[ Pobierz całość w formacie PDF ]

widzieli pierwszy raz w życiu. Mara wierzyła Luke’owi bezgranicznie, więc ani chwili nie
wahała się z odpowiedzią.
- My, Jedi, musimy robić, co możemy, i wspierać się nawzajem - powiedziała. - Tym
bardziej, że w Zaćmieniu jest wielu, którzy nam pomogą.
- To dobrze. Jeszcze może się wam przydać ich pomoc.
Tym razem na twarzy Saby nie było widać uśmiechu. Istota odwróciła się do Threepia
i wychrypiała coś w swoim języku.
- O rety! - Fotoreceptory złocistego androida rozjarzyły się alarmującym blaskiem. -
Doprawdy?
Saba warknęła coś w odpowiedzi.
- To było tylko takie powiedzenie - odparł urażony C-3PO, ale odwrócił się i ruszył w
kierunku kanonierki Saby. - Nie chciałem przez to dać do zrozumienia, że kłamiesz.
Małżonkowie wymienili zaniepokojone spojrzenia. Mara uświadomiła sobie, że także
musi prosić Sabę o przysługę. Miała właśnie powiedzieć jej, o co chodzi, ale uprzedził ją
Luke, który, jak zwykle, znał myśli żony, zanim jeszcze zrodziły się w jej głowie.
- Posłuchaj, Sabo - zaczął. - Może twoi Dzicy Rycerze także zechcą wyświadczyć nam
przysługę? - zapytał. - Chodzi o przetransportowanie w rejon bitwy dużych ilości sprzętu
naukowego.
-I naukowca- dodała Mara. - To mogłoby oznaczać dla was udział w walce, zwłaszcza
gdybyście się dowiedzieli, gdzie znaleźć wojennego koordynatora Yuuzhan, tak zwanego
yammoska.
Mara nie była pewna, czy Saba ją usłyszała. Barabelka patrzyła wysoko ponad ich
głowami. Zmarszczyła brwi jeszcze bardziej, jakby intensywnie myślała.
- Mistrzu Skywalkerze - odezwała się po chwili. - Czy wiesz, gdzie w tej chwili
znajduje się Eelysa?
Mara wyczuła, że jej męża ogarnia coraz większy niepokój, bliski przerażeniu.
- Przebywa na Korelii - odparł - gdzie dyskretnie śledzi rozwój sytuacji.
Saba spojrzała w jego oczy.
- Sądzisz, że może jej zagrażać niebezpieczeństwo? - zapytała. Dopiero teraz Mara
także to wyczuła. Jej mąż troszczył się tak bardzo o wszystkich uczniów swojej Akademii i
spędził z nimi tyle czasu, że po prostu nie mógł nie zadzierzgnąć z każdym z nich silnej więzi
uczuciowej, która na zawsze połączyła wszystkich w Mocy. Eelysa również spędziła wiele
lat, ucząc Sabę, tyle że w o wiele trudniejszych warunkach niż te, które zapewniał swoim
uczniom mistrz Skywalker. Nic więc dziwnego, że obie Jedi łączyła o wiele silniejsza więź -
na tyle silna, że Barabelka natychmiast się orientowała, ilekroć jej mistrzyni zagrażało coś
złego.
- Nie zawsze potrafimy przewidzieć, co knuje Thrackan Sal-Solo i jemu podobni -
rzekła Mara. - Nie spodziewaliśmy się jednak, aby wyprawa Eelysy miała okazać się
niebezpieczna. Korelianie nawet nie wiedzą, że przebywa na ich planecie.
- Może jakoś się dowiedzieli - stwierdziła Saba - a może chodzi o coś innego, ale
wyczuwam jej przerażenie.
- Przerażenie? - powtórzył mistrz Jedi, przenosząc spojrzenie na żonę. - To zupełnie
do niej niepodobne.
Barabelka pokręciła głową.
- To prawda - przyznała. - Zajmiemy się tym, ale dopiero kiedy wasz sprzęt i wasz
naukowiec znajdą się na pokładzie mojej kanonierki. Bez trudu odnajdziemy tego yammoska,
a raczej to on nas odnajdzie.
- Dziękuję - ucieszył się Luke. - Poinformuję Danni, że może się tym zająć.
Wyjął kieszonkowy komunikator i zawiadomił Danni, że będzie jej towarzyszyła Saba
Sebatyne, a nie Kyp Durron. Młoda kobieta niezmiernie się ucieszyła, gdy to usłyszała.
Chwilę później rampa towarowa „Cienia” opadła, a Danni i piloci eskadry Saby zaczęli
przenosić skrzynie ze sprzętem naukowym.
Niebawem wrócił C-3PO w towarzystwie trojga krzepkich Barabelów. Chociaż każda
istota była niewiele wyższa od Saby, wszystkie trzy miały ciała pokryty purpurowo-zielonymi
łuskami, co dowodziło, że całkiem niedawno osiągnęły wiek dojrzały. Wszystkie miały także
przypięte do pasów świetlne miecze.
- Mistrzu Skywalkerze, mamy do ciebie pewną prośbę - zaczęła Barabelka. -
Lecieliśmy na Yavin Cztery, ale z powodu wojny i blokady musieliśmy zmienić trasę lotu.
Proszę, zechciej przyjąć tych troje młodych piskląt i ukaż im drogę, jaką mają kroczyć, jeżeli
pragną zostać prawdziwymi Jedi. Ta, która z tobą rozmawia, wciąż jeszcze ma w sobie za
dużo łowczyni, aby mogła ich tego nauczyć.
Luke i Mara wymienili zaskoczone spojrzenia. Potem kobieta popatrzyła na obcą
istotę.
- Czy to twoje dzieci, Sabo? - zapytała Mara.
- To jej pisklęta, ale tylko ten młody samiec jest jej dzieckiem -odparła Barabelka. -
Jeżeli chodzi o te dwie samice, mają tę samą matkę. Ojciec jednej jest także ojcem jej samca,
ale ona, rzecz jasna, nie ma pojęcia, której.
Istoty ludzkie kompletnie nie potrafiły się zorientować, kto jest czyim ojcem. Mara [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum