[ Pobierz całość w formacie PDF ]

co tu jest grane, nie podą\ając \adnym ze scenariuszy, których by się po mnie
spodziewał. A jeśli oka\e się, \e się myliłem, to się po prostu stąd zwiniemy. -
Uśmiechnął się i rzucił jej figlarne spojrzenie.
- O ile nam się uda - powiedziała Maja. - To wyjątkowo chytry gość.
- Zobaczymy - powiedział Mark. Znów zaczęli wędrówkę i przez jakiś czas
kontynuowali ją w milczeniu, podczas gdy Mark studiował uwa\nie strukturę. -
Szkoda, \e nie wiem dokładnie, czego szukamy - odezwał się wreszcie. - To znaczy,
w samej strukturze. To jak szukanie igły w stogu siana.
- W jakim sensie  szukamy ?
- Chodzi mi o konkretne mechanizmy, które wykorzystał Roddy, \eby zarazić
twojego przyjaciela Alaina. Procedury wirtualne nie powinny bezpośrednio wpływać
na czyjś stan fizyczny. Nie jestem pewien, jak takie procedury mogłyby wyglądać, ale
domyślam się, \e nietypowo. - Westchnął i szedł dalej.
- Alain podobno raz go tu odwiedził - powiedziała Maja. - I widział, jak
Roddy pracuje.
- Z twojego opisu Roddy'ego wynika - powiedział Mark - \e nie pokazałby
Alainowi nic, co tamten byłby w stanie pojąć.
- No, nie wiem... - Maja wróciła myślami do wieczoru otwarcia Domu Gier. -
Wiesz, Alain powiedział coś dziwnego, kiedy zachorował, i to mi utkwiło w
pamięci... nie brzmiało to a\ tak szaleńczo. Zaczął mówić o nitkach... nie, o
pajęczynie.
- Naprawdę? - zainteresował się Mark. - To jest myśl.
Tu wszystko wygląda bardzo linearnie, prawda?
- Aha.
- Zobaczmy. Procedura kontroli struktury - powiedział w przestrzeń Mark.
- Tutaj - odezwał się głos. Maja podskoczyła do góry, poniewa\ był to głos
Roddy'ego.
- Zmniejsz widoczność głównej struktury. Wzmocnij wszystkie nietypowe lub
nielinearne procedury.
Ogromna struktura z  bierek zbladła, przybierając szary odcień. Wewnątrz
niej znajdowały się, dotychczas ukryte, poplątane, podobne do pajęczyny nitki, które
teraz zaczęły jaśnieć wieloma kolorami.
- Innnnnnteresujące - mruknął Mark i zaczął znów iść w stronę odległego rogu
sześcianu, gdzie zbiegało się wiele nitek i splotów.
Maja usiłowała dotrzymać mu kroku. Gdy dotarli do rogu, Mark zatrzymał się
i przesunął ręką nad jedną z nitek, umiejscowioną najbli\ej powierzchni sześcianu,
jakieś dziewięćdziesiąt centymetrów w głębi. Nitka pojaśniała w odpowiedzi,
ukazując swoje kropki, podobne do tych w  bierkach ; ciemniejsze plamki tworzące
zawiłe wzory wzdłu\ splotów.
- Spójrz na nie - powiedział Mark. - To znów kodowanie. Widzisz, jak się
powtarza? Zawsze sześć tych samych kształtów, tylko w innych kolorach. Co ma taki
kod?
- Znów zaczął się uśmiechać.
Maja myślała chwilę. - DNA! - wykrzyknęła.
- Zgadza się - powiedział Mark. - Zało\ysz się, \e część nale\y do Alaina?
Pokręciła głową. - Nie lubię przegrywać - powiedziała.
- Nic prostszego ni\ zdobyć próbkę czyjegoś DNA. Wystarczy, \e komuś
wypadnie włos.
- No, mo\e nie bezpośrednio jego - powiedział Mark.
- Ale kopia, dokładne odwzorowanie jego części. I mo\e nie ten splot - któryś
z tamtych.
- A te wszystkie do kogo nale\ą? - spytała Maja, trochę zaniepokojona
widokiem setek splątanych ze sobą nici.
- I tu mnie masz - powiedział Mark. - Ale zało\ę się, \e dzieje się tu coś
powa\niejszego ni\ głupi dowcip. Spójrz na to. - Pokazał jej jak  bierki w danej
strukturze otaczają przy końcu konkretny splot. - To nie są zwykłe wywołania
assemblera do głównego programu symulowania, jak w większości tych  bierek . One
mają przywoływać pewne specyficzne substancje chemiczne. - Pokręcił głową. -
Konkretne substancje chemiczne. Ale jakie? I gdzie?
- Jeśli mamy do czynienia z DNA? To w czymś \ywym.
- W czyimś ciele? - powiedziała Maja.
Mark nie odzywał się przez chwilę, po czym pokiwał głową:
- Mo\liwe.
Odetchnęła głęboko, zdezorientowana. - Ale takie polecenia nie mają sensu.
Nie powinny działać. Nie powinny być w stanie przekraczać bariery pomiędzy ciałem
a umysłem.
- Racja. Ale wygląda na to, \e jakoś mu się udało. Spójrz na to. - Mark
wskazał miejsce, w którym wijąca się nić oplatała kilka skupisk  bierek . - Ta
struktura wielokrotnie się powtarza. To neuroprzekaznik. On zmusza organizm, \eby
to rozło\ył, a następnie zło\ył w inny sposób - polecenie takie wywołuje następną
reakcję, w innej części organizmu. Mo\e coś, co po fakcie będzie wyglądało na
zupełnie z tym niezwiązane? Oglądałaś kiedyś stare kreskówki? Zwieczka przepala
sznurek, do którego przywiązany jest cię\arek, on potem spada na deskę, le\ącą na
kamieniu, która wyrzuca w górę piłkę, która trafia w kurę, ta znosi jajko, które wpada
na patelnię...
- Heath Robinson - powiedziała Maja.
- Nie. To znaczy, te\, ale myślałem raczej o innym rysowniku, Reubenie
Goldbergu. On te\ robił takie rzeczy. Mo\e i Roddy tak postępuje. Nie próbuje
przejść bezpośrednio przez barierę. Wykorzystuje procedury zakończenia programu i
podprocedury. Wmawia barierze, \e nie istnieje.
Maja usiłowała się w tym wszystkim połapać. - To jest zbyt pogmatwane. Nie
jestem pewna, czy potrafię w to uwierzyć... - Ani ja - zgodził się z nią Mark. - I to
mnie właśnie najbardziej przera\a. Nawet kiedy mam to przed oczami, wcią\ nie
jestem niczego pewien. Roddy oszustwem zmusza organizm, \eby ten identyfikował
się z częścią wirtualnej procedury. Wykorzystuje do tego neuroprzekazniki...
naśladując zjawiska z fotofizyki, gdzie zmieniasz cechy fotonu, a sąsiedni foton w
rezultacie równie\ ulega przemianie... chocia\ nawet się ze sobą nie stykają. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum