[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Potrafi zepchnąć na bok wszelkie ludzkie cechy.  Ja tez jestem ofiarą, Max.
 Wydobywa z człowieka wszystko, co najgorsze?  Zabrzmiało to jak
frazes, którym rzeczywiście było.
 Niszczy najlepszych. Zmyj z rąk krew zabójcy i wracaj do domu piec
ciasto, tulić dzieci do snu.
 Podlewać kwiaty.
Nasze myśli się spotkały. Czy był już gotów na resztę?
 Jest jeszcze coś, o czym Rees powinien wiedzieć. Dziewięćdziesiąt
procent przestępstw rozpracowywanych jest przez lokalne służby, powiedział
kiedyś. Ale przy każdej większej wpadce policji, każdym niedociągnięciu w
systemie słyszymy krzyki domagające się rozwiązań w skali narodowej. Może
jedyną odpowiedzią byłoby stworzenie ogólnokrajowej organizacji, która
pomagałaby załatwiać sprawy lokalnie, wiesz, dostarczała ludziom statystyk,
oferowała im strategie oraz umiejętności niezbędne do walki z komisjami do
spraw zwolnień warunkowych oraz z politykami.  Pochyliłam się, by dalej
rozwijać temat.  Moglibyśmy skupić te indywidualne, chaotyczne wysiłki w
jednorodną całość, struktura jest już gotowa. Moglibyśmy wznieść budowlę na
ruinach Stowarzyszenia Anonimowych Ofiar z komórkami, nazwijmy je
oddziałami, w każdym większym mieście. Moglibyśmy...
 My?
A więc tak. Max, człowiek oddany firmie, który nigdy nie pójdzie na skróty.
Nawet dla mnie, twierdził Jamie. Szczególnie dla mnie.
 Takie wyrażenie  odparłam.  Podstawy już istnieją. Każdy może na nich
budować. Chcesz jeszcze jednej głowy pod topór, Mas? Czy wyłączenie mnie
spod amnestii ułatwi zawarcie układu? To chciałeś usłyszeć?
Właśnie to chciał usłyszeć. Dostrzegłam to w jego oczach.
 Odezwę się.  Wstał.
 Kiedy?
 W ciągu tygodnia.
Odprowadziłam go do drzwi. Patrzyłam, jak klamka obraca się w jego dłoni.
Zobaczyłam, że się zatrzymuje. Powinno to być wystarczającym sygnałem
dla mnie. Dawał mi czas, bym zamknęła oczy lub odwróciła się... uciekła do
pokoju. Wyskoczyła przez okno.
Wszystko, bylebym nie widziała, co działo się z jego twarzą  ohydną
układanką rozpadającą się na kawałki.
 Czy nie wiesz, co oznacza twój układ? Na jakie męki naraża mnie ta
decyzja? Kochałem cię!
Byłam zadowolona, że się mimo wszystko nie odwróciłam. Zadowolona, że
pozwolił mi zobaczyć, co mu zrobiłam.
Ułatwiło to nieco resztę spraw, które na mnie jeszcze czekały.
Rozdział 40
Właściwie nigdy nie lubiłam Halloween. W najlepszym wypadku to
chorobliwe święto. W najgorszym... powtarzający się wciąż koszmar.
Niemniej stanowi doskonałą wymówkę, by urządzić przyjęcie. Niektórzy z
nas mieli sporo do świętowania.
Wszystko trwało tydzień, dokładnie jak obiecał Max. Wiadomość
dostarczona pięć dni temu do mojego mieszkania informowała:  Oferta
zaakceptowana .
Nie było to jednak wszystko. Kwestia, czy Karen Newman włączona będzie
do układu, czy też nie, pozostawała nadal  do dyskusji .
Męki braku decyzji trwały dalej.
Dla Maxa, nie dla mnie.
 Tak bardzo cię nienawidzi?  zastanawiał się na głos Zack, kiedy
dostarczono wiadomość.
Spojrzałam na Angelę. Ona rozumiała to lepiej.
 Max tak bardzo mnie kocha  odpowiedziałam mu.  Gdybym znaczyła
dla niego mniej...
 Nie rozumiem.
 Z jego strony byłoby to jak ratowanie własnej skóry. Czy teraz rozumiesz?
Chociaż sami nie mieliśmy pewności, podnosiliśmy na duchu innych.
Szczególnie Tony ego. Pragnęliśmy, by tego wieczora mogli pić szampana z
nieskrępowaną radością, wychwalać pod niebiosa szefa kuchni oraz niczym
prezenty rozdawać przy stole uściski i pocałunki.
Jedynie Zack został wcześniej wtajemniczony w treść mego starannie
przygotowanego toastu. Podobnie jak inni nie unikałam oddziaływania na
emocje związane z okazją, dla której się spotkaliśmy. Jednak w
przeciwieństwie do nich wyliczałam wszystkich przyjaciół, zarówno zmarłych,
jak i żywych.
Jedynie patrząc wstecz, dostrzec można, iż raczej nie był to hołd złożony
towarzyszom, lecz pożegnanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum