[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Proszę ująć kij. Lewą ręką będzie go pani podpierać i nadawać mu kierunek ruchu. O,
tak. - Pokazał, jak należy to zrobić. - A prawą trzeba powoli odciągnąć go do tyłu i
pchnąć naprzód.
Spróbowała.
- Za bardzo odchyla pani łokieć - skrytykował i złapał ją za przedramię, żeby pokazać,
jak blisko ciała powinno się znajdować.
Spróbowała jeszcze raz. Zmarszczył czoło.
- Proszę pozwolić, że jednak pomogę.
Nie czekając na pozwolenie, stanął za Felicją i otoczył ją ramionami. Pod naporem ciała
Chillingsa pochyliła się do przodu i przyjęła żądaną pozycję.
Nie była pewna, czy zaraz nie zemdleje, tak silnie podziałała na nią bliskość
wicehrabiego.
-Pokieruję pani ruchami - zapowiedział schrypniętym głosem.
Oblizała wyschnięte wargi.
- Dobrze.
Pochyliła się jeszcze głębiej i wtedy poczuła za sobą wyrazne poruszenie jego ciała.
Odwróciła się raptownie, i to okazało się błędem.
- Felicjo - szepnął, ale jego szept zabrzmiał jak żądanie.
Szeroko otworzyła oczy, bo nagle ich usta się zetknęły. Wargi Chillingsa zaczęły się
delikatnie poruszać, zachęcając ją do pieszczot. Jego drapiąca broda była doprawdy bez
znaczenia wobec burzy zmysłów, jaka nagle porwała Felicję. Odpowiedziała mu z
entuzjazmem, o jaki nigdy by się nie podejrzewała.
Chillings całował ją coraz bardziej namiętnie, aż wreszcie z jej ust wyrwało się
westchnienie. Zachęcony tym przyciągnął ją do siebie i wsunął rękę w jej włosy.
Wszystko to wydawało się tak naturalne, że Felicja poddawała się jego woli bez
najmniejszego sprzeciwu.
Zdecydowanym ruchem ujął ją w talii i posadził na stole bilardowym. Nogi Felicji
znalazły się w potrzasku, uwięzione między muskularnymi męskimi udami. Z
odchylonej przez nią głowy spadło kilka szpilek, włosy zamiotły powierzchnię stołu.
Chillings znaczył teraz pocałunkami jej odsłoniętą szyję.
Mimo utraty pamięci Felicja była przekonana, że żaden mężczyzna nigdy nie-
doprowadził jej do takiego stanu oszołomienia i podniecenia. Zdawało jej się, że straciła
wolę i całkowicie poddała się mężczyznie, który sprawił, że pragnęła tylko jednego -
doznawać pieszczot i namiętnie je odwzajemniać.
Chillings przesunął rękę i ujął jej pierś, wywołując rozkoszne mrowienie, które
rozprzestrzeniło się na całe ciało. Stanik sukni wydał się Felicji coraz bardziej
krępującym elementem garderoby.
Dotknęła skrawka jego ciała, widocznego między połami rozchylonej pod szyją koszuli,
i zaczęła rozpinać kolejne guziki. Potem położyła płasko dłonie na męskim torsie, jakby
próbowała je ogrzać.
Chillings przerwał pocałunek. Oczy miał zamglone, a wargi wilgotne.
- Felicjo, tak bardzo cię pragnę.
Ledwie zrozumiała te chrapliwie brzmiące słowa, lecz instynkt i tak podpowiedział jej
ich znaczenie. Czuła zresztą napięcie, które owładnęło jego ciałem.
- Natychmiast - powiedział głośniej.
- Natychmiast - powtórzyła szeptem. - Tak, ja też tego chcę. Nie odrywając wzroku od
Felicji, rozpiął stanik jej sukni.
Na twarzy odmalował mu się wyraz pożądania i nagle zamknął oczy. Dopiero gdy
delikatnie zsunął jej suknię z ramion, znowu na nią spojrzał.
Głośno nabrał powietrza, porażony widokiem pełnych, jędrnych kobiecych piersi,
rysujących się pod cieniutką bawełnianą koszulką. Pochylił się i zaczął drażnić sutkę
wargami, Potem delikatnie skubnął ją zębami. Igrał z nią przez cieniutką warstwę
bawełny, aż Felicja poczuła, że zaraz zacznie głośno krzyczeć. Wtedy Chillings zajął się
drugą piersią.
Była zgubiona.
Szarpnął nią spazm. Wydała okrzyk rozkoszy i bezsilnie opuściła głowę na ramię
Chillingsa, nie bacząc na to, że nie przestał pieścić jej piersi.
Gdy wreszcie przestała drżeć, Chillings ją puścił. Podniosła głowę i skrzyżowała z nim
spojrzenia. Wargi miał nabrzmiałe od pocałunków, a oczy zamglone pożądaniem. Ujął
jej twarz w dłonie, a po chwili potem znów złączyli się w pocałunku.
Zwiat zawirował Felicji przed oczami.
I nagle straciła oparcie.
Chillings raptownie się cofnął. Oddychał gwałtownie. Oszołomiona musiała
przytrzymać się krawędzi stołu bilardowego, na którym wciąż siedziała. Ogarnął ją
bezwład.
- Chyba powinna pani położyć się do łóżka - powiedział schrypniętym głosem. -
Zamknął oczy i dodał: - Sama.
Felicja zsunęła się ze stołu i z trudem stanęła, ponieważ uginały się pod nią kolana.
Poczuła, że gorący rumieniec oblewa jej twarz i szyję, szybko więc zasłoniła nagość i
odeszła.
Na szczęście w sypialni nie czekała na nią służąca. Chyba zapadłaby się pod ziemię,
gdyby musiała spojrzeć komuś w oczy po tym, co przed chwilą zaszło. Rozpięła suknię,
co zresztą nie sprawiło jej szczególnych kłopotów, ponieważ w znacznym stopniu
wyręczył ją Chillings. Czarna bombazyna osunęła się na podłogę.
Wsunęła się do łóżka okryta jedynie koszulką. Na wysokości sutek bawełna wciąż była
wilgotna od pieszczot Chillingsa. Mrowienie było nieznośne.
- Co ja najlepszego zrobiłam? - szepnęła Felicja.
Zachowała się jak rozwiązła kobieta. Nie dość, że pozwoliła na niedopuszczalną
poufałość, to jeszcze do niej zachęcała. Brakowało jej słów, żeby nazwać swoje
postępowanie.
Przekręciła się na bok i skuliła. Jeśli zdążyła owdowieć, to zapewne już kiedyś była z
mężczyzną, ale nie wydawało jej się, by miała okazję doznać tak obezwładniającej,
niewyobrażalnej przyjemności.
Nic dziwnego, że mężczyzni chcą pieścić kobiety. Tylko że nazajutrz znowu będzie
dzień, a ona będzie musiała spojrzeć Chillingsowi prosto w twarz.
Jęknęła zażenowana i z całej siły wcisnęła twarz w poduszkę, jakby w ten sposób mogła
stłumić pożądanie, które wciąż trzymało ją w swej władzy. Musi znalezć w sobie siłę,
aby spokojnie zareagować na obecność Chillingsa. Nie wolno jej rzucić mu się w
ramiona ani tym bardziej błagać o następne pieszczoty.
Powinna podjąć jedyną słuszną decyzję i opuścić ten dom, zanim wydarzy się coś
więcej. Jeśli zostanie, nieuchronnie dojdzie do zbliżenia, tak silnie na siebie reagowali.
Wtedy sytuacja stanie się niebezpieczna, ponieważ trudno będzie stłumić wyzwoloną
namiętność. A przecież każde z nich miało własne życie, chociaż chwilowo Felicja
niewiele wiedziała o swoim losie. Jednego była pewna. W tej szczególnej dla siebie
sytuacji nikomu nie należało ufać.
Rozdział piąty
Guy obudził się spięty i poirytowany. Wydawało mu się, że najbardziej błahy pretekst
może go doprowadzić do wybuchu złości. Powróciły wspomnienia poprzedniego
wieczoru, podczas którego niespodziewanie przeżyli z Felicją wybuch namiętności.
Gwałtowne pocałunki i czułe pieszczoty omal nie doprowadziły do zbliżenia. Nagle
przerwał miłosne uniesienia. Guy pomyślał z niejaką zazdrością, że Felicja zaznała wię-
cej rozkoszy niż on. Ogromnie jej pragnął, a pozostał niezaspokojony. Stąd właśnie
wzięło się rozdrażnienie. W dodatku Felicja okazała się kobietą z ognistym
temperamentem. Rozpaliła Guya jak żadna inna. Zasłonił oczy ramieniem i poczuł
zapach lawendy, którym była przesiąknięta koszulka Felicji. Dosyć tego! Musi jak
najszybciej wyrwać się z niebezpiecznego stanu ducha. Przecież nie zamierzał
romansować z przygodnie spotkaną kobietą, którą poznał tylko dlatego, że zabrał ją
pod swój dach.
- Jeffries! - zagrzmiał. Służący pojawił się natychmiast.
- Chcę pojezdzić konno.
- Tak jest. Ubranie milorda leży już przygotowane. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum