[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wskazówka doszła do stu kilometrów na godzinę. Tył chryslera i ładownia następnego
samochodu dostawczego zbliżały się w tempie zastraszająco szybkim. A do zakrętu
pozostało niecałe sto metrów. Nie wiem, czy Anglik widział we wstecznym lusterku
rozgrywajÄ…cy siÄ™ za jego plecami dramat.
I nagle przypomniałem sobie o zainstalowanej w wehikule funkcji regulowania
ciśnienia ogumienia. Ową możliwość posiadały wojskowe hummery i konstruktor
wehikułu zachował ją, że się tak wyrażę,  w oryginale . Zresztą wypróbowałem jazdę
w ciężkim terenie na preriach Oklahomy i w parku Joshua Tree w Kalifornii.
Nie namyślając się długo, wcisnąłem odpowiedni przycisk.
Najpierw zarzuciło wehikułem, gwałtownie i niebezpiecznie, ale po chwili znowu
jechałem za chryslerem i ciężarówką, które znajdowały się już dosłownie na
wyciągnięcie ręki. I chociaż wehikuł wytracił nieco szybkości, zderzenie z
samochodem Anglika było już tylko kwestią sekund. Gdy do zakrętu pozostało
pięćdziesiąt metrów, przekręciłem gałkę do końca, spuszczając w ten sposób powietrze
z kół.
Wehikuł zatoczył się na wąskiej drodze jak pijany marynarz, a dudniące o asfalt felgi
wprawiły go w nieprzyjemny rezonans. A potem rozległ się zgrzyt metalu, gdy
uderzyłem w tył chryslera. Anglik natychmiast przyspieszył, widząc zapewne, co się za
nim dzieje i puknÄ…Å‚ w Å‚adowniÄ™ samochodu dostawczego. JakimÅ› cudem oba
samochody pokonały zakręt, a ja z wehikułem nagle znalazłem się na lewym pasie
ruchu. Jakie szczęście, że z naprzeciwka nie jechał wtedy żaden pojazd! Wpadłem w
koleinę na poboczu z lewej strony, a gołe felgi skutecznie wyhamowywały szybkość.
Zaraz posypały się iskry, gdy lewy bok wehikułu zaczął trzeć o skalne zbocze, aż
wreszcie zatrzymałem się przed samym zakrętem przyssany do skały.
Byłem uratowany.
Natychmiast zrobił się korek. Pierwszy nadjeżdżający z naprzeciwka samochód,
zaraz po wyjechaniu zza zakrętu - zatrzymał się. Za mną również zaczęły hamować
inne samochody.
Pojawił się też wreszcie zdumiony inspektor Roland i wściekły kierowca ciężarówki.
- Jak jedziesz, morderco?! - wrzeszczał na mnie ten drugi. - Chciałeś nas zepchnąć w
przepaść! Ten pan jest świadkiem!
78
Szybko wyjaśniłem, że popsuły się hamulce wehikułu.
- Jak nie stać pana na porządne auto - wrzeszczał dalej kierowca ciężarówki - to
przesiÄ…dz siÄ™ pan na rower.
Wściekły kierowca machnął tylko ręką i zaczął dzwonić po policję z telefonu
komórkowego. Anglik zaś patrzył na mnie trochę bojazliwie i zastanawiał się pewnie,
jakim cudem się tutaj znalazłem.
- Roland Clare - wyciągnął do mnie nieśmiało rękę.
- Witam, inspektorze - uścisnąłem jego dłoń i czułem, że moja jeszcze drży z nerwów.
- Tomasz N.N. Dyrektor Departamentu Ochrony Zabytków przy Ministerstwie Kultury
i Sztuki w Warszawie.
79
ROZDZIAA ÓSMY
KTO USZKODZIA HAMULCE? * ROLAND CLARE OPOWIADA * CO ZNACZ
SAOWA ZAPISANE PRZEZ MILEWSKIEGO? * CZY MARCONI BYA JEZUIT? *
PERFIDNY PLAN PAMELI * BAYSKI NA SVETEJ KATARINIE * W STARYM
TUNELU * PORANNE OKAADY Z LODU * KAOPOT MECHANIKA * DRUGA
WIZYTA NA SVETEJ KATARINIE * KUSTOSZ RADI WIERZY W ISTNIENIE
SKARBU * HISTORIA WYSPY * I ZNOWU OSOBNIK Z D%7Å‚INSOW KURTK
- Ktoś przeciął przewody hamulcowe - poinformowałem Clare a, gdy skończyłem
oględziny podwozia, ignorując jednocześnie pokrzykiwania i natarczywe klaksony
innych kierowców.
Niedoszły morderca użył ostrego narzędzia i prawdopodobnie zrobił to na parkingu
we Vrsarze w czasie, gdy obserwowałem z plaży apartament Anglika.
Przybyła wreszcie policja z Vrsaru i dokonała niezbędnych formalności, a więc
spisano dane moje i świadków, a następnie pomoc drogowa odstawiła wehikuł do
warsztatu w Rovinju. Na szczęście szef pomocy drogowej obiecał za opłatą naprawić
wehikuł do południa następnego dnia. Wszystko skończyło się na pomrukach
klaksonów i niemiłych wspomnieniach.
%7łyłem i to było najważniejsze.
Roland Clare zaproponował mi przejażdżkę do Rovinja.
Przez kilka minut jechaliśmy w milczeniu; Anglik prowadził chryslera w
nienaturalnym skupieniu, był dziwnie zamyślony i spięty. Nie chciałem być natrętem,
więc czekałem, aż odezwie się pierwszy, wdychając zapach jego luksusowych, ale
trochę zbyt ciężkich jak na lato, perfum.
- Pamela zniknęła - syknął przez zęby i ze złości uderzył dłonią w kierownicę. - Kto
by przypuszczał, że ten kuternoga ze statku okaże się takim niebezpiecznym
cwaniakiem.
Domyśliłem się, że Clare miał na myśli Wunderalpa.
- Przecież ją przestrzegłem przed nim - zdziwiłem się. - Dlaczego zlekceważyła moje
ostrzeżenie?
- Wzięła pańską przestrogę za starcze gadanie.
- Tak powiedziała? - zapytałem urażony.
- No, może ubrała to w inne słowa - speszył się. - Wie pan, byłem przy niej, więc
myślałem, że nic jej nie grozi. Ale ten Wunderalp nas wykiwał.
- Ale w jaki sposób?
- Pamela miała urobić Wunderalpa na transatlantyku - zwierzał się Roland Clare. -
Wykorzystała wszystko, czego dowiedziała się od pana na jego temat.
- Tak jej zależy na dobrym materiale na książkę? - ironizowałem.
- Zaraz po waszym spotkaniu w  Marynarskim - mówił dalej nie zważając na moją
uszczypliwą uwagę - Pamela poszła do tego człowieka i zaproponowała mu wspólne
odnalezienie skarbu Milewskiego. Z kolei, kiedy pan rozmawiał z Pamela wieczorem w
 Nice Bar , Wunderalp zakradł się do pańskiego pokoju i dosypał do butelki z wodą
środek nasenny. Nie miał pewności, czy nie współpracował pan z Pamela. Pewnie
pomyślał, że gdy pan go zagadywał w barze  Marynarskim , w tym czasie Pamela
80
przeszukiwała jego pokój i ukradła list. Moja rola polegała na zwabieniu pana do
Londynu, aby przypadkiem nie odwiedził pan lotniska w Southampton, z którego
Pamela i Wunderalp odlecieli do Chorwacji. I tak się stało, pojechał pan za mną, tyle że
jakimś cudem rozszyfrował naszą grę. Pamela z Wunderalpem polecieli samolotem do
Zagrzebia. Oczywiście nie wspomniała mu, że jestem inspektorem Scotland Yardu i od
dwóch lat prowadzę śledztwo w sprawie uszkodzonego egzemplarza  Hamleta z 1623
roku. Dla Wunderalpa byłem niczego nieświadomym narzeczonym.
- A jest nim pan naprawdÄ™?
- Jestem jej bratem.
Nie wiedzieć czemu odczułem ulgę.
- Tutaj miałem wynająć apartament we Vrsarze i czekać na wiadomość od niej. Ale
odkąd tu przyjechałem, nie mam żadnej informacji. Cisza. Nie mogę nawet
zawiadomić tutejszej policji, gdyż działam w Chorwacji jako osoba prywatna. Tak
samo zresztą jak i pan. Przechytrzyliśmy sprawę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum