[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zionego tam Gentile da CortonÄ™. Rozjuszony tyran na­
tychmiast zebrał ludzi, kazał im siodłać konie, po czym
ruszył w pogoń.
ROZDZIAA TRZECI
- Cóż, pani - wycedził kapitan, pomagając zsiąść jej
z konia - lasu niewątpliwie nie można porównać do
wygodnej komnaty w zamku tyrana Verdato, ale przy­
najmniej nie musisz tu dzielić z nim łoża.
Spocona, wyczerpana i obolaÅ‚a, Marina nie podjÄ™­
ła rozmowy. Nie mogła nawet myśleć, a co dopiero
mówić. Kiedy dotknęła stopami leśnej ściółki, nogi
ugięły siÄ™ pod niÄ… w kolanach i z pewnoÅ›ciÄ… osunęła­
by siÄ™ na ziemiÄ™, gdyby nie mocne ramiona najemni­
ka. Przez krótką chwilę, zanim ją puścił, wyczuwała
jego twarde, umięśnione ciało, w którym drzemała
niespożyta siła. Przemknęła jej przez głowę myśl,
że kto wie, może powinna lękać się go bardziej od
Gentile.
- Nie potrzebuję łaski ani żadnej innej podpory -
powiedziała wyniośle. Nadszedł czas, by pokazać mu
jego właściwe miejsce, pomyślała i dodała, jakby chcąc
usprawiedliwić siÄ™ z wÅ‚asnej sÅ‚aboÅ›ci: - Po prostu po­
tknęłam się o korzeń.
Błysnął w uśmiechu białymi zębami.
- Oczywiście, księżniczko. Pełno tu korzeni. Lecz
swoją drogą, musisz być trochę zmęczona tą galopadą.
Wiele w naszym życiu zależy od przyzwyczajenia,
a wÄ…tpiÄ™, by zdarzyÅ‚o ci siÄ™ cwaÅ‚ować po mÄ™sku w Å›lub­
nej sukni. Lecz może siÄ™ mylÄ™ i zwyczajne sÄ… tobie, pa­
ni, tego typu imprezy.
Zuchwalstwo tego żołdaka przechodziło wszelkie
dopuszczalne granice! Marina zawsze dotąd zwracała
siÄ™ uprzejmie do osób stojÄ…cych niżej od niej w spoÅ‚e­
cznej hierarchii, ale do tego czÅ‚owieka zdążyÅ‚a już po­
czuć wyraznÄ… antypatiÄ™ i trudno jej byÅ‚o zachować po­
prawny ton.
- Owszem, mylisz siÄ™, panie - odparÅ‚a zimnym gÅ‚o­
sem, a jej szare oczy przypominaÅ‚y w tej chwili grado­
we chmury. - Księżniczka Novery byłaby, doprawdy,
niewiele warta, gdyby taka błahostka wyzuła ją z sił.
Gdyby nie heÅ‚m, który tak wiele maskowaÅ‚, zobaczy­
łaby podziw, jaki pojawił się na jego twarzy. Nawet
mężczyzna, który przeszedÅ‚by to, co ona dzisiaj przesz­
ła, żaliłby się przynajmniej na zmęczenie. Lecz z niej
biÅ‚y duma i upór wÅ‚aÅ›ciwe córze wysokiego rodu. Go­
towa byÅ‚a przekonywać caÅ‚y Å›wiat, że nie jest delikat­
nym kwiatkiem, tylko niewiastą równą w znoszeniu
trudów silnemu mężowi.
OddaliÅ‚a siÄ™ i usiadÅ‚a na pniu zwalonego drzewa. Ca­
łe jej ciało wibrowało jak napięta, a potem puszczona
cięciwa. Ze wzgórza, na którym się znajdowali, widać
było malowniczą dolinę, a za nią, również na wzgórzu,
zamek i miasto Verdato, błękitniejące w oddali. Tylko
ona zachwycała się tym widokiem. %7łołnierze byli zbyt
zajÄ™ci rozkulbaczaniem koni, karmieniem ich i rozpala­
niem ogniska, żeby zwracać jakąkolwiek uwagę na
krajobraz, jaki roztaczał się z tego miejsca.
Nie traciła jednak z oka również swojego wybawcy,
o ile to, co się stało, faktycznie było wybawieniem.
WÅ‚aÅ›nie zdjÄ…Å‚ heÅ‚m i zawiesiÅ‚ go na wysokim Å‚Ä™ku siod­
ła. Ukazała się twarz. Twarz, która stanowiła dla niej
pewne zaskoczenie.
Wnioskując z łatwości, z jaką wydawał rozkazy,
oraz z zuchwałości, która znamionowała każde jego
słowo czy gest, Marina sądziła, że znajduje się w rękach
dojrzaÅ‚ego już mężczyzny, choć bez wÄ…tpienia mÅ‚odsze­
go od Gentile da Cortony. Tymczasem ujrzała twarz
młodą, prawie chłopięcą i nader urodziwą. Błyszczące
niebieskie oczy poznała już wcześniej, ale nie czarne
włosy, opadające w puklach na ramiona, nie prosty,
szlachetny nos, nie zmysłowo ukształtowane usta.
To nie była twarz prostackiego i brutalnego bandyty.
JedynÄ… skazÄ…, zresztÄ… niewielkÄ…, która zakłócaÅ‚a dosko­
nałą harmonię jego rysów, była blizna pod prawym
okiem na policzku. W sumie ten młody mężczyzna
przy wodziÅ‚ jej na myÅ›l stryja Ugo; tak wÅ‚aÅ›nie wyob­
rażała go sobie, kiedy ruszał dopiero koło fortuny, które
miało potoczyć się pózniej ku sławie i powodzeniu.
Jego ludzie byli mu posÅ‚uszni, a jednak nie okazy­
wali oznak służalczości. Wydawał im rozkazy, a oni
wypeÅ‚niali je na sposób zdyscyplinowanych i zaprawio­
nych w bojach żołnierzy. Istniała przepaść pomiędzy
kapitanem a Gentile da Cortoną. Tu wszystko wspierało
się na szacunku dla dowódcy, tam zaś decydowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum