpierw dostanie!  Czarna Milady odrzuciła dumnie głowę i wstała z
ławki.  %7łegnam panów, bo mam nadzieję już ich więcej nie spotkać. I dziękuję za
wyrozumiałość!
Ruszyła w stronę furtki.
 Czarna Milady  zawołałem  jak naprawdę pani na imię?!
Odwróciła się ze śmiechem:
 Mówiłam już, ale pan mi nie uwierzył. Całkiem zwyczajnie: Ewa  i znikła za krzakami
czeremchy.
 Jak w raju, jak w raju!  zrzędził Nataniel zamykając furtkę.  Tylko dlaczego durnym
Adamem jest mój ukochany uczeń?
 Teraz możemy już spokojnie pogawędzić z naszym czujnym stróżem  zmieniłem
temat, zwracając się w stronę gościa. Cóż pana zaplątało w tę kuszniczą aferę, panie...
 Paweł Daniec, do usług  ukłonił się przybyły.  Proszę mi mówić: Paweł. A wplątało
to  sięgnął do kieszeni.
I moim zdumionym oczom ukazała się tak wyśmiewana przez dyrektora Marczaka oferta
pracy!
 Spełnia pan jej warunki?  Nataniel był bezlitosny.
Paweł przymknął oczy i jął recytować:
 Służba w Czerwonych Beretach. Ukończona z wyróżnieniem historia sztuki. Cztery
języki, płetwonurek, zawodowe prawo jazdy, trochę szybownik, lotniarz, sternik morski,
narty  bo lubię, walka wręcz  bo w wojsku...
 Ale samochodu to pan nie ma!  próbował ratować swój honor mistrz.
 Mam  Paweł na to z dumą  syrenę!
 No, lecz pensja, którą możemy...  odezwałem się nieśmiało.
 Forsę mam w nosie!  oznajmił młodzian.  Liczy się przeżycie!
 A jest pan pewien, że właśnie przy moim boku czeka ono na pana?  zaciekawiał mnie
coraz bardziej.
 Jeden znajomy opowiedział drugiemu znajomemu, a ten mnie o pańskich przygodach.
Warto było posłuchać. A teraz wystarczyło trochę rozejrzeć się za panem i już trafiła mi się
rzadkość nad rzadkościami: piękna kuszniczka! Idę na to!
Przyjrzałem mu się uważnie:
 Nie ufa mi pan?  nachmurzył się.
 Hm, właśnie przed chwilą pożegnaliśmy piękną, zdolną, inteligentną, a przecież tak złą
kobietę... Schwytał i przyprowadził ją tutaj pan... A jeśli to wszystko zostało ułożone?
Paweł poderwał się.
Wyciągnąłem rękę:
 Niech pan... Siadaj, Pawle. Przepraszam. Bądz w piątek o jedenastej w ministerstwie.
Wozny wskaże ci mój pokój...
 Ale najpierw niech pan wpadnie do mnie na dłuższą pogawędkę. W czwartek koło
południa  uśmiechnął się zgoła niewinnie mistrz.  Ciebie też zapraszam  skinął mi
łaskawie głową.
Popatrzyłem na Pawła ze współczuciem: szykowało się  przesłuchanie !
Na razie przyszła ofiara mistrza pożegnała się z nami wielce zadowolona z siebie i z nas.
Po chwili w sąsiedniej uliczce zawarczał silnik syreny.
 Będą z niego ludzie!  zatarł ręce Nataniel.  Wierz mi, znam się na ludziach, czego
najlepszym dowodem jest to, że przebywam w twoim towarzystwie... A żebyś nie przejmował
się tyle Czarną Milady, jako kurację zapisuje ci wzdychanie do Babiego Lata! Orzezwi ci to
też umysł, którego jasność będzie nam tak potrzebna podczas wyprawy do Przeklętnika, jaką
planuję na jutro.
 Do Przeklętnika?
 A gdzież mamy szukać, kierowani tajemniczym zapisem Pronobisa, skarbów
pozostałych po Jędrzeju, jak nie w jego posiadłości?
 Ależ tam nic nie ma!
 Tym bardziej, mój drogi Tomaszu, tym bardziej  Nataniel uniósł do góry palec wielce
znaczącym gestem.
I na tym skończyło się nasze  posiedzenie na ławce wśród bzów, w czasie którego
obdarowałem przestępczynię wolnością, a niewinnego człowieka porcją nieufności.
Coś chyba nie tak, Tomaszu!
Wzmocniwszy po drodze nasze siły Urwisami, którzy  przebaczcie mi, nauczyciele i
kuratorzy  po prostu zwiali z lekcji, dotarliśmy wreszcie do Przeklętnika. Drżącym głosem
odczytałem interesujący nas fragment testamentu Baldaricha-Bałdrzycha, a Nataniel nakazał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum