[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przecież minęły stulecia, a nie był to wybuch czy pożar, lecz po prostu silny wstrząs i upadek. Oczywiście, istoty
żywe zginęły albo we wnętrzu statku, albo spadły do rozpadliny, lub zostały zasypane podczas trzęsienia ziemi,
lecz ultratrwałe tworzywa, z których zrobiony był statek oraz wszystkie przyrządy i aparaty ucierpiały znacznie
mniej. Niestety, widocznie większa część szczątków statku wpadła do rzeki. Widać teraz, że na tarasie pozostało
nie wszystko. Z tych kawałków nie można zrekonstruować statku kosmicznego, a na ekranie telewizora nie
widzieliśmy na razie większych fragmentów.  Sołowiow podniósł z rozesłanej na ziemi plandeki lekki odłamek,
powleczony opalizującą emulsją.  Sądzę, że to jest część korpusu statku. Czy zgodzi się pan ze mną, sir
Osborne?
 Oczywiście!  odpowiedział sir Leslie.  Z zainteresowaniem słucham pana. Proszę, niech pan mówi dalej.
 To już chyba wszystko  rzekł Sołowiow.  Niewiele mam teraz do powiedzenia. Najważniejsze jest to,
byśmy pomyślnie przywiezli te materiały do domu. Jakie bogate żniwo!  %7łelazna maska" popracuje jeszcze jutro,
może uda się uzyskać coś nowego. Będziemy musieli postarać się zebrać wszystko, co się da. Nie orientuję się
tylko, gdzie może się znajdować zbiornik z paliwem atomowym.
 Może w rzece?  powiedział Pietia.
 Nie, co też pan! W takim wypadku mielibyśmy do czynienia z radioaktywną wodą. A przecież liczniki zacho-
wywały się spokojnie. Nie, zbiornika w rzece nie ma, musimy więc być bardzo ostrożni. W zasadzie trzeba by .go
wydobyć z wąwozu i zakopać głęboko w ziemi. Ale jak to zrobić? Nie mamy dostatecznie grubych płyt ołowia-
nych. Ukryć w skale również nie możemy bez pomocy saperów i materiałów wybuchowych. Zresztą, gdyby się
nawet udało nam zrobić otwór w skale, to czym byśmy go zamknęli? Sądzę więc, że lepiej dać spokój
zbiornikowi... a w ogóle wynieśmy się stąd jak najprędzej.
 Dlaczego ten hełm jest taki wielki?  zapytała Ma-sza.  Czyżby Marsjanie mieli aż tak duże głowy?
 Mnie to również zaciekawiło  odrzekł Sołowiow.  Widzi pani, astronomowie uważają, że istoty rozumne
zamieszkujące inne planety zbudowane są na ogół na podobieństwo człowieka. Rzecz jasna, że nie jest to pełne
podobieństwo, lecz zbieżność niektórych najistotniejszych cech. Mogą one na przykład mieć kilka rąk lub kilka
nóg, lecz podział na kończyny dolne, służące przede wszystkim do poruszania się, i na kończyny górne, służące
do wykonywania bardziej złożonych czynności, musi niewątpliwie istnieć. Pamięta pani, co mówił Engels o roli
ręki w rozwoju człowieka. Odnosi się to oczywiście nie tylko' do mieszkańców naszej planety. Można więc
przypuszczać, że istoty rozumne mogą mieć ręce i nogi rozmaitych kształtów i w różnych ilościach. Oznacza to
również, że położenie ciała istoty rozumnej powinno być pionowe, a nie poziome jak u zwierząt. Wydaje mi się, że
Wells nie miał podstaw, by przedstawiać Marsjan jako straszliwe, krwiożercze mięczaki, które nie mogą się
poruszać bez pomocy maszyn! Jasne jest również, że taka istota musi mieć co najmniej dwoje oczu, by uzyskać
trójwymiarowość obrazu. A organy wzroku, słuchu, węchu oraz innych nie znanych nam zmysłów, znajdują się
zapewne w najwyżej
umieszczonej części ciała. A więc musi istnieć głowa o takim lub innym kształcie.
 Pocieszył mnie pan!  zawołał Zdumiony Kostia Lisowski.  Dobrze, że mają przynajmniej głowę. Czy
wyobrażacie sobie państwo takiego potwora o sześciu nogach, sześciu rękach i trzech parach oczu? Brrr!
 Jeśli taki potwór popatrzy na ciebie, to powie: a cóż to za kloc?  powiedział Pietia Wieniewcew.  Jak on
się może utrzymać na dwóch łapach? I co może zrobić tymi nieszczęsnymi dwiema rękami?
 Słusznie!  zgodził się Kostia.  Sądzę, że w zasadzie, przydałoby się każdemu z nas mieć jeszcze jedną
rękę!
Rozmowa toczyła się w języku rosyjskim. Przetłumaczyłem ją Anglikom. Mendoza słuchał z szeroko otwartymi
oczami, wcale się nie śmiał.
 Alejandro, czy to prawda?  szepnął mi na ucho.  To wszystko, co mówią o ludziach z innych gwiazd?
 Oczywiście  odpowiedziałem szeptem.  Biorąc ogólnie, prawdą jest, że istnieją i mogą mniej więcej tak
właśnie wyglądać. Przecież pan chyba wiedział o tym dawno, Luis, od chwili gdy pan rozpoczął współpracę z
nami. Słyszał pan przecież tyle razy, że szukamy śladów pobytu Marsjan na Ziemi.
 Słyszałem, ale nie wierzyłem!  wyznał szczerze.  Panno Zwięta, jakie cuda! Czy nie uważa pan, że my
wszyscy jesteśmy trochę stuknięci?
Odpowiedziałem, że bynajmniej tak nie uważam. I zacząłem przysłuchiwać się wywodom Sołowiowa, który
twierdził, że duży rozmiar hełmu niekoniecznie związany jest z rozmiarem głowy Marsjan, możliwe, że jest to po
prostu cecha szczególna konstrukcji.
 Lecz większość astronomów jest zdania, że wzrost mieszkańca danej planety uzależniony jest od jej rozmia-
rów. Im mniejsza jest masa planety, tym mniejsza jest siła ciążenia i tym wyższego wzrostu może być jej miesz-
kaniec, bo jest mniej przeszkód hamujących rośniecie. Tak, iż według obliczeń tej teorii Marsjanie powinni być
trochę
wyżsi od nas. Czy zgadza się pan z tym twierdzeniem, sir Osborne?
 Nie... raczej nie  -odparł Osborne.  Uważam ten argument za niezbyt przekonywający. Po pierwsze,
mieszkańcy każdej planety przystosowali się w ciągu tysiącleci do istniejących warunków  dlaczego nie mieliby
wyrównać siły ciążenia siłą swojej muskulatury? Gdyby mieszkańcy Ziemi znalezli się w dzieciństwie na Marsie,
mogliby rosnąć w przyśpieszonym tempie. Ale nie Marsjanie. Z tej teorii wynikałoby również, że na Jowiszu
mogłyby mieszkać tylko karły, a na asteroidach  gdyby były zamieszkane  wręcz przeciwnie, same olbrzymy.
Nie ma co, świetnie by się 'tam czuli! Ale proszę powiedzieć, dlaczego istota rozumna miałaby w tym względzie
zachowywać się inaczej niż inne? Prawo ciążenia jest jednakowe dla wszystkich. A przecież na Ziemi istnieją
słonie, wieloryby, hipopotamy, nosorożce, żyrafy, strusie i inne zwierzęta, którym wielki wzrost wcale nie prze-
szkadza. Nie mówię już o dinozaurach i innych gigantycznych potworach. Uważam za bardzo prawdopodobne, że
Marsjanie są tego wzrostu co my i wyglądają mniej więcej tak samo jak my. Potwierdza to w pewnym stopniu
relacja de Farnesia.
 Tak, ale on wcale nie miał ochoty opisywać ani Marsjan, ani ich statku  wtrąciłem.
 Co do statku kosmicznego to rzecz zrozumiała. Słownik człowieka XVI wieku nie zawierał odpowiednich do
tego celu słów  rzekł Osborne.  Lecz o Marsjanach de Farnesio, mimo swojego lęku i obaw, podaje kilka cie-
kawych informacji. Po pierwsze, byli mniej więcej jego wzrostu. Tak jest! W przeciwnym razie podkreśliłby wzrost
jako atrybut ich wielkości. Następnie  byli człekokształtni. W najogólniejszych zarysach. To znaczy, posiadali
dwie ręce i dwie nogi. W przeciwnym razie de Farnesio uznałby ich za szatańskie plemię. Przecież Bóg stworzył
człowieka na obraz i podobieństwo swoje. A zepsuć ten obraz może tylko szatan. Diabły mogą mieć rogi i ogon
oraz kopyta,
a aniołów odróżniają od ludzi tylko skrzydła. Tak powinno było wyglądać rozumowanie de Fairaesia. A to, co na-
pawało go lękiem, związane było widocznie z osobliwym wyglądem twarzy Marsjan. Przecież pisze, że  Wygląd
zaś mieli ni to człowieczy, ni to anielski". Ja jestem również zdania, że z naszego punktu widzenia nie byli
podobni do aniołów. Mam w tym wypadku na myśli aniołów jako ideał harmonijnej piękności człowieka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum