[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wystarczy na niego spojrzeć, żeby pozbyć się wszelkich
wątpliwości.
- Tak, ale czy jest prawowitym spadkobiercą lorda? -powiedział
Lilliheun. - Nad tym powinniśmy się zastanowić, Drew. Posłałeś
jednego ze swoich współpracowników, żeby sprawdzili księgi
kościoła w Vixhem, prawda? Jeśli znajdzie się w nich informacja o
tym małżeństwie...
- To będzie jedynie dowód na to, że Locksley się ożenił, Clare -
przerwał mu Borhill. - Będziemy znali datę, ale nie będziemy
wiedzieli nic o potomstwie. Bo jeśli dziecko urodziło się w taborze,
jego przyjście na świat nie będzie nigdzie odnotowane. Ktoś z rodziny
Kuczenskich mógłby nam tu wiele pomóc. Dziwię się, że pan,
Eversley, nie pofatygował się, żeby odnalezć krewnych żony
Locksleya. Choćby jedną osobę, która znałaby datę urodzenia dziecka
i nazwisko ojca. Poleciłem Argosy'emu, żeby zajął się tą sprawą, ale
może mu to zająć miesiące, a nawet lata.
- Tak, a nawet jeśli kogoś znajdzie, też okrzykniecie go kłamcą i
złodziejem, któremu nie można wierzyć -burknął rozzłoszczony
Eversley. - Zamierza pan przeciągać tę sprawę latami?
63
Anula
ous
l
a
and
c
s
-Jeśli będzie trzeba. Ale co to pana obchodzi? Pan przecież nie
ma w tym żadnego interesu. Panu majątek i tytuł nie przypadną.
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego zajął się pan tą sprawą.
- Może po prostu chcę, żeby sprawiedliwości stało się zadość.
Borhill spojrzał na Eversleya z powątpiewaniem, ale
powstrzymał się od komentarza. W gruncie rzeczy też nie widział
innego rozsądnego wytłumaczenia, choć Eversley nie słynął z
umiłowania do sprawiedliwości.
- On to robi z czystej złośliwości - stwierdził adwokat, gdy
Eversley opuścił jego biuro. - Próbuje cię rozwścieczyć, Clare.
Nienawidzi cię, bo jest zazdrosny.
- Czy podpis na akcie małżeństwa jest prawdziwy? -spytał
Wheymore.
- Tak, na ile ja to mogę stwierdzić, lordzie. Jeśli to fałszerstwo,
jest wyjątkowo dobre. Ale my się nie poddamy. Będziemy gromadzić
informacje i dowiemy się o tej sprawie więcej, niż Eversley by sobie
życzył.
Lilliheun zjawił się w rezydencji Wheymore'ów o czwartej po
południu. Przyjechał zabrać Camillę na przejażdżkę do Hyde Parku.
- Proszę spojrzeć, tam jest Aurora z wicehrabią Newmontem -
zawołała wesoło Camilla. - Och, Clare, czy nie sądzi pan, że ona
wygląda przeuroczo w tej sukni?
Camilla pomachała do kuzynki, gdy ich powozy się mijały.
64
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Owszem, droga panno Quinn, ale nie jest tak piękna jak młoda
dama, która siedzi obok mnie. Kiedy wreszcie przestanie pani
kierować moją uwagę na kuzynkę?
- Nigdy - roześmiała się Camilla. - Jestem przekonana, że Rory
rozkocha pana w sobie. Stanowilibyście wspaniałą parę. Ona uważa,
że nie doceniam pańskiego oddania i powinnam panu podziękować za
pomoc, której udzielił pan Locksleyowi.
- Nie ma za co. Neiland i ja od lat się tak nie bawiliśmy. A
propos, idzie mu coraz lepiej. Jest uparty i chętny do nauki. Mówi, że
jak tylko zacznie jezdzić bezpiecznie, zaprosi panią na przejażdżkę.
Moim zdaniem będzie dla mnie rywalem do pani ręki, chociaż na
razie nie zdaje sobie z tego sprawy. Sądzi, że jesteśmy tylko
przyjaciółmi.
- Bo jesteśmy nimi, Clare. Nie poślubię pana.
- A Locksleya? Camilla zaczerwieniła się.
- Och, nie! Nigdy w życiu! Tyle razy panu powtarzałam, że nie
zamierzam w ogóle wyjść za mąż.
- Proszę o wybaczenie. Miałem nadzieję, że zmieniła pani
zdanie. Locksley to przystojny i na swój sposób czarujący mężczyzna.
No i stanie się bogaty, jeśli okaże się, że jest wnukiem księcia.
- Clare - westchnęła Camilla. - Naprawdę nie wiem, co
powiedzieć. Myślę, że nie powinnam pana zmuszać do zadawania się
z nim, ale on... nie ma nikogo. Lord Eversley wcale mu nie pomaga, a
65
on nie potrafi poruszać się w wyższych sferach. Bardzo mi go szkoda,
a pan zasługuje na największe uznanie za swoją dobroć.
Lilliheun uśmiechnął się.
- Cóż, odnoszę wrażenie, że więcej zyskałbym w pani oczach
bezwzględnością niż dobrocią, ale zapewniam panią, iż nie opuszczę
teraz jej protegowanego. Zrobię co w mojej mocy, żeby stał się
dżentelmenem. A jeśli mi się to nie uda, razem z Neilandem
przynajmniej nauczymy go powozić.
-Jest pan najodważniejszym mężczyzną, jakiego znam -
oznajmiła Camilla i wzięła Lilliheuna pod ramię. - David opowiedział
mi o wozie farmera i dyliżansie pocztowym w drodze do Portsmouth.
Ja bym chyba zemdlała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum