[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie od Reida? - Celia odruchowo zniżyła głos. - A od kogo?
- Ach, nikt ważny. Taki facet, którego spotkałam wczoraj wieczorem -
skłamała Amanda, ale Celia nie uwierzyła jej nawet przez sekundę.
- Nie opowiadaj bajek, kotku - powiedziała, klepiąc Amandę po policzku.
- Spotykasz wieczorem jakiegoś faceta, który następnego dnia w południe
przysyła ci niezapominajki. Tak zupełnie nieważny to on nie jest. Co to za jeden
i co robi?
- Nie wiem - odpowiedziała potulnie Amanda.
- Nie mów, że nie wiesz nawet, jak ma na imię.
- Wiem. Zach Castelli. Ale nie wiem, co robi.
- No no - pokręciła głową Celia. - To raczej do ciebie nie pasuje.
- To też usiłowałam mu powiedzieć.
- Zach - powtórzyła Celia. - Porządne imię. Mocne i z rozmachem.
Wygląda tak, jak brzmi jego imię?
- Sto razy lepiej - powiedziała Amanda i znowu się zarumieniła.
Celia przyjrzała się jej spod oka.
- Aha. Rozpuszcza masło jak gorąca bułka.
Amanda pokiwała głową, choć sama nie wpadłaby na pomysł, żeby
porównać mężczyznę do bułki, a siebie do masła.
- No już, opowiadaj, bo umrę z ciekawości. Powiedz mi, co bardzo, ale to
bardzo porządna młoda dama robi na miesiąc przed ślubem z jakimś cudownie
pięknym Zachem?
- To nie było na miesiąc przed ślubem.
- A kiedy? - zdziwiła się Celia.
- 42 -
RS
- Wczoraj - odpowiedziała Amanda zgodnie z prawdą. - Ale nie na
miesiąc przed ślubem.
Celia nie na darmo była dziennikarką. Potrafiła zrozumieć również to,
czego rozmówca nie chciał albo nie umiał powiedzieć.
- Co się stało? Zerwałaś zaręczyny?
- Reid zerwał. Na krótko zresztą, bo dziś rano zadzwonił i próbował je
załatać.
- I? - zapytała Celia.
- A w międzyczasie spotkałam Zacha.
- Sądząc po liczbie niezapominajek, musiałaś zrobić na nim piorunujące
wrażenie. Obleciał pewnie z dziesięć kwiaciarni, zanim zdołał zebrać taką masę.
Musisz zadzwonić i podziękować.
Amanda pokręciła głową.
- Nie mam nawet jego numeru telefonu.
- To może sięgniesz po książkę telefoniczną, co?
- Nie o to chodzi. Zrozum, byłam dziesięć lat z Reidem. Nigdy nie
interesowałam się żadnym innym mężczyzną. I choć wczoraj postąpił brutalnie,
nie mogę wykluczyć, że jednak mu wybaczę i wyjdę za niego. Jeśli teraz
zatelefonuję do Zacha, to tylko niepotrzebnie namieszam. Może sobie pomyśleć,
że chcę się z nim znowu zobaczyć.
- A nie chcesz?
Amanda zawahała się, a wahanie w jej głosie było wystarczająco
znamienne, by uświadomiło im obu, że odpowiedz wcale nie jest tak
jednoznaczna.
- Nie chcę - powiedziała. - Najlepiej, żeby cała sprawa umarła śmiercią
naturalną.
Celia pokręciła głową.
- Takie sprawy nie umierają śmiercią naturalną. Zobaczysz.
- 43 -
RS
Jednakże Zach nie zadzwonił. Wprawdzie, gdyby zadzwonił, Amanda
wcale nie zamierzała mu dać szansy. Jednakże była co najmniej zdziwiona, że
nie podjął nawet najmniejszej próby i tak łatwo zrezygnował. Gdy w niedzielę
po południu jechała z cotygodniową wizytą do mamy, jej nastrój był więc co
najmniej minorowy. W piątek rano dwóch mężczyzn zaprosiło ją na kolację, co
miało sens symboliczny i oznaczało coś więcej niż tylko kolację. Odmówiła im,
a w niedzielę po południu musiała przyznać sama przed sobą, że żaden z nich
nie ponowił zaproszenia.
Z jeszcze większym niezadowoleniem musiała przyznać, że milczenie
Reida, który na pewno był po prostu urażony jej chłodnym tonem, nie zrobiło na
niej większego wrażenia, natomiast boleśnie odczuła fakt, że Zach wycofał się
bez słowa.
Zaparkowała, ale wciąż jeszcze siedziała w samochodzie. Zach
pozostawił po sobie bolące miejsce, tym bardziej bolące, że wystarczyło, by na
chwilę zamknęła oczy, aby z dojmującą siłą wróciło wspomnienie jego
pieszczot.
Amanda otworzyła oczy i wyprostowała się zdecydowanie. Zach był
cudownym kochankiem, to prawda, a noc, jaką z nim spędziła, nie miała sobie
równej. Nic dziwnego, że zawrócił jej w głowie, tak jak to zapewne robił z
każdą kobietą. W końcu, choć naprawdę niewiele wiedziała o Zachu Castellim,
z jego uwag i niedomówień mogła się domyślić, że co noc sypia z inną.
Wysiadła z samochodu i poszła w kierunku domu matki. Był to niewielki
piętrowy domek, znacznie mniejszy niż wielki dom, w którym Amanda spędziła
dzieciństwo i młodość. Ale z wiekiem jej matka coraz gorzej radziła sobie z
rosnącymi kosztami utrzymania dużego domu i Amanda była bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum