[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kuchni i zawołał:
- Co powiesz na kawę? Musimy jeszcze trochę poczekać, nim twoje ubrania wyschną...
Laura nie ukrywała wściekłości.
- Zapomnij o tym. Jeszcze bym się nią udławiła.
- Jeżeli nie masz nic przeciwko, ja się napiję.
- Wszystko mi jedno - odparła.
Ową ciepłą wymianę zdań przerwał dzwonek telefonu. Nick podniósł słuchawkę. ^ - Nick Farrell -
przedstawił się.
- Panie Farrell - odezwał się męski głos. - Tak miło znów pana słyszeć. Mam nadzieję, że mnie pan
pamięta?
Nick poczuł, jak włosy jeżą mu się na karku, a całe ciało oblewa zimny pot. Nienawidził tego głosu!
- Wiem, o co ci chodzi, Stokes - odparł twardo, choć wewnątrz cały się trząsł. - Nic nie wskórasz. Idz
grozić komuś innemu albo przyjdz i porozmawiaj ze mną jak prawdziwy mężczyzna!
- Nie bądz taki melodramatyczny! - zaśmiał się Stokes. - Chciałem cię tylko powiadomić, że
spędziłem urocze przedpołudnie, obserwując twoją teściową, panią Cunningham. Może chcesz
wiedzieć, czym się teraz zajmuje?
Nick poczuł, jak robi mu się niedobrze.
- Szpiegujesz Heather? Na Boga, dlaczego?! - Zobaczył szeroko otwarte oczy Laury przyglądające mu
się z troską.
- Przecież to ona opiekuje się codziennie Kate i Felicity, czyż nie?
Dziewczynki! Nick zaklął głośno. Ugięły się pod nim nogi i bez sił opadł na krzesło. Po raz pierwszy
ten mężczyzna wymówił imiona jego córek.
- Pani Cunnigham właśnie obcina główki zwiędłym różom w swoim ogródku. Ma ładny ogródek.
Przyjrzę mu się uważnie, kiedy przyjadę po twoje córki.
- To nie pomoże twojemu bratu - krzyknął Nick, ale w odpowiedzi usłyszał jedynie przeciągły sygnał.
Stokes musiał przerwać połączenie.
Z okrzykiem wściekłości Nick odłożył słuchawkę na widełki. Jego serce waliło jak szalone, a on cały
się trząsł. Oczyma wyobrazni widział tylko twarze Kate i Felicity wykrzywione w grymasie
przerażenia, podczas gdy obcy mężczyzna idzie w ich stronę...
- Nick?
Podniósł głowę i napotkał pełen współczucia wzrok Laury.
- Jakiś typ mi grozi - poinformował ją. - Tydzień temu wsadziłem do więzienia pewnego przestępcę i
teraz jego brat pragnie się na mnie zemścić.
- Czego chce?
- Grozi, że porwie dziewczynki i Heather.
- To okropne - wyszeptała z przerażeniem. - Co zamierzasz zrobić?
- Zwrócę się ponownie do policji. - Westchnął. Rozmowa ze Stokesem wyczerpała go emocjonalnie. -
Chociaż, według nich, nie mam się czym przejmować.
- Przecież ten mężczyzna śledzi twoją rodzinę!
Nickowi kręciło się w głowie. Jego serce biło ze zdwojoną siłą.
- Najchętniej zrobiłbym sobie wolne i wyjechał stąd jak najdalej.
Laura zdawała się rozważać wszystkie za i przeciw.
- I co, ukrywałbyś się tak w nieskończoność?
- Nie - przyznał, wzdychając. - Muszę znalezć jakieś bezpieczne schronienie. Ten facet zna rozkład
zajęć dziewczynek; wie, że po szkole zajmuje się nimi Heather. Muszę znalezć jakieś miejsce, o
którym on nie ma pojęcia. Wysłałbym je na farmę rodziców do Atherton, ale ojciec idzie na dwa
tygodnie do szpitala, a mama ma na głowie żniwa.
Laura milcząco skinęła głową.
- Rob i Susie wracają jutro z podróży poślubnej - powiedziała. - Dziewczynki zamieszkają w domu
Susie.
Nick przewrócił oczyma.
- To rzeczywiście świetny pomysł! Rob mógłby przenieść Susie, Kate i Fliss przez próg swojego
nowego domu; wszystkie trzy za jednym zamachem.
Laura uśmiechnęła się ciepło.
- Może to faktycznie nie najlepszy pomysł, chociaż jestem pewna, że nie odmówiliby.
- Naprawdę nie musisz się tym przejmować, to nie twoje zmartwienie - powiedział Nick bez
przekonania, powodowany jedynie grzecznością. Rozmowa z Laurą wpływała na niego kojąco.
- Nic dziwnego, że byłeś przerażony, gdy dziewczynki znikły.
- Facetowi udało się osiągnąć cel: napędził mi stracha.
Prawdopodobnie na nic się nie odważy, ale lepiej nie ryzykować.
Laura skinęła głową. W pełni się z nim zgadzała.
- A co powiesz o mojej kandydaturze? Nic o mnie nie wie... - zawiesiła głos.
- Nie... ty jesteś bezpieczna. Ale... - Spojrzał w jej błękitne oczy, przepełnione szczerą troską i
przypomniał sobie, że ma do czynienia z kobietą, która namówiła go do pracy w roli klauna, ponieważ
chciała pomóc zdemoralizowanemu striptizerowi. - Ty chyba zapominasz o własnym bezpieczeństwie
- stwierdził.
- Ale...
- O nie! Nawet o tym nie myśl - zaprotestował. - Nie musisz nam pomagać!
Laura uśmiechnęła się nieśmiało.
- Kiedy ja chcę... Taka już jestem. Nick wziął głęboki oddech.
- Czy myślisz o tym, o czym myślę, że ty myślisz? - spytał.
- Dziewczynki byłyby u mnie bezpieczne. Nikt nie wie, że... się znamy - dokończyła niepewnie.
- Ależ Lauro...
- Jutro jest niedziela, a poniedziałki mam wolne. Przez dwa dni twoje córki byłyby u mnie bezpieczne.
Mogę się nimi opiekować dwadzieścia cztery godziny na dobę, podczas gdy policja będzie szukała
tego faceta.
Przyjrzał się jej uważnie zdziwiony tym, że mówi tak spokojnie.
- Ale ty nie masz dzieci... Dasz sobie radę? Dwie małe dziewczynki potrafią niezle narozrabiać -
ostrzegł ją lojalnie.
Laura skrzyżowała ramiona na piersi.
- Wspaniale opiekuję się małymi dziewczynkami! -oznajmiła butnie.
- Ach tak? - powiedział Nick tonem, jakiego używał podczas przesłuchań. - Skąd ta pewność?
Laura uniosła dumnie brodę.
- Pracuję z dziećmi w bibliotece i szpitalu, a co najważniejsze, sama byłam kiedyś małą dziewczynką.
Nick zaśmiał się serdecznie, ale już po chwili spoważniał. Zmarszczył brwi. Ledwo znał tę kobietę.
Godzinę temu oskarżał ją o niecne zamiary, a teraz miałby skorzystać z jej wspaniałomyślnej oferty?
- Nie mogę ci się tak narzucać... - powiedział bez przekonania. W głębi duszy czuł, że propozycja
Laury była świetnym rozwiązaniem.
- Słuchaj Nick, to tylko taki luzny pomysł. Nie obrażę się, jeżeli go odrzucisz, ale nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum