[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Następnie powiedział:
 To ostatnia osoba, którą spodziewałem się tutaj
zobaczyć. W ogóle nie sądziłem, że ją jeszcze kiedyś ujrzę.
 Przyjechała, żeby tu odpocząć przez parę dni? 
Zacisnęłam dłonie w pięści i czekałam w napięciu na to,
co powie.
Zanim się odezwał, patrzył na mnie długo, jak gdyby
chciał zapamiętać tę chwilę. Westchnął ciężko i usiadł na
łóżku obok mnie. Materac lekko się pod nim zapadł.
 Przyjechała, bo  zawiesił głos  chciałaby
spróbować jeszcze raz.
 Próbowała już wcześniej kuchni francuskiej? 
zapytałam naiwnie, po czym stuknęłam się w czoło
i zawołałam:  Ależ jestem głupia! Ona nie przyjechała
kosztować francuskich dań, ona chce jeszcze raz
spróbować życia z tobą!  Ostatnie słowa prawie
wykrzyczałam mu w twarz.
Mark w odpowiedzi jedynie pokiwał głową.
 I co ty na to?  zdołałam wydusić z siebie.
Jego spokój działał mi na nerwy. Spojrzenie mówiło
więcej niż setki wypowiedzianych słów. Zwiesiłam
bezradnie głowę. Nie miałam już siły. To przestało mnie
dotyczyć. Z niedowierzaniem wpatrzyłam się w swoje
dłonie. Nagle poczułam się bardzo zmęczona, jakbym
miała dużo więcej lat niż w rzeczywistości. Miałam
wrażenie, jak gdyby ktoś wyłączył moje emocje. Przycisk
w dół i nie czułam już nic.
 A ty się zgodziłeś  wyszeptałam.
 Tak.
To jedno proste słowo wszystko zmieniło. Są tacy,
którym kojarzy się pozytywnie, jako zgoda, akceptacja, na
przykład przyjęte zaręczyny. Dla mnie w tym momencie
stało się ono symbolem naiwności, samotności i smutku.
Jedno proste słowo. Zacisnęłam dłonie w pięści, żeby
Mark nie dostrzegł, jak drżą. Czułam, jak paznokcie
wbijają mi się głęboko w skórę, tworząc na skórze
czerwone półksiężyce.
 A co z dziećmi?  zapytałam beznamiętnym głosem. 
Już o nich nie marzy? Nie chce ich mieć?
Pokręcił głową.
 Powiedziała mi, że bardziej jej zależy na mnie niż na
dziecku z kimś innym.
Z trudem opanowałam się, żeby tego nie skomentować.
Choć wiedziałam, że przeciągam strunę, nie chciałam
odpuścić. Teraz już nie chodziło o mnie, lecz o Marka.
 Dopiero teraz do tego doszła? Po paru latach od
rozwodu? A czy nie uważasz, że przez to, iż nie mogłeś
dać jej dziecka, czujesz się w jakiś sposób zobowiązany
wobec niej? %7łe to tak naprawdę twoje wyobrażenie, a nie
prawdziwe uczucie? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym?
 Joanna!  przerwał mój wywód, unosząc dłoń. 
Postaraj się mnie zrozumieć. Muszę spróbować raz jeszcze
i sam się o tym przekonać. Inaczej nigdy się nie dowiem.
 No tak.
Starałam się nie rozpaść w drobne kawałki. Nie
rozumiałam go, lecz musiałam uszanować jego decyzję.
Obronnym gestem położyłam dłonie na jeszcze płaskim
brzuchu. Czułam łzy pod powiekami, ale za nic nie
chciałam dać po sobie poznać, że mnie to dotknęło.
Powoli wzięłam parę głębokich oddechów i popatrzyłam
na jakże drogą mi twarz. Zebrałam się na odwagę.
 %7łyczę ci powodzenia  oznajmiłam, kładąc dłoń na
jego kolanie i ściskając je lekko.  Z całego serca. Mam
nadzieję, że u jej boku znajdziesz szczęście.
Objęłam go od tyłu w pasie i oparłam głowę na jego
ramieniu.
 Wiem, że jest ci trudno, zwłaszcza po tym, co mi
powiedziałaś  wyszeptał w moje włosy.
Nie było to najszczęśliwsze podsumowanie, ale nie
było teraz czasu, żeby o tym dyskutować.
 To moja wina. Wiedziałam, jakie są ustalenia 
wyznałam.  Stało się i nic nie mogę na to poradzić.
Pocałował mnie w czubek głowy.
 Bardzo żałuję, że moje serce nie wybrało ciebie.
Ponownie wzięłam głęboki oddech.
 Ja też, ja też  wyszeptałam, bardziej do siebie niż do
niego.
Przez chwilę siedzieliśmy pogrążeni w ciszy i we włas -
nych myślach. Nagle Mark wstał i podszedł do okna.
W zamyśleniu przesuwał palcami po parapecie, zapatrzony
w dal.
 Jakoś nam się ułoży, we trójkę.  Oderwał wzrok od
przepięknego zachodu słońca i spojrzał na mnie.  Proszę,
daj mi tylko czas, żebym się nad tym zastanowił.
W porządku?
 Dobrze  odpowiedziałam pozornie lekkim tonem.
Mark przeszedł do drzwi i zatrzymał się z ręką na
klamce.
 Ach, byłbym zapomniał. O czym chciałaś ze mną
porozmawiać?
 To już nieaktualne.  Machnęłam ręką i podniosłam
się z łóżka. Bardzo starałam się uśmiechnąć.
 Na pewno?
Zrobił kilka kroków w moją stronę. Stał blisko, na
wyciągnięcie ręki.
 Nie ma o czym mówić  odparłam.  Idz już, nie
powinnam cię dłużej zatrzymywać. I tak poświęciłeś mi
sporo czasu.
Wyglądał, jakby próbował odwlec moment odejścia.
 No to idę na dół. Zejdziesz do nas? Wybieramy się na
kolację do miasteczka.
Wzruszyłam ramionami i włożyłam ręce do kieszeni.
 Nie chcę wam przeszkadzać. Idzcie sami, na pewno
macie sobie dużo do powiedzenia.
Przez chwilę stał jeszcze, wpatrzony w ciemne chmury
za oknem.
 Zanosi się na deszcz  stwierdził.  Mówili w radiu,
że mogą być burze. Jesteś pewna, że chcesz zostać sama?
Zawsze możemy zjeść coś w domu.
Głos mi zadrżał. Odchrząknęłam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum