[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słowami, które cisnęły mu się na usta. Opanowawszy się
jednak warknął tylko:
- Gdzie jest ten chłopak? W mieście?
- Nie. Czeka na zewnątrz, w powozie.
W ciszy, która teraz zapadła, słychać było jedynie ciężki
oddech Garsona. W końcu burknął głosem, który brzmiał po
trosze jak pomruk wzbierający w gardzieli głodnego lwa:
- Proszę go tu przyprowadzić. Chcę go zobaczyć!
Uśmiechnąwszy się, Roberta otworzyła drzwi i poszła długim
korytarzem w kierunku drzwi frontowych. W hallu czekał już
na nią służący.
- Pan Garson pragnie zobaczyć chłopca, który przyjechał
wraz ze mną - wyjaśniła mu dziewczyna i nie zważając na
wyraz osłupienia, który zagościł na poczciwej twarzy lokaja
wychyliła się przez okno.
- Danny, chodz tutaj! - zawołała w stronę powozu.
Natychmiast jego drzwi otworzyły się i Danny razem z
nieodłącznym Kolumbem zeskoczyli na podjazd.
- Właściciel tego domu chce z tobą mówić - powiedziała
Roberta podchodząc do chłopca i biorąc go za rękę.
Służący poprowadził tym razem ich obydwoje aż do drzwi
gabinetu Garsona i otworzył je. Kolumb kręcił się pod nogami
Roberty, wszystko dokładnie obwąchując.
Garson siedział wciąż za swoim biurkiem. Na pierwszy
rzut oka wydawało się, że jest niezmiernie czymś zajęty.
Roberta odniosła jednak wrażenie, że dostrzega na jego twarzy
starannie ukrywaną ciekawość. Popchnęła lekko Danny'ego w
kierunku biurka i chłopiec podszedł śmiało do nieznajomego
mężczyzny, który mierzył go takim samym badawczym
spojrzenie, jak przedtem Robertę. Ku zaskoczeniu dziewczyny
Danny nie zatrzymał się jednak przed biurkiem, tylko
obszedłszy je dookoła stanął tuż przy panu Garsonie.
- Pan Bert mówił, że buduje pan najszybsze parowozy na
całym świecie! - powiedział głośno. - Czy mógłbym zobaczyć
któryś z nich?
Roberta nie miała pojęcia, że Danny przysłuchiwał się
uważnie jej rozmowie z Bertem, kiedy to młody człowiek
zaczaj opisywać z entuzjazmem najnowszy model parowozu
zaprojektowany przez Garsona. Według tego, co mówił, miała
to być największa i najszybsza maszyna parowa na całym
kontynencie amerykańskim.
- To będzie prawdziwa sensacja! - zapalał się Bert. -
Proszę sobie wyobrazić: najszybszy pociąg ekspresowy na
świecie! Nasi konkurenci pękną ze złości, kiedy się o tym
dowiedzą!
- Co wiesz o moim nowym silniku parowym? - spytał
Garson podejrzliwie.
- ...że parowóz, który będzie go miał w środku,
prześcignie z łatwością wszystkie inne! - mówił Danny z
wypiekami na policzkach. - A ja, kiedy już dorosnę, zostanę
jego maszynistą!
- Dlaczego interesujesz się pociągami? - indagował
Garson.
- Bo szybko jeżdżą, a ja lubię szybką jazdę. Mogą
przewozić ludzi z miejsca na miejsce w całkiem bezpieczny i
wygodny sposób. Można nimi jechać, gdzie się tylko chce!
- To jest najbardziej trafne wyjaśnienie, jakie słyszałem w
życiu! - zauważył Garson. - Jak masz na imię, młody
człowieku?
- Wszyscy mówią na mnie  Danny" - powiedział
chłopiec. - Ale na chrzcie dostałem imię  Daniel".
Robercie przypomniało się nagle opowiadanie ze Starego
Testamentu, kiedy to imiennik Danny'ego obłaskawił grozne
lwy, które miały go pożreć.
,,Zdaje mi się, że historia lubi się powtarzać" - pomyślała
z humorem.
Srogi lew i tym razem nie miał zamiaru pożerać
bezbronnego Daniela. Wręcz przeciwnie: rozłożył na biurku
jakieś plany imponujących rozmiarów, po czym zaczął
udzielać chłopcu wyjaśnień. Danny od czasu do czasu zadawał
mu niezwykle roztropne pytania, na które Garson odpowiadał
z całą powagą. Gdy zaczął objaśniać mu, w jaki sposób
parowóz będzie mógł uzyskać niespotykaną dotąd szybkość,
chłopiec aż westchnął z zachwytu.
- To będzie strasznie fajny pociąg! - stwierdził. -
Najfajniejszy na całym świecie! Czy będę mógł nim pojechać,
jak tylko zostanie zbudowany? Proszę mi obiecać!
Garson musiałby chyba mieć serce z kamienia, gdyby
odrzucił prośbę chłopca, patrząc w jego pełne nadziei, szeroko
otwarte oczy i przejętą dziecinną buzię. Ten surowy
mężczyzna wydawał się zresztą całkowicie zawojowany przez
Danny'ego, co wprawiało Robertę w niemałe zdumienie.
- Być może będziesz pierwszą osobą, która pojedzie
moim nowym parowozem - powiedział konstruktor składając
plany. - Muszę ci tylko, młody człowieku, uświadomić jedną
bardzo ważną sprawę. Jesteś pierwszą osobą spoza mojego
biura, która widziała projekt tej maszyny. Wiedz, że mam
wrogów, którzy dużo by dali za to, aby znalezć się na twoim
miejscu, gdyż jedyną rzeczą, o której marzą, to wykradzenie
tych planów!
- Czy to oznacza, że wtedy nie pan, a oni wybudowaliby
ten parowóz?
- Dokładnie tak! - potwierdził Garson. - Musisz więc
zachować to, co widziałeś, w najgłębszej tajemnicy.
Rozumiesz?
- Obiecuję, że nie pisnę nikomu ani słówka! - obiecał
Danny z przejęciem i podchodząc bliżej pana Garsona spytał:
- Czy powiedział pan, że będę pierwszą osobą, która
wypróbuje pańską maszynę?
- Oczywiście! - odparł tamten. - Jeśli będziesz jeszcze
tutaj w czasie, gdy zostanie skończona!
Widząc, że Roberta patrzy na niego wyczekująco,
oświadczył:
- No dobrze, niech będzie tak, jak pani sobie życzy.
Możecie sprowadzić się tu obydwoje. Jeśli chłopak musi się
bawić i hałasować, niech robi to tak, abym tego nie słyszał!
Spojrzawszy nagle ze zgrozą na Kolumba, dodał nie
znoszącym sprzeciwu tonem:
- Ale żadnych psów! Nie zniosę, aby jakiś kundel kręcił
mi się po domu!
Danny podszedł do pana Garson i położył mu rękę na
ramieniu.
- Kolumb nie jest zwyczajnym psem - powiedział patrząc
mu błagalnie w oczy. - Jest bardzo spokojny i dobrze
wychowany. Jeśli nie życzy pan sobie go widzieć, ukryje się
tak, że nikt nie będzie nawet wiedział, iż jest tutaj!
- Może tu mieszkać, ale tylko w psiej budzie! -
powiedział twardo gospodarz.
- Więc ja zamieszkam w niej razem z nim - oznajmił
Danny. - A wtedy pan zapomni o naszej umowie i wyśle
parowóz w pierwszą podróż beze mnie! - Danny mówił
patrząc śmiało w surowe oblicze pana Garson. - Proszę,
bardzo proszę, niech pan się zgodzi na Kolumba. Nie będzie z
nim żadnego kłopotu. Będę się nim opiekował sam, a on
będzie się opiekował mną!
- Dobrze, spróbujmy! - rzucił ostro konstruktor. - Ale
jeżeli chociaż raz usłyszę jakiś hałas albo pies coś nabroi,
wyprowadzicie się stąd wszyscy troje. Zrozumiano?
- Obawiam się, że stawia pan warunki, których trudno
nam będzie dotrzymać! - powiedziała śmiało Roberta.
- Dobry Boże, kobieto! - wykrzyknął pan Garson. -
Przecież to pani osiągnęła wszystko, o co jej chodziło!
Chłopiec i pies w moim domu! Czego można chcieć więcej?
Roberta roześmiała się.
- Przyrzekam, że nie sprawimy panu kłopotu - zapewniła
go. - A ja naprawdę znam arabski na tyle dobrze, żeby
dopomóc panu w zaopatrzeniu w parowozy wszystkich
szejków na świecie!
Mówiąc te słowa spostrzegła coś jakby cień uśmiechu,
który czaił się w kącikach ust pana Garsona.
- W porządku - oświadczył konstruktor. - Proszę posłać
powóz po bagaże pani i chłopca oraz udać się do mojej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum