[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tym głodzie. Przypominałam sobie, jak załatwiałam ćpunów, co byli na głodzie. Przecież
właściwie nie miałam tak naprawdę pojęcia, co się z nimi wtedy wyprawia. Widziałam
tylko, że są niesamowicie wrażliwi, łatwo ich zranić i są kompletnie bezsilni. Narkoman
na głodzie nie ma nawet odwagi się sprzeciwić, taka się z niego robi szmata. Nieraz
wyżywałam na nich swoją żądzę władzy Jak się dobrze zabrać do rzeczy, to można ich
zwyczajnie wykończyć, doprowadzić do tego, że dostają szoku. Trzeba tylko porządnie
przycisnąć te ich prawdziwie słabe miejsca, powiercić tam, gdzie ich boli, i od razu się
załamują. Na głodzie zdają sobie przecież wystarczająco jasno sprawę, jakie z nich
łachy. Wtedy znika cała ta narkomańska wyniosłość, człowiek nie czuje się już wcale
taki ponad wszystko i wszystkich.
Mówiłam sobie: Teraz jak będziesz na głodzie, to cię załatwią. Już oni wykapują,
jakie z ciebie właściwie nic. Tylko, że przecież wiedziałaś o tym od początku.
Zmieszne, że dopiero teraz przyszło ci to do głowy.
Te rozmowy z samą sobą nic nie dały. Musiałabym porozmawiać z kimś drugim.
Powinnam po prostu pójść do któregoś z narkomanów na dworcu. Zamiast tego
zaszyłam się w jakimś kącie pod dworcową pocztą. Tak właściwie, dokładnie przecież
wiedziałam, co mi mogą powiedzieć. Wystarczająco często słuchałam tego, jeszcze
jako prawie nie zainteresowana: Stary, co siÄ™ tak przejmujesz. Na razie jeszcze nie ma
sprawy. Jakoś to będzie. Jak ci się naprawdę zechce, to zawsze możesz zrobić odwyk.
W końcu jest chyba valeron, nie? Detlef też miał takie same gadki, jak szło o heroinę.
Tylko z mamą mogłabym porozmawiać. Ale to było wykluczone. Pomyślałam sobie, że
nie mogę jej tego zrobić: Ona cię kocha, ty też ją kochasz na swój sposób. Jakbyś jej
to wszystko opowiedziała, toby normalnie padła. Pomóc zresztą też by ci nie mogła.
Może wsadzi cię do zakładu. A to już w ogóle nic nie da. Wtedy dopiero zatniesz się
na dobre i pryśniesz z zakładu na giganta. Wszystko by było tylko jeszcze gorzej.
Znowu mówiłam do siebie półgłosem: Też problem, możesz z tym zwyczajnie
skończyć. Te troszkę febry na początku, swobodnie dasz sobie radę. Jak wróci
Detlef, to mu powiesz: Nie chcę swojej działki. Przestaję brać. i albo ty też
przestaniesz, albo się rozstaniemy. Aha, masz jeszcze w kieszeni dwa razy po ćwierć.
Okay, stary. Dzisiaj sobie jeszcze władujemy, ale od jutra koniec. Zauważyłam, że od
tych rozmów normalnie znowu dostałam chcicy. Potem zaczęłam mówić szeptem,
jakbym miała sobie zdradzić nie wiem jaką tajemnicę: Detlef i tak nie będzie chciał. A
ty co, miałabyś rozstać się z Detlefem? Christiane, co ty, przestań bredzić. Puknij
się w głowę i mów, co naprawdę jest. Zwyczajnie koniec. Wysiadka. Normalnie z tobą
już koniec. Nie za dużo miałaś z tego swojego życia. Ale sama tego przecież chciałaś.
WróciÅ‚ Detlef. Bez sÅ‚owa poszliÅ›my na Kurfürstenstrasse, do naszego staÅ‚ego
dostawcy. Dostałam swoje ćwierć, pojechałam kolejką do domu i zaszyłam się w swoim
pokoju.
Dwie niedziele pózniej byliśmy z Detlefem sami w mieszkaniu Axela. Było to po
południu. Czuliśmy się parszywie. W sobotę nie znalezliśmy naszego stałego handlarza i
jakiś inny diabelnie nas orżnął. Towar, jaki nam sprzedał, był tak beznadziejny, że
rano musieliśmy władować sobie podwójną dawkę, wszystko, co mieliśmy, żeby jakoś
wydolić. Detlef znowu zaczynał się pocić, ja też czułam, że niewiele mi brakuje do
febry.
Przeszukaliśmy całe mieszkanie, żeby tylko znalezć coś, co by się dało opylić. Ale i
tak z góry wiedzieliśmy, że tu już nic takiego nie ma. Od zaparzacza do kawy po radio,
wszystko poszło, wszystko przećpane. Poniewierał się jeszcze tylko odkurzacz. Ale był
taki stary, że nie było siły, żebyśmy dali radę go opchnąć.
Detlef powiedział: Słuchaj, nie ma siły, musimy jak najszybciej skombinować
jakąś forsę. Najdalej za dwie godziny oboje będziemy na kompletnym głodzie, a wtedy
klapa, nie damy rady nic zrobić. O tej porze, w niedzielę, nie zarobię sam tyle, ile
trzeba. Musisz mi pomóc. Najlepiej idz do Soundu i skołuj od ludzi. Musisz mieć
czterdzieści marek. Jak mi się uda podłapać klienta za czterdzieści albo pięćdziesiąt,
to zostanie nam jeszcze trochÄ™ na jutro rano. Dasz radÄ™?
Powiedziałam: Jasne, że tak. Wiesz przecież, że z kołowaniem forsy nigdy nie
miałam kłopotów. Umówiliśmy się, że spotykamy się najpózniej za dwie godziny.
Nieraz już przecież kołowałam forsę w Soundzie . Często tak sobie, dla zabawy.
Zawsze się udawało. Ale tego wieczora była kompletna klapa. Miało być szybko, a na
to trzeba czasu. Takiego typa, co się go chce zahaczyć, trzeba sobie najpierw
dokładnie obejrzeć. Trzeba się na niego dostroić, nawet trochę pogadać i przede
wszystkim człowiek musi być swobodny. Zwyczajnie trzeba mieć w tym przyjemność.
A u mnie zaczął się głód i nie poszło mi tak, jak zawsze. Po półgodzinie miałam
6,80. Pomyślałam sobie, nie dasz rady. Pomyślałam o Detlefie, który pewnie stoi teraz
na dworcu, gdzie o tej porze, w niedzielę, były tylko rodziny z dziećmi, wracające z
kawki u babuni i dziadziusia. A do tego był jeszcze na głodzie. Więc i tak nie podłapie
nikogo. Wpadłam w panikę.
Bez konkretnych planów wyszłam na ulicę. Miałam jeszcze cichą nadzieję, że pod
Soundem lepiej mi pójdzie. Przed wejściem stanął supermercedes. Tam często
zatrzymywały się superwozy albo przejeżdżały sobie wolniutko. Bo nigdzie nie jest tak
tanio, jak pod Soundem . Są tam dziewczyny, które nie mają nawet marki na wejście,
bo skończyło im się kieszonkowe. Robią to za bilet wstępu i parę coli.
Facet z mercedesa pokiwał na mnie. Poznałam go. Często był pod Soundem i
nawet mnie już kiedyś zagadywał. Czy nie chciałabym zarobić stówy. Raz go zapytałam,
co za to chce, a on powiedział, że nic takiego . Wyśmiałam go. Nie pamiętam
dokładnie, co wtedy myślałam. Pewnie niewiele. Może: Podejdz do niego i spróbuj się
dowiedzieć, czego naprawdę chce. Może ci się uda wykołować od niego parę marek. W
każdym razie kiwał na mnie jak wariat i nagle znalazłam się przy samochodzie.
Powiedział, żebym jednak może wsiadła. Nie może tu dłużej stać. No i wsiadłam.
Tak naprawdę, to dokładnie wiedziałam, co jest grane. %7łe tu nie ma mowy o
kołowaniu. Tacy klienci to już nie było dla mnie coś z innej planety. Znałam ten film,
który się właśnie zaczął. Z własnych obserwacji z dworca i z opowiadań chłopaków.
Dlatego wiedziałam też, że warunki dyktuje nie klient, tylko ja. Starałam się być
diabelnie opanowana. Nie trzęsłam się. Nabierałam tylko za dużo powietrza przy
mówieniu i miałam trudności z kończeniem zdań tym samym opanowanym tonem.
Zapytałam: Co jest?
On powiedział: A co ma być? Sto marek. Zgadzasz się? Odpowiedziałam:
Tylko, że dymanie czy coś w tym guście z góry odpada. Zapytał dlaczego, a ja ze
zdenerwowania umiałam powiedzieć tylko prawdę: Słuchaj no. Mam chłopaka, i jak
dotąd tylko z nim jednym spałam. Nie mam ochoty tego zmieniać.
Powiedział: To w porządku. W takim razie strzelisz mi minetę. Ja na to: O nie,
tego też nie. Chyba bym się zerzygała. Teraz byłam już naprawdę całkiem
opanowana.
Jego to zupełnie nie zraziło. Powiedział: Okay, w takim razie poobciągasz mi
małego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Start
- Agatha Christie Zagadka Błękitnego Expresu _Tajemnica Błękitnego Expressu_
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 6 PowrĂłt Imperatora
- Hans Christian Andersen Kalosze szczęścia i inne baśnie
- Agatha Christie Śmiertelna klątwa (opowiadania)
- Christie Agata Wczesne sprawy Poirota
- 343. Hollis Christina W ogrodach Castelfino
- Christie Agatha Podróş w nieznane
- Hollis Christina Willa w Prowansji
- Feehan, Christine Leopard Series (1 2)
- Christie Agatha Morderstwo w zaułku
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- g4p.htw.pl