[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wywiadom z herosami popkultury, dostrzeżemy, że w bardzo wielu wypadkach rozmowa w
naturalny sposób zbacza w stronę narkotyków, uzależnienia, udanych i nieudanych prób
wyjścia z nałogu. Jeśli dzisiejsi bohaterowie w ogóle wałczą, to z demonami chemii, ze
smokami psychoz i z czarownikami, których podstępne metamorfozy polegają na zmianie
wzorów strukturalnych.
Bohater Znikającego punktu jechał donikąd. Pragmatyczny cel był jedynie pretekstem
dramaturgicznym dla fabuły. Posługując się prochami, pozwalał swojemu umysłowi i ciału
zanegować związek czasu i przestrzeni z własną biologią. Jego śmierć nie tyle była tragedią,
ile wyrazem akceptacji dla istnienia w stanie czystym, istnienia, które nie jest uwięzione
między przyczyną i skutkiem. Należy podejrzewać, że nasz Kowalski jako medium w swojej
popmistycznej podróży używał amfetaminy lub jej pochodnych. Kto wie, czy nie od niego i
jego białego dodge a wzięła się nazwa  speed na określenie tej grupy substancji.
Tych samych środków używają dzisiaj uczniowie, studenci i młodzi, ekspansywni ludzie
interesu. Ich cele są jak najbardziej pragmatyczne. Narkotyk nie służy już do zrywania
opresyjnych przyczynowo-skutkowych więzów, w jakie wikła nas rzeczywistość. Wręcz
przeciwnie - jest wykorzystywany do tego, by te więzy zacieśnić, intensyfikować i pogłębiać.
Nieustanna dyspozycyjność, aktywność,  kreatywność , konkurencyjność - wszystkie fetysze
rozwiniętej cywilizacji - domagają się ofiary, której nie wspomagane niczym ludzkie ciało nie
jest w stanie złożyć. Paradoks polega na tym, że fakt używania narkotyków przynajmniej
teoretycznie nie jest akceptowany społecznie, natomiast cele, które cieszą się najwyższym
społecznym uznaniem, są możliwe do osiągnięcia w znacznym stopniu za pomocą
narkotyków. Wystarczy, że wyobrazimy sobie środek, który umożliwia nam nieprzerwaną i
wydajną pracę przez, powiedzmy, pięć dni w tygodniu, uzupełniony jakimś udoskonalonym
prozakiem umożliwiającym równie intensywny relaks i wypoczynek przez dwa pozostałe dni.
Oczywiście, nieefektywny ruch, sen, prosta bezczynność byłyby z tego idealnego królestwa
raz na zawsze wygnane.
O środkowej Europie
W marcu, gdy spływają śniegi i wieje mokry wiatr, poczucie daremności wypełnia duszę
jak poroniona wersja imperatywu kategorycznego. Spod białego i okrągłego wyłazi bure i
zgniłe, a wokół tylko monotonny horror przyrody, z którego nie płynie żadna nauka prócz tej,
że ze swoją linearną i progresywną wizją egzystencji nie jesteśmy koroną, ale aberracją
stworzenia. W takie dni Makarenko dziwnie przypomina Płatonowa, kilka tysięcy lat tradycji
judeochrześcijańskiej nie może sprostać lekturze magazynu  Brum , a Gary Glitter w
słowackim radiu  Rebeka sprawia, że arkadia dzieciństwa jawi się raptem jako krótki
humorystyczny epizod. Bezmierna melancholia strefy umiarkowanej. Zrodkowoeuropejski
spleen czterech pór, gdy zimne bez przerwy zamienia się w ciepłe, mokre w suche, a jasne w
zachmurzone, i odwrotnie. Smutek Słowiańszczyzny, gdzie gdy coś się zaczyna, to zaraz
kończy albo zmienia w przeciwieństwo, i żadna ostateczność nie jest ostateczna. Tak. Zrodek
marca w środkowej Europie to jest potencja bez formy, prąd bez przewodnika i wikt bez
opierunku. Rzekami spływa to, co powinno leżeć na brzegu, woda stoi tam, gdzie powinien
trwać suchy ląd. Rano U Basi siedzą chłopy i tylko palą, ponieważ całkiem opuściło ich
pragnienie. Bezimienne desygnaty snują się z kąta w kąt. Kury grzebią w śniegu. Nie trzeba
nic prać, bo i tak bez przerwy się brudzi. Co skrzętniejsi zapisują na kartkach sprawy do
załatwienia, lecz zapominają zanotować, gdzie wetknęli te świstki. Gdzie stąpnąć, ziemia
usuwa się spod stopy, gdzie spojrzeć, mgła zasłania widok, czego nie dotknąć, to się wymyka,
bo śliskie. Zwiat wygląda na zaczęty i nieco zaniechany. Nawet listonosz przestał bać się
naszych psów. Siedzi po prostu na motocyklu i czeka zrezygnowany, aż się znudzą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum