[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pechanga.
- Trzeba być na fali, człowieku - odparł Tony Express. - Może lalkę tańca słońca?
Pomacał z jednej strony fotela i podniósł długi kij udekorowany skórą i futrem,
ogonami wiewiórczymi i paciorkami. Na jego końcu wymalowane było niewielkie,
wykrzywione złością oblicze.
- Do czego to służy? - zapytała Kathleen.
- Zapewnia ci zemstę, jeśli ją odpowiednio poprosisz.
- Kto tu coś mówił o zemście? - powiedział Lloyd. Tony Express wybuchnął wysokim,
załamującym się śmiechem.
- Nikt nic nie mówił o zemście, człowieku. Bo nie musiał. Nie przyszliście tu, żeby coś
kupić, co to, to nie, bo zaraz zaczęlibyście mnie pytać, po ile koce albo czy przyjmuję karty
VISA, albo występować z tekstem:  Popatrz, kochanie, na tę wspaniałą koszulę tańca deszczu;
mogłabym ją zakładać do gry w golfa .
- Zapatrujesz się na ten świat dość sceptycznie, nieprawdaż? - zapytał go Lloyd, już w
następnej chwili żałując użycia słowa zapatrujesz.
- Co to znaczy  sceptycznie ?
- Gorzko, bez złudzeń - wyjaśnił Lloyd. Tony Express uśmiechnął się.
- To dlatego, że go nie widzę, człowieku. Nie widzę jego barw i nie widzę jego
fałszywie kolorowego oblicza. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co to jest kolor.
- A więc co to miało znaczyć z tą zemstą?
- To ty mnie powinieneś powiedzieć, człowieku. To ty przybyłeś jej tu szukać. Nie
chcesz nic kupić, a więc z pewnością chcesz porozmawiać. A kto przyjeżdża taki kawał drogi
aż tu, do Zadupia Górnego, zagranicznym samochodem po to tylko, żeby porozmawiać z
jakimś ślepym indiańskim chłopakiem o pogodzie albo o tym, jak trudno znalezć w
dzisiejszych czasach dobrego pracownika? Daj spokój, człowieku, bądz poważny. Przyjechałeś
tu porozmawiać o jednym jedynym wydarzeniu, które zaszło tu w ciągu ostatnich dwudziestu
lat, człowieku, o pożarze tego autobusu i o śmierci tych ludzi.
- Mógłbym być policjantem - zasugerował Lloyd.
- E, tam - odparł Tony Express. - Nie jesteś gliną, bo gliniarze nie jeżdżą zagranicznymi
samochodami ani nie używają drogiej wody po goleniu. Musisz być zatem inspektorem
ubezpieczeniowym albo krewnym któregoś ze zmarłych. A skoro nie przedstawiłeś się zaraz po
przyjezdzie:  Słuchajcie, nazywam się Buc-Bucwiński i reprezentuję Towarzystwo
Ubezpieczeniowe Czekaj, Tatka & Latka sp. z o.o. , sądzę, że jesteś krewnym. A kiedy ktoś
zostanie zabity, czegóż to krewni pragną ponad wszystko, a szczególnie w naszym
judeochrześcijańskim społeczeństwie? Pragną zemsty. Masz tu lalkę tańca słońca, trzydzieści
sześć dolców plus podatek.
Lloyd potrząsnął głową i rzekł do Kathleen:
- Ten facet jest taki ostry, że jeszcze kiedyś się zarżnie. Jak to się stało, że wiesz, co to
 judeochrześcijański , a nie wiesz, co to  sceptycznie ?
Tony Express popukał się palcem po nosie.
-  Judeochrześcijański było w telewizji, człowieku. Ten oto dzielny wojownik zawsze
był dobry w słuchaniu.
A kiedy potrafisz słuchać... kiedy naprawdę potrafisz słuchać... możesz powiedzieć, co
się dzieje, dokładnie i ze szczegółami. Nikt ci nie wciśnie ciemnoty do oczu, człowieku, bo nie
masz oczu, do których mógłby ją wcisnąć. Słyszałem silnik twojego samochodu, człowieku, i
powiem ci, że to zagraniczna maszyna, sześciocylindrowa i górno-zaworowa, a gdybyś go
zostawił jeszcze przez chwilę na chodzie, byłbym ci powiedział, jakie masz naklejki na
zderzakach. W gruncie rzeczy mogę ci powiedzieć już teraz; masz nalepkę z napisem:
 Chrońcie wieloryby .
- Jeżeli o to chodzi, to napis brzmi:  Nie hamuję na widok niewidomych mądrali -
zaripostował Lloyd.
Tony Express wykrzywił wargi.
- No dobra, człowieku, przepraszam. Znowu za dużo trzaskam dziobem. To mi się
czasami zdarza. Albo miewam humory i nie odzywam się tygodniami do nikogo, albo dostaję
takiego słowotoku. Problem w tym, że za dużo czasu spędzam samotnie. Zdaje się, że jestem
również jak na swój wiek nadmiernie wykształcony. Przez cały dzień słucham radia, a przez
większą część nocy... telewizji. Co innego mam do roboty? Nauczyciel mówi, że jestem
błyskotliwy, ale krnąbrny.
- Masz naprawdę dwanaście lat? - zapytał go Lloyd. Tony Ekspress skinął głową.
- Skończone, idzie mi na trzynasty.
- W takim razie jesteś za młody na papierosy. Czy twój ojciec pozwala ci palić?
- Ojciec wyjechał w interesach. Innymi słowy... unika spotkania z glinami. Opiekuje
się mną dziadek. John Tępy Nóż. Mieszka w tej starej przyczepie na tyłach koło płotu.
- Masz coś przeciwko temu - rzekł Lloyd - bym ci zadał kilka pytań na temat dnia, w
którym spłonął autobus?
- Nie ma sprawy; ile na tym można zarobić? Dziesiątaka?
- W porządku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum