[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wpływowi biznesmeni. Urażona, z podniesioną głową zaczęła iść w kierunku drzwi. Na-
gle wyrósł przed nią Gianni.
- A ty dokąd, skarbie? - spytał. - Nikt z personelu nie odejdzie bez mojej zgody.
Miałaś oprowadzić mnie po swojej słynnej oranżerii.
Megan stanęła zmieszana. Jak mógł mówić jej o pracy, kiedy doskonale zdawał
sobie sprawę, co zaprzątało ich myśli przez ostatnie dwie godziny?
- Cóż, jeśli tak bardzo ci na tym zależy...
Niespodziewanie Gianni chwycił ją za rękę. Przez tych kilka sekund Meg czuła
zapowiedz czegoś wspaniałego, co niebawem miało przyjąć realny kształt.
Gianni doskonale wiedział, co się dzieje w głowie Megan i był pewien swego zwy-
cięstwa. Gdy zapadła noc, ostatni goście opuścili pałac. Gianni podszedł do stołu z napo-
jami i przygotował dwa espresso. Kiedy się odwrócił, trzymając w rękach filiżanki z ka-
wą, jak spod ziemi wyrosła przed nim Meg. Jej wzrok mówił wszystko. Czekała na jego
R
L
T
kolejny krok. Zrozumiał, że ostatnie słowo należy do niego. Poczucie pełnej władzy nad
Megan sprawiało mu wielką przyjemność. Niebawem będzie się z nią kochać. Jego ciało
wyprężyło się na myśl o czekających go rozkoszach.
Zdawał sobie sprawę, że wystarczy jeden gest, a Meg padnie mu w ramiona. Jed-
nak mimo to czuł, że panna Imsey różni się od poprzednich jego zdobyczy. Przyglądając
się bacznie, jak wolno pije kawę, stwierdził, że Megan naprawdę jest nieśmiała i nie jest
to tylko poza obliczona na podbijanie męskich serc. Był doświadczonym uwodzicielem,
ale tylko przy niej zdarzyło mu się odczuć, że to nie on jest w centrum zainteresowania,
szczególnie kiedy Megan opowiadała o swoim królestwie egzotycznych kwiatów.
Urwał kwitnącą poziomkę z dekoracji na stole. Na drugiej łodyżce, obok małego
owocu, znajdował się biały pąk. Gianni przyjrzał mu się ze smutkiem. Ten przedwcze-
śnie zerwany kwiat nie będzie miał szansy rozkwitnąć. Podał go Meg.
Potrząsnęła głową.
- Ty zjedz poziomkę - powiedziała.
- Nie, dziękuję. Skosztowałem dziś wielu wspaniałych rzeczy. Ta poziomka wy-
gląda dorodnie, ale kto wie, jak smakuje.
To mówiąc, podniósł owoc do ust Megan. Posłusznie otworzyła usta. Poziomka
była słodka, miękka i aromatyczna.
- Przepyszna! Nie ma nic lepszego niż świeży owoc.
- Czyżby? Mam dla ciebie niespodziankę, ale najpierw musisz mnie oprowadzić po
oranżerii. Chyba nie zapomniałaś? Chodzmy do twego raju.
Wieczorem ogród zmieniał się w miejsce magiczne. Z drzew zwisały lampiony, a
ich blask podkreślał urodę egzotycznych roślin. W delikatnym świetle błyszczały kwiaty
werbeny i ozdobnego tytoniu.
Meg i Gianni bez słowa szli w stronę oranżerii, a ich postacie rzucały długie cienie
na kolorowe gazony. Kiedy znalezli się w środku, Meg nacisnęła guzik i otworzyła świe-
tliki w dachu, aby wpuścić świeże powietrze. Przeszli jeszcze kilka metrów, po czym
Meg stanęła. Gianni był tuż za nią.
- Mam propozycję - powiedział cicho.
Meg odwróciła się wystraszona.
R
L
T
- Jaką?
- Najlepszą z możliwych - odparł i spojrzał wokół na gęstwinę egzotycznych ro-
ślin.
Meg zrobiła z kolekcji ojca prawdziwe arcydzieło. Widok przypominał tropikalną
dżunglę. Orchidee i bromelie rosły w cieniu zwisających gałęzi i lian. Otaczały ich
kwiaty w kolorach bursztynu, czerwieni i mocnego różu. W oddali słychać było szmer
wody w zródełku. Znalezli się w raju.
- Tobie też jest tak gorąco? - spytał Gianni, ocierając czoło.
Meg przestraszyła się, że na jej sukni pojawiły się ciemne plamy potu. Szybko
zdjęła bolerko i powiesiła je na gałęzi.
- Przed przyjęciem mówiłaś, że jesteś zdenerwowana, a teraz jak gdyby nigdy nic
sama zaczynasz się rozbierać - zażartował. - Czyżby delikatna angielska róża zmieniła
się w egzotyczny wyzywający kwiat?
- Jest mi gorąco. Inaczej się ubieram, kiedy tu pracuję.
- Czy ja też mogę zdjąć marynarkę?
- Oczywiście.
Gianni zdjął marynarkę i rozluznił krawat.
- Chciałem cię przeprosić za zachowanie pani Ricci. Co prawda miała swoje po- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum