[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i wioski, żeby zdobyć jedzenie. Niedaleko granicy z Tajlandią znajdowała się du-
ża, położona na odludziu, ferma drobiarska. Brytyjczycy otrzymali informację, że
grupa partyzantów planuje napad na fermę. Usytuowanie gospodarstwa wyklucza-
ło możliwość urządzenia zasadzki, jako że partyzanci prowadzili już od jakiegoś
czasu stałą obserwację fermy z pobliskich wzgórz. Pułkownik posłał Rambahadu-
ra i jeszcze jednego Gurkha nocą na fermę. Tam udzielili instrukcji malajskiemu
gospodarzowi i jego rodzinie, a sami schowali się w największym kurniku. Usta-
wili karabin maszynowy jak najdalej od drzwi i czekali. Po jakimś czasie kurczęta
uspokoiły się i przestały zwracać na nich uwagę. Najmniejszy ruch intruzów mo-
głyby narobić hałasu, ostrzegając w ten sposób partyzantów.
 Jak długo czekali?
 Trzy dni i trzy noce. I przez cały ten czas nie poruszyli się nawet o mili-
metr. Kurczaki zaczęły chodzić im po głowach i plecach, siadały na lufie karabinu
maszynowego. Obaj byli dunga justo basne.
 A jak się załatwiali?
 Dwa dni przed akcją pościli, nie pędziło ich więc do kibla. A sikali przez
nogawki spodni  zresztą po pierwszym dniu nie mieli już czym sikać. Panujący
upał sprawiał, że temperatura w kurniku przekraczała w ciągu dnia czterdzieści
stopni. Partyzanci zjawili się na trzeci dzień. Związali gospodarza i jego rodzinę,
i poszli po kurczaki. Kiedy weszli w ośmiu do kurnika, Rambahadur otworzył
ogień. Dostał wszystkich ośmiu, a potem Wojskowy Krzyż Zasługi.
Michael patrzył przez chwilę w zamyśleniu na dom. Wreszcie uśmiechnął się
i zauważył:
 Przy okazji zaliczył też chyba parę kurczaków.
 Tak mi się zdaje. Założę się, że przez następne dwa miesiące w messie
oficerskiej obżerano się kurczakami.
46
Powinno towarzyszyć jej uczucie radości powrotu do domu, ale było inaczej.
Rzuciła walizkę przy drzwiach i przebiegła oczami pokój. Zobaczyła dobrze zna-
ne, zbierane przez lata, meble i przedmioty. Poszła do sypialni i patrząc na łóżko
odczuła dziwne zadowolenie na myśl, że na czas jej nieobecności nie zachodziła
konieczność odnajmowania mieszkania. Powinna być za to Creasy emu wdzięcz-
na, ale myśl o nim napawała ją jedynie goryczą. Podniosła słuchawkę telefonu
stojącego na stoliku przy łóżku i zadzwoniła do Geraldine do biura, żeby umó-
wić się z nią na kolację. Potem zafundowała sobie półgodzinną kąpiel w wannie
i umyła włosy.
Geraldine przyszła do restauracji spózniona o piętnaście minut i już siadając
zaczęła się usprawiedliwiać:
 Na południowym Atlantyku zatonął jakiś cholerny statek, a ponieważ by-
liśmy jego towarzystwem ubezpieczeniowym, wszystkie związane z tym sprawy
wylądowały na moim biurku na dziesięć minut przed wyjściem z biura. Nie zdą-
żyłam nawet pójść do domu, żeby się przebrać. Przepraszam cię za ten zafajdany
biurowy strój.
Geraldine miała na sobie prostą szarą spódniczkę i żakiet oraz jasnozieloną
bluzkę.
 Wyglądasz wspaniale!  zapewniła ją Leonie.  Wprost bije od ciebie
władzą.
Geraldine powitała tę uwagę szerokim uśmiechem i zapytała:
 To co, nagrywanie serialu już się skończyło?
 Nigdy się nawet nie zaczęło  odrzekła Leonie wręczając jej jadłospis. 
Najpierw coś zamówmy, a potem ci o wszystkim opowiem. Boże, muszę komuś
o tym powiedzieć, a ty jesteś moją jedyną przyjaciółką.
 Ale zapłacili ci?  spytała Geraldine z niepokojem.
 Zapłacili  odparła Leonie.  Jutro wysyłam pokazny i ostatni już czek
do firmy budowlanej. To będzie jedna z najwspanialszych chwil w moim życiu.
Geraldine pilnie studiowała jadłospis.
 Umieram z głodu  poskarżyła się.
198
W godzinę pózniej Leonie płakała jak bóbr. Kazała przysiąc przyjaciółce, że
dotrzyma tajemnicy. Wyjaśniła jej, że w jakimś stopniu łamie umowę, chociaż
w sensie technicznym umowa już wygasła. Musi jednak wyrzucić to z siebie,
pogrzebać na zawsze, by potem móc spróbować podjąć normalne życie. Jeżeli
o jej życiu można w ogóle powiedzieć, że kiedykolwiek toczyło się normalnie.
Wylała więc z siebie wszystko. Dochodząc do miejsca, kiedy to Michael przy
taksówce powiedział:  Do zobaczenia i odwrócił się, opuściła głowę i wybuch-
nęła płaczem.
Geraldine nachyliła się, położyła rękę na jej dłoni i szepnęła:
 To brzmi zupełnie jak historia z filmu, i co teraz zrobisz?
Leonie opanowała się, wydmuchała nos i odrzekła gniewnie:
 Nic nie mogę zrobić. Papiery rozwodowe, zgodnie z postanowieniami umo-
wy, zostały sporządzone miesiąc temu. Wszystko potoczy się prawie automatycz-
nie, nie będę nawet musiała iść na salę sądową.
 To przecież zwierzę, nie człowiek!
Leonie pokręciła głową.
 Nie, raczej maszyna kierowana nienawiścią. Na zewnątrz potrafi być miły,
a w niektórych sytuacjach okazuje się wspaniałym towarzyszem zabaw. Tańczy-
łam z nim kiedyś na weselu, słyszałam, jak sobie dowcipkuje. . . Naprawdę można
było się pośmiać. Ale dwie godziny pózniej był już na powrót tylko zimną ma-
szyną. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum