[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pójdziesz, jeśli nie będziesz miała nic lepszego do roboty -
zgodził się kiedyś niechętnie.
Ani jej, ani siostrom nie wolno było brać udziału w
zawodach, mimo iż ona albo Wiara mogłyby niektóre
konkurencje wygrać.
Teraz zastanawiała się, czy takie wyrzeczenia uczyniły je
lepszymi ludzmi albo lepszymi chrześcijankami. Czy religia
musi być taka ponura i surowa? Dlaczego czczony przez ojca
Bóg miałby z dezaprobatą patrzeć na śmiech i szczęście?
Zaraz jednak porzuciła swe rozważania, bo lord Hawkston
zaczął opowiadać o herbacie.
- Ze wszystkich upraw tylko herbatę można zbierać sześć
dni w tygodniu przez cały rok na okrągło. No, trzeba wyłączyć
z tego dwa, trzy dni z okazji hinduskiego festiwalu.
Zanim jeszcze zbliżyli się do pracujących kulisów,
usłyszeli ich.
- Tamilowie są hałaśliwi i dość kłótliwi - powiedział, gdy
spojrzała na niego pytająco - ale to dobrzy pracownicy.
Gdy podjechali bliżej, Dominika zauważyła, że ludzie
zbierający herbatę mają na plecach duże bambusowe kosze,
przywiązane linką, która przechodziła przez ich czoła. Kobiety
ubrane były w kolorowe stroje, na sposób grecki owinięte
wokół ciała; koniec tkaniny przerzucały przez ramię i
okrywały nim głowy. Powstawało w ten sposób coś w rodzaju
turbana z miękkimi podkładkami w miejscu, gdzie biegła
linka. Widok był naprawdę malowniczy - ponad setka ludzi w
zielonych, czerwonych, złotych i białych strojach, stojących w
sięgających im po pas ciemnozielonych krzaczkach;
Dominika podziwiała ich szybką, zręczną pracę. Kobiety
zrywały dojrzałe liście - zawsze dwa, wraz z pączkiem - i
najpierw składały je w kupkę na dłoni, po czym zręcznym,
szybkim ruchem przerzucały ponad ramieniem wprost do
koszyka.
- Pracę nadzorują mężczyzni - wyjaśnił Hawkston. -
Nazywają ich kanganies.
Popatrzył na nich z uśmieszkiem, Dominika zaś z trudem
powstrzymała się od głośnego śmiechu.
Atrybutami ich władzy były staromodna, europejska
marynarka, turban i przymocowana do kołnierza, dyndająca na
plecach parasolka. Ta ostatnia świadczyła o wysokiej randze
noszącego ją człowieka.
- Herbatę waży się cztery razy dziennie - kontynuował
wyjaśnienia lord Hawkston. - To, ile zebrała każda
pracownica, zapisuje się w księdze rachunkowej zwanej
kannackapiller. - Popatrzył na zbieraczy z dumą w oczach. -
Przy księgowaniu nie może być mowy o żadnym oszustwie.
Każdy dokładnie wie, ile zebrał, i podana w księdze waga jest
rzeczywista.
Wszyscy wyglądali na zadowolonych i nie ukrywali
radości na widok lorda Hawkstona. Czuło się ją również w ich
głosach, gdy z nim rozmawiali, i Dominika była pewna, że ich
przywiązanie do pracodawcy jest szczere.
Nastrój zmienił się, gdy po chwili dołączył do nich Gerald.
Najwyrazniej było mu bardzo gorąco i pot spływał po jego
twarzy. Chciał chyba zaimponować wujowi, bo zsiadł z konia,
z pewnym trudem zresztą, podszedł do zbieraczy i zaczął
krytykować ich pracę. Ton jego głosu dodatkowo
zdenerwował Dominikę. Nikt oczywiście nie odpowiedział;
wszyscy kontynuowali pracę, lecz Dominika była pewna, że
oburzyło ich jego aroganckie zachowanie i głośne rozkazy,
którymi chciał ich zastraszyć.
We trójkę przyglądali się potem ważeniu herbaty przed
jednym z magazynów, który, jak wyjaśnił lord Hawkston,
zbudowany był pierwotnie na kawę.
Czas mijał zbyt szybko, zdaniem Dominiki, bo ani się
spostrzegła, jak musieli już wracać. Pojechali inną drogą.
Gerald ciągnął długą przemowę pełną samochwalstwa i
pokrętnych wyjaśnień, by wytłumaczyć jakoś lordowi,
dlaczego produkcja herbaty spadła. Obarczał winą kulisów,
nadzorców, pogodę, a nawet krzewy herbaciane, podczas gdy
w rzeczywistości należało ją przypisać jego nieudolności.
Lord Hawkston prawie się nie odzywał, lecz Dominika
widziała, że czuje się mocno zawiedziony. Przecież zostawił
plantację w doskonałym stanie, rozkwitającą z miesiąca na
miesiąc. Teraz nie tylko się nie rozwijała, ale pewnie
przynosiła straty zamiast zysków.
Ponieważ lord Hawkston nie komentował jego słów,
Gerald zamilkł, a Dominika ucieszyła się, że może jechać w
ciszy i podziwiać piękno okolicy. Zafascynowała ją otaczająca
pola dżungla; rzeczywistość przerosła jej wyobrażenia. Rosły
tam rozmaite gatunki ogromnych bambusów o pierzastych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum