[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i urok. Nie żal ci tego?
- Na początku było mi żal - przyznał Billy z tęskną miną.
- Ale ostatnio już jest w porządku. A nawet... całkiem dobrze.
- Ostatnio, czyli w okresie ostatnich trzech tygodni, trzech
dni, sześciu godzin i dwudziestu minut? - podsumował Colin.
- Taak.
Colin potrząsnął głową ze smutkiem, jakby nagle spotkała
go wielka, niepowetowana strata.
- To okropne; to tak, jakby znów dosięgła cię kula, tylko
że tym razem trafiła w okolicę serca.
- Przeżyję - mruknął Billy. - Zawsze jakoś daję sobie
radę, prawda? Więc przestań się o mnie martwić.
ROZDZIAA SIÓDMY
Następnego dnia Julie obudziła się w szampańskim
humorze. Zdumiewające wydarzenia z ubiegłej nocy jawiły jej
się teraz w zupełnie innym świetle; uznała nawet, że dopóki
nie usłyszy się trzech dramatycznych słów: Ręce do góry!
trudno powiedzieć, że żyło się pełnią życia.
Rozpoczęła dzień, wstyd powiedzieć, od przetrząśnięcia
szafy Colina, w poszukiwaniu czegoś, co mogłaby na siebie
włożyć. Ubranie z Zakątka Gator gwałtownie domagało się
prania, a nic innego nie miała. Efektem tych poszukiwań był
strój składający się z męskiej bielizny, męskich spodni i
białego T-shirtu. Ponieważ wszystko to było dla niej za duże,
obwiązała się w pasie wąskim skórzanym krawatem. Teraz jej
pierwszym marzeniem było pójść do sklepu i kupić sobie parę
najpotrzebniejszych drobiazgów oraz jakieś ubrania.
Wczorajsza gwałtowna scena z Colinem odsłoniła przed
nią nowe strony osobowości Billy'ego, którego postawa
prawdziwego macho nadzwyczaj podziałała jej na
wyobraznię. Na jego tle zarówno Harris, jak i Beau, nie
prezentowali się imponująco, jako że żaden z nich nie grzeszył
nadmiarem męskiej charyzmy.
Fascynująca wydała się Julie również typowo męska
przyjazń istniejąca pomiędzy Billy'm a Colinem; chwilami
przypominali jej obaj dzielnych i prawych bohaterów filmów
o Dzikim Zachodzie.
Zeszła po schodach ostrożnie, przytrzymując skraj
przydługich spodni, jakby to była spódnica. Włosy miała
jeszcze mokre po kÄ…pieli.
Salonik wypełniał zapach świeżo parzonej kawy, blask
kalifornijskiego słońca kładł się na dywanie, lecz nie było tu
Billy'ego. Drzwi były szeroko otwarte, wyszła więc na taras,
w nadziei, że na plaży zobaczy swego ochroniarza, lecz i tam
nie było śladu ani po nim, ani po Colinie.
Uśmiechnęła się, kiedy jakieś hałasy i warkoty dobiegły ją
od strony garażu. Czyżby jakaś kolejna niespodzianka? W
ostatnich dniach Julie nauczyła się cenić sobie niespodzianki,
nawet jeżeli były szokujące i chwilami napędzały jej strachu.
Drzwi garażu były otwarte i oczom Julie, kiedy podeszła,
ukazała się postać supermana w dżinsowej koszuli, czarnej
skórzanej kamizelce i spranych dżinsach, siedzącego na
olbrzymim motocyklu. Julia sama już nie wiedziała, co zrobiło
na niej większe wrażenie, widok Billy ego w charakterze
nieokiełznanego postrachu szos, czy też sama maszyna, jak
olbrzymia, grozna bestia. Billy na motorze wyglądał jak
długowłosy James Dean, który marzy o tym, by wyruszyć w
drogÄ™.
- Nie ma samochodu? - stwierdziła Julie, nie kryjąc
przejęcia.
- Colin go pożyczył. Na kilka dni zamieniliśmy się na
pojazdy. - Uśmiechnął się i jego białe zęby zalśniły. - Dzień
dobry, szefowo - powitał ją radośnie. - Aadne ubranko, tylko
te spodnie wyglądają tak, jakby zaraz miały z ciebie spaść.
- Wszystko w porządku - Julie uniosła trochę T-shirt i
pokazała mu zaimprowizowany pasek, którym była
obwiązana. - Mam nadzieję, że Colin nie będzie się gniewał.
- Nie będzie o tym wiedział - odparł Billy. - Miał
nieodparte pragnienie, aby pojezdzić sobie naszym zielonym
samochodem i pozwiedzać wybrzeże. Jak dobrze pójdzie, to
przez jakieÅ› dwa dni go tu nie zobaczymy.
- Co mówisz? Co z Colinem? - Julie mało co zdołała
usłyszeć przez warkot motoru.
- Co tam Colin! Chcesz się przejechać, maleńka?
Możemy zacząć z klasą te twoje oryginalne wakacje.
Julie wdrapała się na motor i usiadła za Billym, a on
wsadził jej kask na głowę i nakazał, by trzymała się go jak
najmocniej, z całej siły..
Jeszcze nigdy nie jechała na motocyklu i nigdy jeszcze nie
trzymała się żadnego mężczyzny tak mocno, z całej siły.
Obydwa te nowe doświadczenia od razu przypadły jej do
gustu.
Wiatr świstał jej w uszach, a włosy rozwiewały się w
pędzie. Kształty i kolory mijanych domów, samochodów,
ludzi i kwitnących krzewów rozmywały się, zamazywały i
zlewały ze sobą jak w obrazach Moneta. Jechali z szybkością,
która dla Julie równała się niemal prędkości światła.
Przylgnąwszy do Billy'ego czuła jego ciepło i siłę i co
zdumiewające, im bardziej mu ufała, tym bardziej czuła się
niezależna i wolna.
Wjechali do miasteczka, zapowiadanej przez Billy'ego
kolonii artystów. Na chodnikach i w ulicznych kafejkach
widać było tłumy ludzi, panował tu ruch i gwar. Wśród tych
wszystkich ludzi Julie nie była nikim szczególnym, po prostu
jeszcze jedną twarzą w różnobarwnym tłumie. Ta turystka
czuła się jednak w tej chwili najszczęśliwsza na świecie.
Zaparkowali motocykl, w centrum miasteczka ruch
kołowy był bowiem zabroniony i dalej poszli na piechotę.
Panowała tu atmosfera nieomal świąteczna; grała muzyka, nad
sklepami wisiały kolorowe szyldy i transparenty, można było
kupić najlepsze na świecie włoskie lody. Dość nietypowy strój
Julie zwracał uwagę przechodzących i parę osób popatrzyło na
nią ze współczuciem, a gdyby nadstawiła kapelusz, to z
pewnością uzbierałaby trochę grosza. Najwyrazniej nie
przeszkadzało jej to jednak, bo zdążyli przewędrować
miasteczko w tę i z powrotem, zanim zdecydowała się wejść
wreszcie do jakiegoÅ› sklepu.
- No, to masz ostatnią szansę, żeby coś kupić - powiedział
żartobliwie Billy, kiedy dotarli z powrotem do miejsca, gdzie
zaparkowali motocykl. - A może satysfakcjonuje cię
garderoba Colina?
- Nie, ale byłam tak przejęta perspektywą jazdy na
motocyklu, że zapomniałam wziąć ze sobą portmonetki.
- Ja zapłacę.
- Nie wiem, czy wiesz, co mówisz. Jestem znana z tego,
że potrafię wydać pięćset dolarów na parę butów - zacisnęła
usta i gwizdnęła, szeroko otwierając przy tym oczy. - No to
wyobraz sobie, ile mogłaby kosztować cała moja letnia
garderoba.
Billy przybladł lekko. Przyszło mu do głowy, że powinien
był ją zaprowadzić do sklepu z używaną odzieżą i starać się ją
przekonać, że takie zakupy staną się dla niej kolejnym
nowym, niepowtarzalnym przeżyciem.
- Naprawdę? Rzeczywiście kupiłaś sobie buty za pięćset
dolarów? Cóż to musiały być za buty! Muszę trochę
przeformułować swoją propozycję. Może byś się ograniczyła
do kilku rzeczy w cenie, powiedzmy, jednego buta z tamtej
osławionej pary?
- To jest prawdziwe wyzwanie! - wykrzyknęła Julie ze
śmiechem, ciesząc się tym dniem, pogodą, otoczeniem i
obecnością mężczyzny, który był przy niej. Nie miała wcale
zamiaru dopuścić, żeby Billy wydawał swoje ciężko zarobione
pieniądze na jej ubrania, ale przecież mógł udzielić jej
krótkoterminowej pożyczki.
- W porządku, umowa stoi - powiedziała z uśmiechem. -
Zobaczysz, jak potrafię być twórcza i oryginalna, jeśli idzie o
modÄ™.
Sklep, do którego weszli, do złudzenia przypominał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum