[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jako wolontariuszka. Poznałam ją w drugim roku odbywania kary. To wspaniała
osoba. Wyprowadziła mnie na prostą.
Sergio przytrzymał jej palce, które z nerwów nieświadomie zginała i rozpro-
stowywała.
- Jestem jej wdzięczny, że otoczyła cię opieką - powiedział miękko.
Po posiłku Kathy poszła się odświeżyć. Zdjęła wierzchnią, rozkloszowaną
spódnicę, odsłaniając spodnią, bardziej współczesną. Gdy wróciła na salę, Sergio
S
R
oniemiał ze zdziwienia i zachwytu. Nie odrywając oczu od ślicznej twarzyczki, wy-
prowadził ją na parkiet.
- Wyglądasz jak księżniczka w rodzinnych klejnotach - pochwalił.
- Każdą by ozdobiły.
- Ale nie każda ma twoje oczy, nogi i włosy. W życiu nie widziałem pięk-
niejszych, belezza mia.
Dwie godziny pózniej zajrzały wraz z Maribel do Elli, która słodko spała.
Maribel i Tilda położyły swoje dzieci do łóżek, nie zważając na gorące protesty.
Sharaf, Bethany i Elias używali najdziwniejszych pretekstów, by zyskać choćby
kilka minut. Rozbawili Kathy do łez. Wróciła do gości roześmiana, z błyszczącymi
oczami.
Uśmiech zgasł na jej ustach na widok Grazii. Siedziała przy stole od strony
parkietu. Kathy nie wierzyła własnym oczom. Inni goście też nie kryli zdziwienia
obecnością byłej narzeczonej na weselu Sergia. Ona jednak nic sobie nie robiła z
konsternacji obecnych. Pozdrawiała ich skinieniem głowy, rozdawała uśmiechy na
prawo i lewo, wreszcie uniosła rękę, jak królowa na powitanie tłumu. Kathy za-
marła w bezruchu ze zgrozy. Maribel i Tilda podążyły za jej spojrzeniem.
- Czy Grazia Torrente została zaproszona? - spytała Kathy.
- Zaraz sprawdzę. - Gospodyni przywołała gestem jedną z obsługujących
osób. - A kto to taki?
- Była narzeczona Sergia, obecnie jeszcze żona jego brata. Trudno uwierzyć,
że ośmieliła się tu przyjść - odpowiedziała, nie kryjąc wzburzenia.
- To przecież ona podeszła do ciebie wczoraj w klubie - przypomniała sobie
Maribel.
- Nie przejmuj się, niepotrzebnie zrobiłam z igły widły.
Słowom towarzyszyło lekceważące machnięcie ręki. Celowo zbagatelizowała
sprawę, żeby nie wzbudzać w gospodyni wyrzutów sumienia. Nie miała wątpliwo-
ści, kto ponosi winę za przybycie Grazii. Natychmiast odnalazła wzrokiem Sergia.
S
R
Omawiał w kącie interesy z Leonidasem i Rashadem. Podeszła do niego zdecydo-
wanym krokiem.
- Mogę cię prosić na słówko? - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Brzmi złowieszczo. Możesz mi wierzyć. Dość długo jestem żonaty - zażar-
tował grecki milioner.
Sergio pospiesznie wyciągnął Kathy do sali balowej, żeby uniknąć dalszych
komentarzy.
- Zaprosiłeś byłą narzeczoną na ślub? - spytała Kathy prosto z mostu, gdy
tylko zostali sami.
- Kogo?
- A kogóż by? Oczywiście Grazię - odburknęła z wściekłością, przekonana, że
Sergio celowo zwleka z odpowiedzią.
- Nie ją, tylko jej kuzyna. Widocznie zabrał ją ze sobą jako osobę towarzy-
szącą. Zresztą nie przyszło mi do głowy, że wiesz o jej istnieniu.
- Przecież wychodzi ze skóry, żeby wszyscy ją zauważyli.
Sergio z niezmąconym spokojem zwrócił głowę we wskazanym kierunku.
Jasnowłosa piękność z wdziękiem uwodziła grono młodzieńców. Nawet w tłumie
jaśniała niczym gwiazda.
- Dlaczego cię to martwi? - spytał Sergio zupełnie spokojnie, jakby rzeczywi-
ście nie dostrzegał problemu.
Kathy zaniemówiła z oburzenia. Uważała za oczywiste, że przybycie na we-
sele byłego narzeczonego to gruby nietakt. Przyszło jej do głowy, że tak zwane
 ostrzeżenie" w lokalu mogło zawierać więcej niż ziarno prawdy. Skoro nadal
utrzymywał stosunki z krewnymi Grazii, nie mogła wykluczyć, że zataił przed nią
powiązania z nią samą. Stoicki spokój męża tylko utwierdził ją w tym przekonaniu.
- Wyrzuć ją - zażądała drżącym ze zdenerwowania głosem.
Z trudem panowała nad sobą, żeby nie krzyczeć.
S
R
- Wykluczone. Należysz teraz do rodziny Torrente. Nie traktujemy w taki
sposób gości, spodziewanych czy nie.
- Ja nie żartuję, Sergio. Pozbądz się jej, obojętnie jakim sposobem.
- Nie! - odmówił stanowczo. - Opanuj się i wracaj do gości.
Kathy pojęła, że nic nie wskóra. Zagniewana i urażona, odeszła w poczuciu
klęski. Wzięła kieliszek wina, żeby zająć czymkolwiek drżące ręce. Przez jej nie-
spokojną głowę mknęły całe tabuny pytań bez odpowiedzi. Czy rzeczywiście za-
życzył sobie, żeby Grazia wzięła rozwód, czy tylko skorzystał z okazji, żeby ukarać
ją za zdradę? W to drugie raczej wątpiła. Brata, który ponosił winę w tym samym
stopniu, całkowicie wygnał ze swego życia. Natomiast Grazia zachowywała się tak
zuchwale, jakby była pewna, że nie spotka jej żadna przykrość. Skąd wiedziała,
gdzie jej szukać poprzedniego wieczoru i o tym, że urodziła Sergiowi dziecko?
Czemu Sergio wziął jej stronę, właśnie w tym szczególnym dniu, w którym powi-
nien spełniać życzenia świeżo poślubionej żony?
Grazia podeszła do niej z promiennym uśmiechem.
- Cóż to? Już kłopoty w raju? - zadrwiła bezlitośnie, jakby obserwowała
sprzeczkę między nowożeńcami.
Nim Kathy zdążyła wymyślić odpowiedz, ktoś pchnął ją z tyłu. Choć walczy-
ła o odzyskanie równowagi, ręka drgnęła jej tak mocno, że wylała czerwone wino
na białą sukienkę Grazii. Wyglądała, jakby oblano ją krwią.
- O, Boże, przepraszam, nie chciałam! - wykrzyknęła Kathy.
Doskoczyła do najbliższego stolika po serwetki, żeby wytrzeć plamę. Grazia
nie dopuściła jej do siebie. Podniosła wrzask, jakby ją pobito. Podczas gdy Kathy
stała bezradnie, nie wiedząc, co robić, rywalka wyklinała ją po włosku. Na szczę-
ście niezawodna Maribel pospieszyła z pomocą. Nie zważając na głośne protesty, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum