[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawrotów głowy. Działo się to wówczas, gdy uświadamiałem sobie, że mogę w każdej
chwili podejść do któregokolwiek z tych aktorów czy aktorek i porozmawiać bez obawy,
że zostanę spławiony bądz zlekceważony. Byłem przecież nieomal zięciem gospodarza, o
czym zdaje się, sądząc po przyjaznych uśmiechach, wiedziała większość gości.
W którymś momencie zatoczyłem się lekko. Prawie natychmiast zjawiłaś się przy mnie.
 Idziemy do domu  powiedziałaś.
 Już?!
 Już, już... Wystarczy na dzisiaj.
Wyszliśmy, żegnając się wylewnie z twoimi rodzicami i przypadkowo spotkanymi w
korytarzu i przed domem gośćmi.
 Dlaczego do tej pory nie powiedziałaś ojcu, że ja nie będę studiował?  zapytałem
cię już w domu.
 Bo to jest jedyna twoja szansa, żeby zostać moim mężem.
 Ejże?!
 Co ejże, co?
 Więc gdybym nie zdał na studia, to nie zgodziłabyś się na ślub?
 Ja może bym się i zgodziła, ale ojciec na pewno nie..
 No, no...
 Dziwi cię to?
 Jasne.
 No to zagrajmy w szczerość, chcesz?
 Chcę.
 Więc słuchaj uważnie. Kim ty właściwie jesteś i kim będziesz bez studiów
aktorskich?
 Zezowatym Duetem.
 Dupa! Jak nie wiesz, to ja ci powiem. Będziesz jednym z tysiąca, z miliona szarych,
bezimiennych ludzi. Człowiekiem, którego można zastąpić innym człowiekiem i nawet nie
zauważyć tej zmiany. A mnie ktoś taki po prostu nie interesuje!
Otwierają się okna&
Przed zamkniętym antykwariatem pijany mężczyzna wciska mi do ręki Biblię.
 Wez pan to. Stówa&
 Dziękuję, mam już jedną  odpowiadam.
 Pięć dych. Wez pan.
 Dziękuję.
Pauza.
 Panie! Ta Biblia dla mnie& W okupację& Ja z tą Biblią... Niemcy za mną... Ja...
Uratowała mi życie... Ja... Trzydzieści trzy złote...
Podaję mężczyznie pięćdziesiąt złotych i odchodzę.
 A Biblia?!  słyszę za sobą.  Wez ją pan!
Wiktor:
 Dzisiaj, mówię ci, widziałem obrazek. On kulawy, ona garbata... Idą Centralną.
Mówię ci, śmieją się, pokrzykują. Ale trzezwi, nie na bańce. Trzymają się za ręce... Aż mi
się żyć zachciało!
Pamiętasz, Nieobecna...?
Kilka dni po naszej rozmowie przyniosłem ze swojego domu wszystkie dokumenty i
poprosiłem cię, żebyś załatwiła mi powtórne przyjęcie do Szkoły. Udało się to bez
większych kłopotów, gdyż na miejsce, które zwolniłem, Szkoła nie zdążyła przyjąć jeszcze
żadnego kandydata.
Z książki  Du du du ...
Benek twierdzi, że Bóg jest.
%7łe mieszka na innej, niedostępnej jeszcze człowiekowi, planecie.
Ale ja w to nie wierzę...
 Wiesz, jaki jest pierwszy dzień tygodnia?  pyta Wiktor.
 Poniedziałek.
 A drugi?
 Wtorek.
 Nie. Też poniedziałek. A trzeci?
 Zroda. Oj, coś z tobą dzisiaj nie tak.
 Nie. Też poniedziałek. A czwarty?
 Poniedziałek?
 Tak. A skąd wiesz?
 Wiem.
 Wszystkie dni tygodnia to poniedziałek.
 W twoim prywatnym kalendarzu.
 Tak, w moim prywatnym kalendarzu!
Pauza.
 Niech trwa mój wieczny początek! Niech trwa moja, wieczna nadzieja! Niech trwa
mój wieczny poniedziałek!
Otwierają się okna...
 Jaka ona jest?  pyta ojciec.
 Co ci będę mówił. Jest taka, że jeszcze nie zdąży wyjąć papierosa, a już się zjawia
trzech facetów z ogniem.
 Taka ładna?
 Nie wiem, czy jest ładna. Na pewno jest piękna, ale czy również ładna? Nie wiem...
 Pije?
 Nie.
 To dobrze. Bardzo dobrze. Pracuje?
 Jeszcze studiuje; za rok kończy Szkołę Aktorską.
Ojciec wyjmuje piersiówkę i pociąga dwa razy.
 Duet... Duecik...
 Wiem, o co ci chodzi  przerywam.  Ale nie martw się. To rozsądna dziewczyna.
 Duecik&
 No?
 Jeżeli ona jest boska, to zostaw ją bogom, niech oni się z nią męczą. Ja trzydzieści lat
temu byłem najlepszym architektem w Polsce. A teraz robię projekty will jakimś
zapluskwiałym parweniuszom. Nie bierz jej...
 Czy to, że matka&
 Nie bierz!  ojciec nie daje mi skończyć.  Wiem, co mówię&
Ojciec chwieje się.
 Połóż się  ujmuję go za rękę i odprowadzam na tapczan.
 Nie wezmiesz?
 Nie, nie wezmę...
Pamiętasz, Nieobecna...?
 Może jednak powinniśmy się rozstać, Duet?  zapytałaś któregoś ranka, gdy
leżeliśmy jeszcze na tapczanie.
 Rozstać? Dlaczego?
 Przede wszystkim dla twojego dobra. Widzę, jak się męczysz ze mną, że jest ci zle...
 Na podstawie czego to mówisz?
 Przecież nie jestem ślepa. To wszystko oczywiście moja wina. Wiem o tym, ale nie
potrafię być inna. Nie potrafię czy nie chcę, to nieważne.
Oparłem się o ścianę i podciągnąłem nogi.
 No to teraz ty posłuchaj. Rzeczywiście, nie jest mi z tobą najlepiej, ale kocham cię.
Co więcej, uważam naszą miłość za najbardziej ludzką ze wszystkich, o jakich
kiedykolwiek zdarzyło mi się słyszeć i czytać... Jest to najprawdziwsza miłość pod
słońcem. Kocham cię i nienawidzę jednocześnie. Jest to miłość absolutnie doskonała i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum