X


 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zionego tam Gentile da Cortonę. Rozjuszony tyran na�
tychmiast zebrał ludzi, kazał im siodłać konie, po czym
ruszył w pogoń.
ROZDZIAA TRZECI
- Cóż, pani - wycedził kapitan, pomagając zsiąść jej
z konia - lasu niewątpliwie nie można porównać do
wygodnej komnaty w zamku tyrana Verdato, ale przy�
najmniej nie musisz tu dzielić z nim łoża.
Spocona, wyczerpana i obolała, Marina nie podję�
ła rozmowy. Nie mogła nawet myśleć, a co dopiero
mówić. Kiedy dotknęła stopami leśnej ściółki, nogi
ugięły się pod nią w kolanach i z pewnością osunęła�
by się na ziemię, gdyby nie mocne ramiona najemni�
ka. Przez krótką chwilę, zanim ją puścił, wyczuwała
jego twarde, umięśnione ciało, w którym drzemała
niespożyta siła. Przemknęła jej przez głowę myśl,
że kto wie, może powinna lękać się go bardziej od
Gentile.
- Nie potrzebuję łaski ani żadnej innej podpory -
powiedziała wyniośle. Nadszedł czas, by pokazać mu
jego właściwe miejsce, pomyślała i dodała, jakby chcąc
usprawiedliwić się z własnej słabości: - Po prostu po�
tknęłam się o korzeń.
Błysnął w uśmiechu białymi zębami.
- Oczywiście, księżniczko. Pełno tu korzeni. Lecz
swoją drogą, musisz być trochę zmęczona tą galopadą.
Wiele w naszym życiu zależy od przyzwyczajenia,
a wątpię, by zdarzyło ci się cwałować po męsku w ślub�
nej sukni. Lecz może się mylę i zwyczajne są tobie, pa�
ni, tego typu imprezy.
Zuchwalstwo tego żołdaka przechodziło wszelkie
dopuszczalne granice! Marina zawsze dotąd zwracała
się uprzejmie do osób stojących niżej od niej w społe�
cznej hierarchii, ale do tego człowieka zdążyła już po�
czuć wyrazną antypatię i trudno jej było zachować po�
prawny ton.
- Owszem, mylisz się, panie - odparła zimnym gło�
sem, a jej szare oczy przypominały w tej chwili grado�
we chmury. - Księżniczka Novery byłaby, doprawdy,
niewiele warta, gdyby taka błahostka wyzuła ją z sił.
Gdyby nie hełm, który tak wiele maskował, zobaczy�
łaby podziw, jaki pojawił się na jego twarzy. Nawet
mężczyzna, który przeszedłby to, co ona dzisiaj przesz�
ła, żaliłby się przynajmniej na zmęczenie. Lecz z niej
biły duma i upór właściwe córze wysokiego rodu. Go�
towa była przekonywać cały świat, że nie jest delikat�
nym kwiatkiem, tylko niewiastą równą w znoszeniu
trudów silnemu mężowi.
Oddaliła się i usiadła na pniu zwalonego drzewa. Ca�
łe jej ciało wibrowało jak napięta, a potem puszczona
cięciwa. Ze wzgórza, na którym się znajdowali, widać
było malowniczą dolinę, a za nią, również na wzgórzu,
zamek i miasto Verdato, błękitniejące w oddali. Tylko
ona zachwycała się tym widokiem. %7łołnierze byli zbyt
zajęci rozkulbaczaniem koni, karmieniem ich i rozpala�
niem ogniska, żeby zwracać jakąkolwiek uwagę na
krajobraz, jaki roztaczał się z tego miejsca.
Nie traciła jednak z oka również swojego wybawcy,
o ile to, co się stało, faktycznie było wybawieniem.
Właśnie zdjął hełm i zawiesił go na wysokim łęku siod�
ła. Ukazała się twarz. Twarz, która stanowiła dla niej
pewne zaskoczenie.
Wnioskując z łatwości, z jaką wydawał rozkazy,
oraz z zuchwałości, która znamionowała każde jego
słowo czy gest, Marina sądziła, że znajduje się w rękach
dojrzałego już mężczyzny, choć bez wątpienia młodsze�
go od Gentile da Cortony. Tymczasem ujrzała twarz
młodą, prawie chłopięcą i nader urodziwą. Błyszczące
niebieskie oczy poznała już wcześniej, ale nie czarne
włosy, opadające w puklach na ramiona, nie prosty,
szlachetny nos, nie zmysłowo ukształtowane usta.
To nie była twarz prostackiego i brutalnego bandyty.
Jedyną skazą, zresztą niewielką, która zakłócała dosko�
nałą harmonię jego rysów, była blizna pod prawym
okiem na policzku. W sumie ten młody mężczyzna
przy wodził jej na myśl stryja Ugo; tak właśnie wyob�
rażała go sobie, kiedy ruszał dopiero koło fortuny, które
miało potoczyć się pózniej ku sławie i powodzeniu.
Jego ludzie byli mu posłuszni, a jednak nie okazy�
wali oznak służalczości. Wydawał im rozkazy, a oni
wypełniali je na sposób zdyscyplinowanych i zaprawio�
nych w bojach żołnierzy. Istniała przepaść pomiędzy
kapitanem a Gentile da Cortoną. Tu wszystko wspierało
się na szacunku dla dowódcy, tam zaś decydowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum



     

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.