[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Uprzątnąć! Nie było takiej rzeczy, której nie uprzątnęliby, gdy stary Fezziwig patrzył na nich.
Załatwili to w minutę. Każda rzecz ruchoma została gdzieś usunięta, podłogę skropiono i
zamieciono, lampy opatrzono, nałożono świeżego paliwa do kominka; lokal sklepowy
20
przedstawiał miłą, zaciszną, jasną i suchą salę balową, jaką sobie można wymarzyć w noc
zimowÄ….
Zjawił się skrzypek z nutami pod pachą, podszedł do wysokiego biurka, zamieniając je na
pulpit, i zaczął stroić instrument, który jęczał i skrzypiał przy tej operacji. Weszła pani Fezziwig,
dobrze odżywiona, wiecznie uśmiechnięta dama, uosobienie dobroci i wyrozumiałości. Weszły
trzy panny Fezziwig, promieniejące i rozkoszne. Za nimi wkroczyło sześciu młodych adoratorów
z pogruchotanymi sercami. Przybyli młodzi mężczyzni i kobiety, zatrudnieni w tym domu. Z
nimi służąca ze swym kuzynem piekarzem. Weszła kucharka z przyjacielem swego brata,
rozwozicielem mleka. Zjawił się maleńki podmajstrzy z naprzeciwka, którego podejrzewano o to,
że go pracodawca głodzi; chował się on za służącą z sąsiedniego domu, którą jego pryncypałowa
za coś szczególnie prześladowała. Wszyscy wchodzili spokojnie, bez tłoczenia się; jedni
nieśmiało, inni zuchwale, jedni z wdziękiem, inni niezgrabnie, aż wreszcie wszyscy znalezli się
w pokoju.
Niebawem rozpoczęły się ochocze tańce. Najprzód wszyscy tańczyli razem, ze dwadzieścia
par, trzymając się za ręce i tworząc wielkie koło. Polowa wysuwała się naprzód, druga cofała się
w tył. Kołysali się do taktu, to znów wszyscy kręcili się, grupami lub tworząc długiego węża.
Stare pary wciąż się myliły, sprawiały zamieszanie, a młode, bardzo z tego zadowolone,
przesuwały się z błyskawiczną szybkością z jednego końca sali na drugi. Wreszcie wszyscy się
zmieszali, skotłowali, wytworzył się istny radosny chaos.
Korzystając z nastroju zapału, stary Fezziwig wstrzymał tańczących klaśnięciem w dłonie i
zawołał:
 Brawo! Doskonale!
Wówczas skrzypek zanurzył swą twarz w kuflu porteru, umyślnie na ten cel przygotowanym.
Nie dopijając do końca, podniósł głowę i natychmiast rozpoczął ponownie grać, z jeszcze
większą fantazją.
Gdy już nahasano się do woli, rozpoczęła się gra w fanty, a potem znowu były tańce. W
przerwach rozdawano ciastka i lemoniadę, pieczyste na zimno i mnóstwo piwa.
Główny punkt programu nastąpił po pieczystym, gdy skrzypek (podstępny był to hultaj; znał
on lepiej swoje rzemiosło niż można było sądzić z pozoru!) zagrał popularną melodię ludową.
Wtedy stary Fezziwig stanÄ…Å‚ z paniÄ… Fezziwig na czele wszystkich tancerzy.
Pierwsza para miała do spełnienia nie lada zadanie, bo za nią sunęło dwadzieścia kilka par
utworzonych z ludzi, z którymi nie można było żartować, bo niewiele wiedzieli o tanecznych
krokach, a bardzo pragnęli tańczyć.
Ale gdyby ich było i dwa razy tyle  ba, cztery razy  stary Fezziwig dałby im radę, i pani
Fezziwig także. To nie ulega wątpliwości.
Pani Fezziwig była godną towarzyszką swego małżonka w pełnym tego słowa znaczeniu.
Z ruchów i kroków pana Fezziwiga jak gdyby sypały się iskry. Przy każdej jego nowej figurze
była niespodzianka. Nie dało się odgadnąć w danej chwili, co będzie dalej. A gdy państwo
Fezziwig przeszli przez wszystkie fazy tańca, gdy wykonali wszystkie figury: naprzód, w tył,
krzyże, kołysania się, koszyki itp., pan Fezziwig zdobył się na śmiały skok, tak że nogi lekko
zaplątały mu się w powietrzu i zdawało się, że je połamie; na szczęście, do katastrofy nie doszło.
Zabawa skończyła się z chwilą gdy zegar uderzył jedenastą. Państwo Fezziwig zajęli swoje
stanowiska po obydwu stronach drzwi i ściskając ręce każdego wychodzącego gościa, życzyli mu
uprzejmie wesołych świąt. Gdy już wszyscy wyszli, dwóch praktykantów spotkała ta sama
grzeczność. Potem wesołe głosy umilkły, chłopcy zaś pozostali, aby położyć się na posłaniach,
które znajdowały się pod stołami w tylnym warsztacie; długo jeszcze gawędzili, ożywieni i
rozradowani.
21
Scrooge, patrząc na wskrzeszone chwile przeszłości, tak był wzburzony, że zdawało się, iż
postradał zmysły. Całym sercem uczestniczył w tej zabawie. Pamiętał wszystko i cieszył się
wszystkim, doznawał niewypowiedzianych wzruszeń. Dopiero gdy rozjaśnione twarze jego
dawnego  ja i Dicka odwróciły się ku ścianie, przypomniał sobie ducha i zauważył, że
przygląda mu się badawczo, a światło na jego głowie jaśnieje silniejszym blaskiem.
 Niewiele potrzeba  odezwał się duch  dla zjednania sobie wdzięczności prostych ludzi.
 Niewiele!  powtórzył, jak echo, Scrooge. Duch dał mu znak, aby posłuchał rozmowy
dwóch praktykantów, którzy z zapałem wychwalali Fezziwiga, po czym rzekł:
 Czy nie mam racji? Ów Fezziwig wydaÅ‚ zaledwie trzy lub cztery funty szterlingi; to przecież
nie powód, żeby go wychwalać pod niebiosy. Jakaż tu zasługa?
 Ależ to nie o to chodzi  zaoponował Scrooge, podniecony wspomnieniem, nie pamiętając,
że wypowiada przekonania dawnego Scrooge a.  To nie o to chodzi, duchu. On ma możność
uczynienia nas szczęśliwymi lub nie; uczynienia życia naszego lżejszym lub cięższym, a naszą
pracę przyjemną lub przykrą. Cóż z tego, że jego władza przejawia się tylko w dobrym słowie,
poczciwym spojrzeniu, w drobiazgach wręcz nieuchwytnych? To nic nie znaczy, gdyż nie w tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum