[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ny powy¿ej ci¹g zdarzeñ pozwoli nam bardziej konkretnie
wyobraziæ sobie nastêpuj¹ca historia:
Kilka miesiêcy temu zgÅ‚osili siê do mnie zdesperowani
rodzice oSmioletniej Oli, usilnie prosz¹c o pomoc dla ich
jedynego dziecka. Dziewczynkê od ponad dwu lat leczo-
no z powodu Å‚ysienia plackowatego, a w czasie owej
pierwszej wizyty była ona niemal całkowicie łysa, co ro-
biÅ‚o na otoczeniu, w tym i na mnie, doSæ szokuj¹ce wra¿e-
nie.
Z odpowiedzi rodziców na zadawane im pytania wyło-
niÅ‚y siê takie oto fakty:
53
W rodzinie Oli od ponad dwu lat trwa kryzys spowodo-
wany zdrad¹ mê¿a, który nie mo¿e siê zdecydowaæ na po-
rzucenie ¿ony ani na zerwanie z  kochank¹ . ¯ona bardzo
xle znosi tê sytuacjê, ale równie¿ nie potrafi ani odejSæ od
mê¿a, ani przymkn¹æ oczu na jego romans. Powtarzaj¹ siê
brutalne czasami awantury. Sytuacja w domu staje siê co-
raz bardziej napiêta. MaÅ‚¿onkowie prawie nie komuniku-
j¹ siê ze sob¹ inaczej ni¿ za pomoc¹ wzajemnych oskar-
¿eñ, ataków i zÅ‚oSliwoSci. Rozwód  wisi w powietrzu. I
wtedy nagle ich niespeÅ‚na siedmioletnia, urocza, choæ bar-
dzo nerwowa i kÅ‚opotliwa córeczka zapada na dziwn¹ i
niepokoj¹c¹ chorobê. Zaczyna gwaÅ‚townie Å‚ysieæ. Jej dÅ‚u-
gie, Sliczne wÅ‚osy wypadaj¹ caÅ‚ymi pasmami, pozostawia-
j¹c odra¿aj¹ce Å‚yse placki. Przera¿eni rodzice natychmiast
podejmuj¹ czêSciowe zawieszenie broni. Zaczynaj¹ nor-
malnie rozmawiaæ o chorobie córki oraz zgodnie współ-
dziaÅ‚aæ w opiece nad ni¹ i w jej leczeniu. Odwiedzaj¹ nie-
zliczonych lekarzy. Biegaj¹ za trudnymi do zdobycia le-
karstwami. Wykonuj¹ zlecone im skomplikowane zabiegi
wokół gÅ‚owy i wÅ‚osów Oli. Awantury wÅ‚aSciwie zanikaj¹.
O rozwodzie przestaje siê mówiæ. O  kochance te¿, choæ
m¹¿ od czasu do czasu siê z ni¹ widuje. CzêSæ lekarzy
twierdzi, ¿e choroba dziecka ma podÅ‚o¿e psychiczne, ale
rodzice nie s¹ o tym przekonani. Wynajduj¹ coraz to no-
wych dermatologów, sprowadzaj¹ z zagranicy drogie spe-
cyfiki, kosztem licznych ograniczeñ wyje¿d¿aj¹ na kon-
sultacje do znanego szwedzkiego profesora. W tym sa-
mym czasie m¹¿ naciskany przez  kochankê w kierunku
podjêcia jakiejS decyzji mówi jej stale:  Nie widzisz, ¿e
mam chore dziecko? Poczekaj . ¯ona zaS na napomknie-
nia mê¿a o koniecznoSci uregulowania ich spraw odpo-
wiada:  Nie teraz. Poczekaj, a¿ maÅ‚a wyzdrowieje . I tak
dalej.
Do psychiatry, a potem do psychologa (czyli do mnie)
54
trafiaj¹ w koñcu po dwu latach, kiedy dziewczynka jest ju¿
niemal całkowicie łysa i niewiarygodnie rozpieszczona.
Prawda, ¿e trudno o tych rodzicach powiedzieæ, i¿ nie
chcieli wyleczyæ swojego dziecka? Na pewno bardzo chcie-
li. I na pewno nie zdawali sobie sprawy z tego, ¿e dziêki
chorobie dziecka przez dwa lata mogli unikaæ jakiegokol-
wiek rozwi¹zania swojego dylematu, który rysowaÅ‚ siê im
jako dwie, w gruncie rzeczy nie do przyjêcia, mo¿liwoSci 
rozwód lub pozostanie razem bez ¿adnych zmian.
Z czasem rodzice ujawnili dalsze fakty. OkazaÅ‚o siê, ¿e
ich maÅ‚¿eñstwo od pocz¹tku ukÅ‚adaÅ‚o siê nie najlepiej,
mimo i¿ byli ze sob¹ bardzo zwi¹zani uczuciowo. Spowo-
dowane to było głównie niedopasowaniem seksualnym
(du¿e zapotrzebowanie mê¿a w tej dziedzinie przy mini-
malnych potrzebach nie rozbudzonej seksualnie ¿ony)
oraz pewnymi postawami maÅ‚¿onków wobec siebie.
¯ona, mianowicie, prezentowaÅ‚a wobec mê¿a dziecinne,
roszczeniowe zachowania, domagaj¹c siê od niego staÅ‚e-
go zajmowania siê ni¹, opieki, wyrêczania w ró¿nych za-
jêciach itd. Niezmiernie rzadko byÅ‚a przy tym zadowolo-
na z tego, co robiÅ‚ partner, mno¿¹c ¿¹dania i nieustannie
zasypuj¹c go pretensjami (taki model  bycia ¿on¹ wynio-
sła ze swojego domu rodzinnego i z obserwacji swojej
matki). JednoczeSnie uskar¿aÅ‚a siê na mnóstwo rozmai-
tych mniej lub bardziej sprecyzowanych dolegliwoSci (ze
staÅ‚ym uczuciem zmêczenia na czele), które byÅ‚y czêstym
pretekstem do unikania kontaktów seksualnych. Urodze-
nie dziecka znacznie zaostrzyÅ‚o te postawy, co wyra¿aÅ‚o
siê wzrostem liczby wymagañ, pretensji i dolegliwoSci.
Postawa mê¿a wobec ¿ony byÅ‚a, w gruncie rzeczy, taka
sama jak ¿ony wobec niego. On te¿ domagaÅ‚ siê staÅ‚ego za-
interesowania swoj¹ osob¹, opieki i uznania, zasypuj¹c
współmaÅ‚¿onkê pretensjami o niedbaÅ‚e prowadzenie domu,
egoistyczne zapatrzenie w siebie, unikanie współ¿ycia itp.
55
W ten sposób obydwoje nie dostawali tego, czego od
siebie oczekiwali, poniewa¿ ka¿de z nich chciaÅ‚o głównie
braæ od drugiego, samemu nic wÅ‚aSciwie nie daj¹c. Powo-
dowaÅ‚o to znaczne miêdzy nimi napiêcia i wynikaj¹ce z
niego nieprzeliczone scysje. Urodzenie siê córki zaostrzy-
Å‚o jeszcze sytuacjê, gdy¿ ¿ona skupiÅ‚a siê caÅ‚kowicie na
dziecku, usiÅ‚uj¹c sprowadziæ mê¿a do roli  obsÅ‚ugi tech-
nicznej obu pañ.
W tym czasie m¹¿ nawi¹zaÅ‚ intymn¹ znajomoSæ ze
swoj¹ kole¿ank¹ z pracy. ByÅ‚a to kobieta doSwiadczona, o
kilka lat od niego starsza, rozwiedziona matka dziesiêcio-
letniego syna i, wedÅ‚ug jego relacji, te¿ maj¹ca  ciê¿ki
charakter . Ale za to du¿y temperament seksualny i brak
zahamowañ w tym zakresie. Ów  ciê¿ki charakter pole-
gał na apodyktycznoSci, wybuchowoSci i zaborczoSci no-
wej partnerki, która równie¿ stawiaÅ‚a ró¿ne wymagania
(np. ¿¹daÅ‚a, aby zorganizowaÅ‚ wakacje jej synowi, skoro
nie mogli ich spêdziæ razem), domagaÅ‚a siê wyÅ‚¹cznoSci i
zdecydowanie parÅ‚a do ujednoznacznienia ich zwi¹zku
poprzez rozwód partnera i zamieszkanie razem.
M¹¿ wzbraniaÅ‚ siê przed takim rozwi¹zaniem, poniewa¿,
jak twierdziÅ‚, kocha ¿onê i córkê, czuje siê za nie odpowie-
dzialny, a jako katolik nie wyobra¿a sobie rozwodu.
¯ona z kolei czuÅ‚a siê upokorzona i skrzywdzona, ale
jednoczeSnie twierdziÅ‚a, ¿e kocha mê¿a i nie wyobra¿a
sobie ¿ycia bez niego. PodkreSlaÅ‚a te¿, ¿e je¿eli zerwie on
z  t¹ kobiet¹ , to ona jest gotowa wszystko mu wybaczyæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum