[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czasów. Włączył też słowo extinctibilis, które jego zdaniem wyjątkowo pasowało do sytuacji.
A potem po prostu przeszedł przez bramę.
Rzeczywiście nikt go nie zauważył, ale tego przecież się spodziewał. Szedł dalej przez
ogród, w kierunku schodów prowadzących do domu.
Stał tam strażnik czy też inny służący, Christer nie wiedział, kto, ale wcale się tym nie
przejął. Na wszelki wypadek powtórzył zaklęcie raz jeszcze i spokojnie szedł dalej. Cała
sytuacja wydała mu się tak zabawna, że zachichotał pod nosem. Ciekawe, co zrobiłby ten
człowiek, gdyby wiedział, że właśnie obok niego przemyka niewidzialny czarownik, a on nie
ma a tym pojęcia?
- Hej, ty! A dokąd to? - groznie odezwał się mężczyzna.
Ciekawe, do kogo on mówi, bo mnie przecież nie widzi.
Mężczyzna jednak okazał się na tyle bezczelny, by podbiec do Christera i złapać go za
ramię akurat w chwili, gdy chłopak dotarł już do schodów.
Do diaska, powinien był powstrzymać się od śmiechu! Ten chichot musiał zniweczyć moc
zaklęcia, przerwać urok. Ale bitwa nie była jeszcze przegrana. Christer odwrócił się ku
zagniewanemu strażnikowi i spojrzawszy na niego pobłażliwie, wypowiedział słowa, jakie
37
kiedyś usłyszał od Tuli. Nie przejmował się tym, że wówczas matka usiłowała zaczarować
ciasto, którego nie miała ochoty upiec sama. Christer zmienił tylko kilka słów, stosownie do
okoliczności:
- W małą szarą mysz zmień się w jednej chwili!
Wolną ręką wykonał dodatkowo zamaszysty ruch.
- W mysz? Co ty, u diabła, wygadujesz, chłopaku! - Mężczyzna nie stał się ani odrobinę
bardziej myszowaty.
Christer uznał wreszcie, że musi się wycofać, nic nie zgadzało się z jego wyliczeniami.
Pewnie zapomniał o czymś ważnym. Wyrwał się z żelaznego uścisku strażnika i bez trudu
uciekł za bramę.
W parku czym prędzej skrył się za kępę krzewów.
Mężczyzna przeszedł do bramy i już tam został. Wkrótce przyłączyła się do niego kobieta,
być może także ze służby.
- Chłopak zniknął - stwierdził mężczyzna. - Musiał być niespełna rozumu. Nie ma się czym
przejmować.
Ach, tak? pomyślał urażony Christer. Jeszcze zobaczycie!
Z domu rozległo się szczekanie psa.
- Znów to przeklęte zwierzę - westchnęła kobieta. - Na co ono komu? - Zawołała w stronę
domu: - Kopnij go porządnie raz i drugi, Auguście, to chociaż przez chwilę będzie cicho.
Christer usłyszał przeciągły skowyt pieska i ścisnęło mu się serce. Mały Sasza Magdaleny!
Czy nikt się o niego nie troszczy? Ta obca dziewczyna, która także miała na imię
Magdalena, o ile w ogóle to prawda, nie była dla niego dobra. Zwierzę chciało od niej uciec,
a ona je z wrzaskiem goniła.
Służący zniknęli w domu. Christer przez chwilę jeszcze siedział, pogrążany w ponurych
myślach, i właśnie gdy się podnosił, usłyszał odgłos szybkich kroków kilku osób.
To wracali Backmanowie - cała trójka. Rozmawiali ze sobą gniewnie, choć cicho.
- Na pewno się dowiem, kim on jest i jaki ma z tym związek - mówił radca. - Ale teraz
najważniejsze, byśmy pozbyli się Saszy. Więcej z nim kłopotów niż pożytku.
- Nikt za nim nie będzie płakał - zapewniła pani. - Nikt z nas nie mógł przecież znieść tego
nieposłusznego psa. Dopilnuj, by uśmiercono go jeszcze dziś wieczorem.
38
Dziewczyna nie odezwała się ani słowem, kroczyła tylko nadąsana za dorosłymi.
Przeszli przez bramę.
Christerowi myśli wirowały w głowie. Zaraz dowiedzą się, że tu byłem. Nic na to nie poradzę,
muszę wejść do środka. Muszę znalezć Saszę, to jedno mogę zrobić dla Magdaleny:
uratować jej jedynego przyjaciela.
Nie uświadamiał sobie tego, że Sasza mógł mieć wielkie znaczenie jeszcze w związku z
czymś innym, ale Christer, przyjaciel wszystkich żywych stworzeń, myślał o doli pieska, który
nikomu nie wyrządził przecież krzywdy.
Tym razem wolał nie ryzykować żadnej sztuczki z czapką-niewidką, musiał przystąpić do
dzieła z większym realizmem. Dziś wieczorem... Chcieli zabić Saszę jeszcze dziś
wieczorem?
Nie wolno da tego dopuścić!
Obszedł posiadłość Backmanów dookoła i zatrzymał się przy wysokim drewnianym płocie,
oddzielającym znajdującą się za domem część ogrodu od ulicy. Bez większego trudu
podskoczył i złapał rękoma krawędz płotu; szczęśliwie nikt nie widział go zawieszonego tak
w pół drogi między niebem a ziemią. Podciągnął się i w jednej chwili znalazł się po drugiej
stronie ogrodzenia, najwyrazniej w sadzie, trawa pokryta była tu bowiem dywanem opadłych
płatków kwiatów jabłoni.
Na razie mu się udało. Ale w jaki sposób dostanie się do domu, jak się wydawało, pełnego
ludzi?
Kiedy tak stał, zastanawiając się, jaki następny krok powinien podjąć, otworzyły się drzwi
werandy i wyszła dziewczyna.
Christer nie widział pieska, ale ze zniecierpliwionego tonu panny i jej słów wynikało, że pies
wymknął się przez otwarte drzwi.
- Wracaj do środka! Szybko! Wracaj!
Rozległo się wołanie pani Backman. Dziewczyna odpowiedziała coś i weszła do domu.
Czy piesek także za nią pobiegł?
Christer musiał zaryzykować. Pochylony jak najniżej przy ziemi pomknął przez ogród i ukrył
się za balustradą werandy. Gdyby ktoś go teraz zobaczył, to...
Zerknął za balustradę. Pies tam był!
Dostrzegł Christera i cicho warknął.
39
- Sasza - szepnął chłopak tak przymilnie, jak tylko umiał. - Chodz tu, Sasza! Jestem
przyjacielem Magdaleny.
Widać było, że jest to lękliwy piesek. Bał się bicia.
- Biedny maleńki, tacy byli dla ciebie niedobrzy? - łagodnie przemawiał do pieska Christer.
Ludzie Lodu, a przynajmniej większość z nich, z natury byli przyjaciółmi zwierząt. Ten pies w
ciągu ostatnich lat spotykał się jedynie z wrogością ze strony ludzi, nie miał więc powodu, by
komukolwiek zaufać. Ale jakaś nuta w głosie Christera musiała obudzić wspomnienie innej
formy kontaktu z człowiekiem.
Christer był przekonany, że Sasza zaraz zacznie hałaśliwie szczekać, jak to zwykle czynią
małe, wystraszone psy, ale tym razem tak się nie stało. Zachęcony milczeniem pieska
szepnął:
- Chodz tu, Sasza! Chodz, to sobie stąd pójdziemy! Tu jest dla ciebie niebezpiecznie.
Chodz, pójdziemy do Magdaleny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Start
- Farquhar_Michael_ _Krolewskie_skandale
- Eve Vaughn Her Kind of Trouble
- Diana Palmer Men of Medicine R
- James Axler Deathlands 019 Deep Empire
- Laurie Marks Elemental Logic 02 Earth Logic
- 00000207 Verne PićÂtnastoletni kapitan
- Howard, Robert E Conan el Vengador
- 5. Nawiedzony
- James P. Hogan Saturn 02 The Anguished Dawn
- Pratchett_Terry_Nomow_Ksiega_Wyjscia_scr
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- opinie-fall.opx.pl