[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obr czy.
Le y przed nim papiery do przejrzenia: telegraficzna lista obcokrajowców z litewsk
wiz . Porówna j z d ugimi listami poszukiwanych i podejrzanych politycznie.
Obcokrajowiec ósmy od góry nazywa si Hannibal Lecter i by nowym cz onkiem
odzie ówki Francuskiej Partii Komunistycznej.
Dortlich wsiad do swego dwutaktowego wartburga i pojecha na poczt , gdzie raz w
miesi cu mia co do za atwienia. Zaczeka na ulicy i wszed do rodka dopiero wtedy, gdy
zobaczy spiesz cego na dy ur Svenk . Svenka przej central i wkrótce potem Dortlich
znalaz si w kabinie z trzeszcz i sycz lini telefoniczn do Francji. Pod czy do
aparatu miernik sygna u i przez chwil obserwowa wskazówk , eby sprawdzi , czy nie ma
pods uchu.
W ciemnej piwnicy restauracji pod Fontainebleau zadzwoni telefon. Zadzwoni pi
razy, zanim kto podniós s uchawk .
- Mów.
- Szybciej nie mog ? Dup tu nara am. Trzeba pogada ze Szwedami, nasi musz
odebra trumn . Poza tym m ody Lecter przyje a. Ma studenck wiz ; za atwili mu j ci z
francuskiej m odzie ówki.
- Kto przyje a?
- Pomy l. Rozmawiali my o tym podczas naszej ostatniej wspólnej kolacji. - Dortlich
zerkn na list . - Cel wizyty,  skatalogowanie zbiorów bibliotecznych zamku Lecterów . To
jaki art, Ruscy dup tymi ksi kami sobie podcierali. Chyba b dziecie musieli co z tym
zrobi . Wiesz, kogo zawiadomi .
41
Nad rzek Neris, na pó nocny zachód od Wilna s ruiny starej elektrowni, pierwszej w
tym rejonie. W szcz liwszych czasach elektrownia zaopatrywa a w pr d miasto oraz kilka
tartaków i warsztatów mechanicznych na brzegu rzeki. Pracowa a na okr o dzi ki
polskiemu w glowi, który dostarczano kolej lub barkami.
Podczas pierwszych pi ciu dni niemieckiej inwazji bombowce Luftwaffe zrówna y j
z ziemi . Po zainstalowaniu nowych radzieckich linii przesy owych okaza a si niepotrzebna i
ju jej nie odbudowano.
Drog do elektrowni przegradza zamkni ty na k ódk cuch mi dzy betonowymi
upami. K ódka by a zardzewia a, ale dobrze nasmarowana w rodku. Na tablicy widnia
napis po rosyjsku, litewsku i polsku:  Uwaga niewypa y. Wst p wzbroniony .
Dordich wysiad , zdj cuch i rzuci go na ziemi . Svenka po nim przejecha .
wirówka by a poro ni ta bujnymi chwastami, które z przera liwym sykiem ociera y si o
podwozie.
- Ci z elektrowni to tutaj... - zacz Svenka.
- Tak - przerwa mu Dortlich.
- My lisz, e tu naprawd s niewypa y?
- Nie. A je li s , zatrzymaj to dla siebie. - Dortlich nie lubi si zwierza , a to, e
sier ant musia mu pomaga , bardzo go irytowa o.
Kilka metrów od sp kanych, sczernia ych fundamentów elektrowni sta pó okr y
barak z falistej blachy, z jednej strony mocno okopcony.
- Zatrzymaj ko o tych krzaków - rzuci Dortlich. - I wyci gnij cuch.
Przywi za cuch do haka z ty u ci arówki i potrz sn w em, eby ogniwa
dobrze si u y. Potem rozchyli krzaki, wymaca drewnian platform , przymocowa do
niej drugi koniec cucha i da znak Svence, który odci gn platform wraz z krzakami,
ods aniaj c metalowe drzwi schronu przeciwlotniczego.
- Po ostatnim nalocie - powiedzia Dortlich - Niemcy zrzucili spadochroniarzy, którzy
mieli ubezpiecza przepraw przez rzek . Za oga elektrowni ukry a si tutaj. Jeden ze
spadochroniarzy zapuka do drzwi i kiedy otworzyli, wrzuci do rodka granat fosforowy.
Trudno to by o wyczy ci . Chwil trwa, zanim cz owiek przywyknie. - Mówi c, zdj z drzwi
trzy k ódki.
Poci gn za uchwyt i Svenk uderzy w twarz podmuch spalenizny. Dortlich zapali
lamp elektryczn i metalowymi schodami zszed na dó . Sier ant wzi g boki oddech i
ruszy za nim. Wn trze by o wybielone i sta y tam rz dy pó ek z nieheblowanych desek. Na
pó kach le y dzie a sztuki. Owini te kocami ikony, dziesi tki aluminiowych tub na mapy z
zalanymi woskiem zakr tkami. Z ty u schronu pi trzy si stos pustych ram; z niektórych
powyci gano gwo dziki, z innych zwisa y strz py pospiesznie wyci tego p ótna.
- Bierz wszystko z tej pó ki i to z ko ca - rozkaza Dortlich. Wzi kilka ceratowych
zawini tek i zaprowadzi Svenk do baraku. W baraku, na drewnianych koz ach, sta a pi kna,
bowa trumna z wyrze bionym symbolem Stowarzyszenia Pracowników Morskich i
Rzecznych w K ajpedzie. Bieg a wokó niej bogato zdobiona listwa odbojowa, a dolna
po owa trumny by a nieco ciemniejsza: kad ub odzi z lini wodn - bardzo elegancki projekt.
- Okr t duszy mojego ojca - powiedzia Dortlich. - Daj to pud o ze szmatami.
Najwa niejsze, eby nic w rodku nie grzechota o.
- Je li zagrzechocze, pomy , e to jego ko ci - odpar Svenka. Dortlich klepn go
w usta. - Troch szacunku. Daj rubokr t.
42
Hannibal Lecter opu ci brudn szyb , wygl daj c przez okno, patrz c, jak poci g
wije si w ród k p wysokich lip i sosen po obu stronach torów, i zaraz potem, z odleg ci
nieca ych dwóch kilometrów, zobaczy baszty zamku. Cztery kilometry dalej, przera liwie
piszcz c i sapi c, poci g zatrzyma si na stacji Dubrunst, eby nabra wody. Kilku nierzy
i robotników zesz o wysika si na nasyp. Na ostry rozkaz konduktora odwrócili si ty em do
wagonów. Hannibal wyskoczy wraz z nimi z chlebakiem na plecach. Kiedy konduktor wróci
do poci gu, on wszed do lasu. Id c, dar gazet na wypadek, gdyby zobaczy go kto ze
szczytu zbiornika na wod . W lesie zaczeka , a - puff - puff - puff - poci g odjedzie. Zosta
sam. By brudny i zm czony.
Kiedy mia sze lat, Berndt wniós go kr tymi schodami na zbiornik i zza omsza ej
kraw dzi pozwoli mu spojrze na wod , w której odbija si kr g nieba. W zbiorniku by a
drabina. Przy ka dej okazji Berndt k pa si tam z dziewczyn ze wsi. Berndt ju nie i
le teraz w g bokim lesie. Dziewczyna te ju pewnie nie a.
Hannibal wzi szybk k piel i przepra kilka rzeczy. Pomy la o pani Murasaki w
ni, pomy la o wspólnej k pieli w zbiorniku.
Potem ruszy torami w przeciwnym kierunku, zbaczaj c do lasu tylko raz, kiedy
us ysza stukot nadje aj cej drezyny; jecha o ni dwóch Cyganów przewi zanych w pasie
koszulami.
Nieca e dwa kilometry od zamku tory przecina a sowiecka linia energetyczna;
buldo ery zrobi y w lesie d ug przecink . Przechodz c pod ci kimi przewodami, czu , jak
ynie nad nim elektryczno , i stan y mu w osy na ramionach. Skr ci w bok, aby dalej od
przewodów, szed przed siebie, dopóki nie uspokoi si kompas na lornetce ojca. Tak wi c
móg dotrze do domku na dwa sposoby, je li domek jeszcze tam by . Linia wysokiego
napi cia znika a w oddali. Je eli nigdzie nie skr ca a, musia a przebiega kilka kilometrów od
niego.
Wyj z chlebaka ameryka skie racje ywno ciowe, wyrzuci po e papierosy i
rozmy laj c, wyjad mi so z puszki. Zapadaj ce si schody, wal cy si na Garkot uka strop.
Domku mog o ju nie by . Je li by i je li cokolwiek w nim pozosta o, to tylko
dlatego, e szabrownicy nie dali rady przeszuka rumowiska, odsun ci kich belek. eby
zrobi to, czego oni nie mogli, musia mie si . Zatem do zamku.
Tu przed zapadni ciem zmroku ruszy przez las w tamtym kierunku. To dziwne, ale
gdy spojrza na swój rodzinny dom, nie poczu prawie adnego wzruszenia; widok domu
dzieci stwa nie koi, pomaga za to sprawdzi - zak adaj c, e si tego chce - czy jest si
za amanym, jak bardzo i dlaczego.
Na tle dogasaj cego na zachodzie wiat a siedziba Lecterów by a czarna i p aska jak
tekturowy zamek lalek Miszy. Zachowany w pami ci zamek siostry by wi kszy ni ten
kamienny. Papierowe lalki zwijaj si p on c. P on ce na matce ubranie.
Zza drzew za stajni s ysza brz k talerzy i sieroty piewaj ce Mi dzynarodówk . W
lesie zaszczeka lis.
Ze stajni wyszed m czyzna w zab oconych gumowcach. Ze szpadlem i wiadrem w
ku przeci podwórze, usiad na Kruczym Kamieniu, zdj gumowce i wszed do kuchni.
Berndt mówi , e posadzili tam kucharza. e zabili go za to, e by ydem, e oplu
Hiwisa, który go potem zastrzeli . Nie powiedzia , jak si ten Hiwis nazywa .  Lepiej, eby i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum