[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z upodobaniem). A tak poważnie, to uważałem, że Gosia jest już za duża, by wierzyć, że
opłaca się rozmawiać z lalką, choćby najpiękniejszą i najukochańszą. Lalka to lalka, nijak nie
odpowie. A zwierzę, owszem. Po swojemu, lecz za to z serca. Któż wie o tym lepiej od
Małgosi, dla której zwierzęta były przez całe życie jedynymi prawdziwymi przyjaciółmi i
towarzyszami zabaw? Całkiem możliwe, że porozumiewała się z nimi w ich języku. Teraz,
być może, zrozumiała także, że warto z nimi pogadać po ludzku. W końcu psy i koty,
przynajmniej te nasze, tak się już zdegenerowały, że lepiej rozumieją mowę człowieka niż
własną.
Co ma być, to będzie, uznałem.
*
Ada stała się nerwowa i wkurzało ją byle co. Pokłóciła się nawet z sąsiadem. O kota.
Czaruś - teraz już wyrośnięte czarne kocisko - wlazł na sąsiednie podwórko i napastował
kocura sąsiadów w jego własnym rewirze. Sąsiad w obronie interesów terytorialnych pupila
przegonił Czarka, polewając go wodą z węża ogrodowego. Pech chciał, że Ada była akurat w
ogrodzie i całą scenę ujrzała na własne oczy. No i wynikła z tego mała awantura. %7łe niby kot
sąsiadów też łazi po naszym terenie i nikt się tu nie wtrąca w kocie spory, i nie leci od razu z
interwencją, że Czaruś nikomu nie robi krzywdy, a teraz może się przeziębić i tak dalej.
Sąsiadowi było głupio, mnie było głupio, wreszcie Adzie też było głupio. Sąsiad w końcu
żadnej krzywdy Czarusiowi nie zrobił. Mógł nawet nie zdawać sobie sprawy, że to nasz kot,
no, chyba że poznałby po dzwoneczku. Tylko nasze koty noszą dzwoneczki. Może sądził, że
to jakieś obce agresywne kocisko? Skończyło się na tym, że facet przepraszał, ja
przepraszałem faceta, Ada też zmiękła i cała afera rozeszła się, na szczęście, po kościach.
- Najważniejsze, że wszyscy w tej naszej wiosce lubimy zwierzaki - zauważyłem, by
rozładować atmosferę.
- Oj nie wszyscy, nie wszyscy! - poprawił mnie sąsiad. - Był tutaj jeden taki.
Truciciel.
- Truciciel?
- Ano tak. Trutki podrzucał, swołocz. Ale dostał za swoje! - zarechotał.
- Jak to?
- Ja tam nie wiem, proszę państwa, ile w tym prawdy. Wtenczas sam tu od niedawna
mieszkałem, to i szczegółów wszystkich nie znam. Ale słuchy takie chodziły, że się
miejscowi ludzie zmówili i z zemsty stodołę skurczybykowi podpalili. Jak tam naprawdę
było, nie mnie sądzić. Nie wnikam. Ale fakt, że mu ta stodoła spłonęła do fundamentów.
- I co?
- A nic. - Wzruszył ramionami sąsiad. - Nikt więcej żadnego zwierzaka skrzywdzić się
już u nas nie ośmielił.
*
Czyli nie taka znowu sielankowa ta nasza wieś, jakby to się mogło komu wydawać.
*
Ale Czaruś dostał jeszcze pstryka w ucho, i to od Ady. Najlepszy dowód, że coś się z
nią działo. Brak konsekwencji nie leży w jej charakterze, a poza tym ona nigdy nie karci
kotów, uważając, że są mądrzejsze od ludzi i należą się im od nas zasłużone hołdy i
bezwarunkowy szacunek.
Wolałem więc ostatnio schodzić Adzie z drogi. Małgosia też, jakby instynktownie
wyczuwając napięcie, przesiadywała najczęściej w swoim pokoju, rzadziej w ogrodzie,
ponieważ - jak wspomniałem - zrobiło się chłodno. Najdotkliwsze były ostre podmuchy
wiatru, zupełnie jak w listopadzie. Jedynie zwierzętom jakoś to nie przeszkadzało.
Podejrzewałem wprawdzie, że wolą chłód niż narażanie się czymś, siedząc w domu, bo
narazić się było łatwo. Wolały na wszelki wypadek schodzić  mamusi z drogi. Ada stała się
nieprzewidywalna. W każdym razie i koty, i psy chętnie przebywały na dworze, Ada zaś
twierdziła, że jest zdenerwowana z powodu wiatru, że on zawsze tak na nią działa.
Ciekawe, że nigdy wcześniej tego nie zauważyłem.
***
Termin podjęcia ostatecznej decyzji zbliżał się nieuchronnie, aż wreszcie uznałem, że
dłużej odwlekać rozwiązania nie ma sensu. Ada jest nie w sosie, trudno. I tak uważałem, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum