[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szopy jak stado posłusznych owieczek.
W teatrze nie było kurtyny, a siedzenia dla publiczności nie
miały oparć. Scena i kulisy zajmowały jedną połowę szopy, a rzędy
ław do siedzenia drugą. Mimo że scenografii daleko było do
elżbietańskiego przepychu, widz z łatwością mógł w niej rozpoznać
fasadę wiejskiego domu z balkonem po prawej.
Zwiatła przygaszono. Z głośników dobiegło widzów
zawodzenie, które wraz z postaciami wskazującymi na niebo miało
symbolizować lądowanie UFO. Wkrótce w różanym ogrodzie przed
domem pojawił się statek kosmiczny. Na scenę wkroczył przybysz z
kosmosu, mierzący jakieś dwa metry. Publiczność, która rozpoznała w
aktorze Dereka Cuttlebrinka, szalała z entuzjazmu. Ubrany w mundur
z czasów wojny secesyjnej kosmita oświadczył Ziemianom, że znalazł
się tu w dwudziestym wieku wskutek błędnych wyliczeń. Rola ta była
dla Dereka nie lada wyzwaniem; autor sztuki najwyrazniej nie chciał
dać mu chwili wytchnienia i kosmita praktycznie nie schodził ze
sceny.
W czasie przerwy, kiedy publiczność z wyrazem ulgi powstała z
twardych siedzeń, Qwilleran mógł usłyszeć następujące komentarze:
Elizabeth Hart:  Czyż on nie jest utalentowany? Tyle tekstu na
pamięć i żadnego potknięcia!
Lyle Compton:  Czy ten facet kiedyś przestanie rosnąć?
Arch Riker.  Ta sztuka wreszcie umieściła UFO tam, gdzie jego
miejsce - w dziale głupie komedyjki .
Junior Goodwinter:  Słyszałem, że wyprzedano już bilety na
najbliższe trzy tygodnie .
Najwyrazniej gwiazdą wieczoru był Derek. Pod sceną usadowiły
się jego najzagorzalsze fanki, na każdy jego gest i słowo reagujące
wybuchem histerii. Po ostatnim akcie z gardeł wszystkich
zgromadzonych rozległ się taki krzyk entuzjazmu, że zdawało się, iż
za moment stodoła rozleci się jak mury Jerycha.
Przy wyjściu Junior chwycił Qwillerana za ramię.
- Co powiesz na jutrzejszy lunch? Chciałbym z tobą o czymś
porozmawiać.
- Pod warunkiem, że przyjedziesz do Mooseville - zastrzegł
Qwilleran. - O drugiej mam spotkanie w Fishport. Wpadniemy do
 Domu Owena i zobaczymy, jak Derek radzi sobie w innej roli.
Następnie natknął się na Archa czekającego na Mildred. Stał
obok strzałki wskazującej na wystawę za szopą.
- Czy abstrahując od twardych siedzeń, podobało ci się
przedstawienie? - spytał przyjaciela Qwilleran.
- Mam tylko nadzieję, że to nie początek kolejnej ufomanii.
Ludzie sami się nakręcają, z moją żoną na czele.
- Rozumiem cię doskonale - powiedział Qwilleran. - Ale radzę
się uzbroić w cierpliwość.
- Moja cierpliwość już się wyczerpała. Powiedziałem: dosyć!
Toulouse non stop siedzi i gapi się w niebo na kocią modłę. A Mildred
twierdzi, że ona widzi kosmitów... O wilku mowa.
- Przepraszam, że musieliście na mnie czekać - powiedziała
zdyszana Mildred. - Trochę czasu minęło, zanim się tu dopchałam.
Wpadniesz do nas na przekąskę, Qwill?
- Dzięki za zaproszenie, ale muszę skrobnąć recenzję, póki
jeszcze wrażenie po spektaklu jest dostatecznie świeże.
- No cóż! Zaparkowaliśmy jakąś milę stąd - powiedział Arch. -
A ty?
- Tuż przy szopie. Przywilej recenzenta.
- Proszę, proszę, jaki szczwany lis! A ja prowadzę tę cholerną
gazetę i do teatru muszę dreptać całą milę!
- Mam więc propozycję. Ty napiszesz za mnie recenzję, a ja
odtransportuję ci do domu twoje auto. Zgoda?
Zgody nie było.
Qwilleran nie żałował przeprowadzki do Moose County. Ale od czasu
do czasu tęsknił za dziennikarskim towarzystwem, wymianą
poglądów w redakcji czy stołówce klubu prasowego. Lokalne
odpowiedniki profesjonalnego życia, jak planowane spotkanie z
Juniorem, były zaledwie jego skromną namiastką.
Junior i wąsacz dotarli do  Domu Owena dokładnie w tym
samym momencie. Razem też weszli do restauracji.
- Witamy gwiazdę! - wykrzyknął Junior na widok Dereka.
- Zwietny występ - potwierdził Qwilleran. - Utrafiłeś idealnie w
tę prowincjonalną mieszankę realizmu z kompletnym nonsensem.
Kiedy siedli, Junior zwrócił się do Qwillerana:
- Czy sądzisz, że ta sztuka znów rozpęta histerię wokół
kosmitów lądujących w Mooseville? Wiesz, jaki tutejsi ludzie mają
stosunek do UFO. Tu nikogo nie interesują sprawy wielkiej polityki
czy biznesu. Lud chce tych samych bajek co dawniej. Rozumiem, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum