[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przez chwilę patrzył za nimi, po czym przeniósł wzrok na Helene.
Bez słowa pokonał kilka stopni i stanął tuż przed nią. Wyglądało na to,
że chciał coś powiedzieć, coś stosownego do chwili, ale zupełnie nic nie
przychodziło mu do głowy.
- Piękne dzieci - odezwała się w końcu Helene.
- Widać, że najbardziej na świecie kochają lody.
- Jak większość maluchów w tym wieku - przytaknął. - Może ty też
Anula & Polgara
ous
l
anda
sc
chcesz? Na pewno wystarczy dla całej armii Mancinich.
Pokręciła głową.
- Nie, a ty?
Wyciągnął rękę i poprawił lok, który opadał jej na czoło. Helene
przełknęła ślinę, ale nic nie powiedziała. Delikatnie pogłaskał ją po
policzku.
- Teraz mam ochotę na coś innego niż lody - szepnął.
Popatrzyła mu w oczy.
- Na co? - Powiedziała to tak cicho, że niemal nie usłyszał tego
pytania.
Nie mogła jednak go nie zadać. Musiała wiedzieć.
- Na ciebie - odparł i ją pocałował.
Gdy po chwili się od niej oderwał, oczy Helene lśniły i oddychała
ciężko.
- Masz jakieś plany na popołudnie? - zapytał Paolo. Był pewien, że
nie zdoła doczekać do wieczora.
Jej zielone oczy błysnęły.
- Teraz już tak.
Ponownie chwycił ją w ramiona i chciał pocałować, lecz nagle tupot
drobnych stop uświadomił im, że nie są sami.
Helene odwróciła głowę i uśmiechnęła się do wysmarowanych
czekoladą dzieci,
- Co mówią? - zapytała Paola po tym, jak Vincenzo junior z
szybkością karabinu maszynowego zaczął wyrzucać z siebie włoskie
słowa. Przyrzekła sobie w duchu, że jak najszybciej zacznie się uczyć
ojczystego języka męża, żeby się lepiej porozumiewać z rodziną.
Paolo westchnął ciężko.
- Obiecałem im, że po lunchu zabiorę ich na basen. Całkiem
wyleciało mi to z głowy.
Na twarzach dzieci malowała się nadzieja i obawa, że wujek jednak
zmienił zdanie.
- Wobec tego musisz dotrzymać obietnicy. Biegnijcie! Kto pierwszy,
ten wygrywa!
Dzieci nie zrozumiały słów Helene, ale to nie miało znaczenia,
najważniejszy był entuzjazm w jej głosie. Po kilku minutach cała trójka
Anula & Polgara
ous
l
anda
sc
pluskała się już w kryształowo czystej wodzie basenu znajdującego się
obok tarasu. Helene ochoczo przyłączyła się do nich. Siedzieli w wodzie
ponad godzinę. Potem przyszła Carmela z przekąskami i Helene wysko-
czyła z basenu, a po chwili Maria zabrała dzieci.
Helene popijała lodowatą wodę i patrzyła, jak Paolo niezmordowanie
pływa kraulem. Musiał pokonać już dobrych kilka kilometrów, nadal
jednak nie widać było po nim śladu zmęczenia.
Carmela zaproponowała jej sok, a Helene z wdzięcznością go
przyjęła.
- Mój syn jest niezmordowany - zauważyła sig-nora. - Nawet kiedy
odpoczywa, wydaje się tryskać energią.
Helene pokiwała głową.
- Cokolwiek robi, zawsze myśli o zwycięstwie - mruknęła.
- Masz całkowitą rację. Pod tym względem niezwykle przypomina
swojego ojca. Kiedy Vincenzo już coś postanowił, nic nie mogło go od
tego odwieść. - Zapatrzyła się w przestrzeń. Helene wiedziała, że matka
Paola myśli o tym, że mimo wielkiej determinacji jej mąż nie zdołał
uciec przed bezsensowną śmiercią.
- Musisz ogromnie za nim tęsknić - szepnęła. Carmela pokiwała
głową i pochyliła ją, żeby ukryć wzruszenie.
- Tak bardzo żałuję, że nigdy nie zobaczył naszych wnuków. Nie
mógł się doczekać pierwszego dziecka Marii. Wiem, że bardzo by je
pokochał.
- Westchnęła ciężko. - Ale jest, jak jest, musimy się skupić na chwili
obecnej. - Ujęła dłoń Helene.
- Tak się cieszę, że Paolo cię odnalazł. Tak długo wydawał się
zagubiony, niepewny swojego miejsca w świecie.
- Twój syn jest dobrym człowiekiem, Carmelo.
- Wiem. Wiem również, że przy tobie będzie szczęśliwy. Dziecko
nada sens jego życiu.
Obie jednocześnie odwróciły głowy i popatrzyły na Paola, który
metodycznie pokonywał kolejne długości basenu. Helene nie mogła nie
myśleć o tym, co by teraz robili, gdyby nie ta obiecana dzieciom sesja
pływacka.
- A twoi rodzice, Helene? - zapytała znienacka Carmela. - Nie cieszą
Anula & Polgara
ous
l
anda
sc
się? Mam nadzieję, że nie są na nas zli za to, że porwaliśmy cię do
Mediolanu.
Helene gwałtownie zamrugała powiekami i wbiła spojrzenie w
szklankę.
- Och, wydaje mi się, że jest im wszystko jedno - zaczęła, po czym,
na widok zaszokowanej miny Carmeli, nie wiedziała, jak skończyć. -
Rodzice przestali się mną interesować, odkąd skończyłam siedemnaście
lat.
- To okropne. Jak mogli ci coś takiego zrobić? Czy to możliwie,
żeby nie chcieli się dowiedzieć o tak radosnym wydarzeniu?
- Carmelo, to nic takiego - powiedziała Helene uspokajającym
tonem. - Pokłóciliśmy się o coś, czego nie chciałam zrobić i...
- Czego chcieli? - przerwała jej Carmela.
- Zaaranżowali małżeństwo z synem wspólnika mojego ojca.
Odmówiłam. - Zawahała się, niepewna, ile powinna zdradzić. Czuła
jednak, że nie należy wspominać o Paolu. - Uciekłam.
- I bardzo dobrze! - Carmela westchnęła i pogłaskała ją po policzku.
Masz rodzinę w Anglii? Albo gdziekolwiek?
Helene przygryzła wargę i pokręciła głową.
- Wobec tego doskonale się złożyło, że tu jesteś. Zajmiemy się tobą.
- Przytuliła synową. - Teraz to twój dom, a my jesteśmy twoją rodziną.
Do oczu Helene napłynęły łzy.
- Dziękuję - wyszeptała i odwzajemniła uścisk. Miała tak ściśnięte
gardło, że ledwie mogła mówić. Zawsze dawała sobie radę sama, tylko
sobie zawdzięczała zawodowy sukces. Każdego dnia tłumaczyła sobie,
że nikogo nie potrzebuje, jednak dotyk Carmeli obudził w niej uczucia, o
których już dawno zdążyła zapomnieć. Należeć do rodziny, prawdziwej
rodziny - to było więcej, niż kiedykolwiek oczekiwała. No cóż, plany
Paola nie były dalekosiężne i być może jej też się nie uda zdobyć jego
serca, teraz jednak czuła się akceptowana i szczęśliwa.
- Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy - wyjąkała.
Carmela delikatnie poklepała ją po plecach.
- Jestem zaszczycona, że weszłaś do naszej rodziny. Wybacz mi, że
cię teraz zostawię. Pójdę do domu, żeby sprawdzić, czy nie pomóc Marii
przy dzieciach.
Anula & Polgara
ous
l
anda
sc
- Mogę się na coś przydać?
- Nie, zostań tutaj. Obiecałyśmy dzieciom wyprawę na targ, zaraz
wyjeżdżamy. Ty odpocznij, ale uważaj, bo masz zbyt piękną jasną skórę
jak na to słońce. Do zobaczenia. - Ucałowała Helene w policzek i
odeszła w stronę domu.
- Widzę, że ucięłyście sobie przyjacielską pogawędkę.
Głos Paola był jak cięcie noża. Wyszedł już z wody i stanął tuż obok
niej. Helene przełknęła ślinę. Nie była pewna, ile słyszał, ale z
pewnością nie powiedziała niczego, co mogłoby go rozzłościć.
- Twoja mama jest bardzo miła.
- Nie spoufalaj się zbytnio - warknął. - Nie chcę, żeby cierpiała.
- Uważasz, że mogłabym ją skrzywdzić?
- Tak. Kiedy wyjedziesz.
No tak, oczywiście. Po tych słowach poczuła się tak, jakby wylał jej
na głowę wiadro lodowatej wody.
- Rozumiem. - Wyprostowała się. Nareszcie fragmenty układanki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum