[ Pobierz całość w formacie PDF ]

może czuć się nadal zmęczona. Po powrocie miała więc
okazję udać się do biblioteki. Zdumiona była różnorodnością
książek, które w niej znalazła. Wybrała dwie i wzięła je na
górę, kiedy szła odpocząć, spodziewając się, że otworzą przed
nią nowe horyzonty. Musiała jednak przyznać, że dyskusje,
które wiodła z Doranem, są daleko bardziej interesujące i
pouczające.
Wysłał ją wcześnie do łóżka i miała mu niemal za złe, że
pozbawia ją dalszej części rozmowy. A ponieważ okazał się
niewzruszony, powiedziała nieco rozdrażnionym tonem:
- Traktujesz mnie jak dziecko!
- Przeciwnie - odparł. - Traktuję cię jak kobietę, która
stanie się jeszcze piękniejsza, kiedy przestanie być taka chuda
i odzyska blask w oczach, na razie rzadko w nich niestety
goszczący.
Aleda była tak zdumiona tym, co powiedział, że patrzyła
na niego w milczeniu szeroko otwartymi oczami. W końcu,
ponieważ nadal nie przychodziła jej do głowy żadna
odpowiedz, bez słowa udała się posłusznie na górę.
Naprawdę jestem taka chuda? - zastanowiła się, patrząc w
lustro, już przebrana na noc.
Przestudiowawszy dokładnie swoje odbicie, doszła do
wniosku, że jest tak istotnie. Nawet cudowne nowe suknie nie
zdołały tego ukryć i sprawić, by Doran uważał ją po prostu za
smukłą.
Nie podobała jej się również wzmianka o oczach.
Obawiała się, czy Doran nie jest na tyle przenikliwy, by
odgadnąć, że ona go nie cierpi, a także, że paradoksalnie ma
mu za złe bogactwo, ponieważ ona sama i David doświadczyli
tak wielkiej biedy.
Jedno jest pewne - powiedziała sobie z grymasem na
twarzy - nie jestem dla niego pociągająca, czyli sytuacja jest o
wiele lepsza, niż się mogłam spodziewać.
A jednak, ponieważ była kobietą, irytowało ją, że Doran
dostrzega niedoskonałości, zamiast docenić, jaka jest ładna w
nowych strojach, o czym sama dobrze wiedziała.
Następne dwa dni upłynęły na przejażdżkach konnych,
spacerach powozem oraz ożywionych dyskusjach na setki
różnorakich tematów. W jakiejś chwili Aleda zorientowała się,
że toczą słowne pojedynki. Cokolwiek powiedział Doran, ona
zajmowała zawsze przeciwne stanowisko. Fascynujące było
przekonać się, czy uda jej się zwyciężyć z nim w dyspucie,
niezależnie od tego, czy dotyczyła ona polityki, religii, czy też
dalekich i mało rozwiniętych części świata. Bardzo prędko
zorientowała się, że on postępuje tak samo. Widziała w jego
oczach błysk, z którym - przyznawała - było mu niezwykle do
twarzy, gdy rzucał jej wyzwanie, jakby byli dwoma
adwokatami w sądzie, próbującymi obalić wzajemnie swoje
racje.
Aleda pochłaniała duże porcje wyśmienitych potraw i
zasypiała, ledwie znalazła się w łóżku. Piątego dnia
miodowego miesiąca przyznała w chwili szczerości, że jest jej
znakomicie. Była taka przerażona, że Doran zacznie ją
tyranizować i zmusi siłą, by została faktycznie jego żoną, a
tymczasem on traktował ją absolutnie bezosobowo. Ponadto
jezdzili we dwoje konno i toczyli we dwoje rozmowy, co było
dla niej nowym i wspaniałym przeżyciem. Tego ranka
pokojówka obudziła ją o ósmej, mówiąc:
- Proszę mi wybaczyć, milady, ale musi się pani
pospieszyć. Pan powiedział, że wyruszają państwo do
Londynu zaraz po dziewiątej, jeśli tylko się uda.
Aleda usiadła w pościeli.
- Wyruszamy do Londynu? - powtórzyła - ale... czemu?
- Nie mam pojęcia, milady - odpowiedziała pokojówka. -
Wiem tylko, że pan tak rozkazał!
Aledzie trudno było w to uwierzyć. Sądziła, że zostaną w
domku myśliwskim co najmniej przez trzy tygodnie, może
nawet dłużej, a teraz okazało się, że wyjeżdżają po zaledwie
pięciu dniach pobytu. Nie wiedziała, dlaczego Doran zmienił
zamiary, ale zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie
czuje się znudzony.
Aleda włożyła suknię i płaszcz, w których przyjechała z
Londynu do Leicestershire. Zbiegając ze schodów kilka minut
przed dziewiątą zobaczyła, że powóz zajeżdża właśnie przed
dom.
Doran był już w jadalni i na jej widok podniósł się zza
stołu mówiąc:
- Dziękuję ci za punktualne przybycie! I jednocześnie
przepraszam za ten pośpiech!
- Ale dlaczego musimy wyjechać? - spytała Aleda. - Nie
miałam pojęcia, że myślisz o powrocie do Londynu.
- Bo też nie projektowałem tego wcale - potwierdził
Doran. - Po prostu dostałem wiadomość i muszę koniecznie
być w Londynie jutro.
Aleda czekała na dalsze wyjaśnienia, ale nie powiedział jej
nic więcej. Pomyślała, że jeśli chce trzymać powody wyjazdu
w tajemnicy, ona nie ma zamiaru okazywać nadmiernej
ciekawości.
Zabrała się więc do śniadania. Kiedy je kończyła, jej
własna pokojówka oraz lokaj Dorana zdążyli już odjechać
brekiem zaprzężonym w sześć koni, żeby znalezć się w
Londynie przed państwem.
Buda ich powozu była opuszczona, a słońce świeciło
jasno. Gdy ruszyli, Aleda poczuła, że ogromnie żal jej
wyjeżdżać. Przybyła tu w stanie paniki, ale wszystko okazało
się jakże różne od jej przypuszczeń. Teraz obawiała się, że
kiedy dojadą do Londynu, cała jej beztroska i radość, choćby
nawet czasowe, znikną bezpowrotnie.
- Czym się trapisz? - spytał Doran, powożąc z właściwą
mu zręcznością wąskimi drogami prowadzącymi do szerokiej
głównej drogi.
- Skąd wiesz, że... się trapię? - odparła Aleda, Nie sądziła,
że przyglądał jej się, odkąd wyjechali z domu - konie zdawały
się pochłaniać całkowicie jego uwagę.
- Ponieważ potrafię wyczuć, co myślisz - wyjaśnił po
prostu.
Aleda spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Jak to możliwe?
- Wyczuwałem to od pierwszej chwili, kiedy cię
zobaczyłem - wyznał.
Aleda odwróciła od niego oczy.
- Jeśli rzeczywiście czytasz w moich myślach -
powiedziała po krótkiej chwili - musisz tego poniechać!
- Dlaczego?
- Dlatego, że czułabym się bardzo skrępowana, a poza
tym własne myśli powinno się trzymać w tajemnicy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum