[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czy oni mi coś zrobią? - spytała Angelina. Jej oczy były teraz szeroko
otwarte.
- Nie mam bladego pojęcia - powiedziałem, zresztą zgodnie z prawdą. - O tym
zadecyduje sąd.
- Ale on mnie zmusił, żebym to robiła - pisnęła. Była młoda, ciemnowłosa i
46
piękna. Azy tylko to podkreślały. Pepe ukrył twarz w dłoniach. Jego ramionami
wstrząsnął dreszcz.
- Siedz spokojnie - ostrzegłem go. - Z najwyższym trudem uwierzę w twoje
łzy. W drodze jest kilka okrętów Floty, alarm włączył się przed minutą i jestem
pewien, że nie minie wiele czasu, zanim...
- Nie pozwól im mnie zabrać! - Angelina była na nogach. Plecami opierała się
o ścianę. - Oni mnie wsadzą do więzienia, będą mi grzebać w mózgu.
Wparta kurczowo w ścianę odsuwała się w stronę najbliższego kąta. Zwróciłem
uwagę na jej partnera. Nie chciałem zostać niemile zaskoczony.
- Nic nie mogę zrobić - powiedziałem łagodnie, spoglądając na nią. Pepe
siedział spokojnie, a za Angeliną zamykały się właśnie ukryte w ścianie drzwi.
- Nie próbuj! - mój krzyk zlał się z hukiem broni. W drzwiach wykwitła
gustowna dziura, mógłbym przez nią przesunąć głowę w hełmie.
Pepe wydał dziwny głos i ponownie zwrócił moją uwagę. Siedział teraz prosto,
a jego twarz była mokra od łez. Miałem rację, że te jego łzy nie wydawały mi się
prawdziwe. Nie wziąłem tylko pod uwagę, że są to łzy śmiechu. Pepe zarykiwał się
w kolejnym napadzie wesołości.
- Ciebie też złapała - wykrztusił w końcu. - Biedna mała Angelina.
- O czym ty gadasz?
- Jeszcze nie chwyciłeś? To, co ci powiedziała, to była szczera prawda. Z
jedną malutką zmianą. Cały ten pomysł: budowa, kradzież i rajd, był jej.
Wkręciła mnie w to, grając jak kot z myszką. Byłem w niej zakochany,
nienawidziłem się i byłem zarazem szczęśliwy z tego powodu. Teraz jestem
zadowolony, że to już skończone. Myślałem, że nie wytrzymam, jak zaczęła robić
tę niewinną idiotkę, ale jakoś mi się udało! - Był już całkiem spokojny.
Coś zimnego wlazło na mój kręgosłup.
- Ażesz! - nawet przez chwilę w to nie wierzyłem.
- Przykro mi, ale tak się akurat sprawy mają. Twoi kumple rozbiorą mój mózg
na czynniki pierwsze, tak że nie mam po co kłamać.
- Przeszukamy okręt. Długo się nie ukryje.
- Nie będzie musiała. W jednym z luków mamy szybką szalupę. A raczej
mieliśmy - dodał.
Obaj poczuliśmy lekką wibrację podłogi.
- Flota ją złapie - stwierdziłem z większą pewnością, niż pozwalały fakty.
- Może, ale zrobiłem to, co byłem jej winien. I nieważne czy ona to
kiedykolwiek doceni!
Przez cały czas trzymałem go na muszce. Aż do przybycia chłopców z Floty
47
żaden z nas nie drgnął ani nie odezwał się. Potem rzecz była już skończona. Oni
mieli swój pancernik, ale ani ja, ani Pepe, ani nikt inny nie dostał Angeliny.
Nie miałem o to do siebie pretensji. Jeśli przeszła przez pierścień Floty, to
oni powinni pluć sobie w brodę. Ja zrobiłem co do mnie należało. Tylko jakoś
mnie to nie cieszyło. Miałem poczucie, że nie skończyłem jeszcze porachunków z
Angeliną.
56
48
%7łycie byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby moje przekonanie okazało się
fałszywe. Nie mogłem winić Floty za to, że Angelina zrobiła ich na szaro. Nie
byli pierwszymi ani ostatnimi, których to spotkało. Nie mogłem także winić
siebie. To, co powiedział Pepe, było prawdopodobne, ale równie dobrze mogło być
zmyłką obliczoną na osłabienie mojej uwagi. Pozostałem więc na miejscu ze swoją
armatą wymierzoną między jego oczy i palcem na spuście. Pozostałem tak, póki
pluton Space Marines nie zjawił się na pokładzie i nie przejął nad nim opieki.
Ledwo nastąpił ten radosny fakt, ogłosiłem alarm z zastosowaniem specjalnych
środków bezpieczeństwa. Zanim potwierdziły go wszystkie jednostki, szalupa
pojawiła się na ekranach. Odetchnąłem z ulgą - jeśli Angelina była mózgiem tej
operacji, to chciałbym ją mieć. Ona, Pepe i pancernik byli w sam raz odpowiednim
prezentem dla Inskippa. Teraz dziewczyna nie mogła uciec, okrążyły ją wszystkie
jednostki Floty. Mieli w tym wystarczającą praktykę, toteż poczułem się zbędnym
dodatkiem do Sił Zbrojnych i wróciłem na pokład swojego jachtu.
Nalałem sobie odpowiednią porcję szkockiej. Wprawdzie została zrobiona nie
bliżej niż dwadzieścia lat świetlnych od Szkocji, ale receptura była ponoć
oryginalna. Zapaliłem cygaro i zająłem się oglądaniem pasjonującego widowiska,
jakim był pościg za rozpaczliwie wymykającą się szalupą. Angelina musiała być
sinozielona od tych piętnastokrotnych przeciążeń, ale i tak nie puścili jej ani
na krok. Złapanie dziewczyny było kwestią czasu, tyle że nikt nie zdawał sobie
wtedy sprawy, jak dalece właśnie czas jest istotny. Zrozumieliśmy to dopiero
wtedy, gdy grupa szturmowa znalazła się na pokładzie szalupy. Rzecz jasna,
Angeliny już tam nie było. Pełne dziesięć dni minęło, nim odkryliśmy, co się
naprawdę stało.
Było to genialne i zarazem obrzydliwe. Nawet bez opinii psychiatrów, którzy
potwierdzili każde słowo Pepe, poznałbym te metody wszędzie. Angelina przez cały
czas znajdowała się o krok przed nami. Kiedy jej szalupa odłączyła się od
pancernika, dziewczyna ani przez moment nie miała samobójczego planu ucieczki w
niej. Zamiast tego pełnym ciągiem pognała w stronę najbliższego niszczyciela.
Jej załoga - tuzin chłopa - nie miała naturalnie pojęcia, co się wydarzyło na
pokładzie pancernika. Jeszcze nie zdążyłem ogłosić generalnego alarmu. Gdybym
wtedy wiedział to, co wiem teraz, zrobiłbym to natychmiast, jak tylko za
dziewczyną zamknęły się drzwi. Może nie spowodowałoby to jej ujęcia, ale
uratowałoby życie dwunastu ludziom. Nigdy nie dowiem się, jaką legendę
opowiedziała -najpewniej o zaciętej bitwie na pancerniku i swojej ucieczce, gdyż
jako niewinna zakładniczka piratów chciała się ratować. Dość, że wpuścili ją
49
jako gościa. I to byłoby wszystko. Pięciu zginęło od razu, reszta została
zastrzelona. Dowiedzieliśmy się o tym po znalezieniu dryfującego niszczyciela
jakieś dwanaście parseków od głównego miejsca akcji. Po tym, co już zrobiła,
reszta okazała się dziecinnie prosta: zaprogramować szalupę, wystrzelić ją,
zgubić się w ogólnym zamieszaniu i porwać potem jakiś inny statek. Było zupełną
niewiadomą, jaki to statek i co się z nim stało.
Będąc już w bazie, próbowałem wyjaśnić to wszystko Inskippowi, który słuchał
z rybim zaangażowaniem.
- Nie można było tego przewidzieć - stwierdziłem. Przywiozłem ci twój
pancernik i tego drania. Niech przebywa w spokoju, obojętnie jaka jest ta jego
nowa osobowość. Przyznaję, że Angelina wystrychnęła mnie na garbatego dudka i
uciekła. Ale o wiele bardziej konkursowe balony zrobiła z chłopców z Floty!
- I po co się przemęczasz? -spytał chłodno Inskipp. O ile mi wiadomo, nikt
nigdy nie zarzucał ci niewykonania zadania. Ba, nawet nie spojrzał krzywo na
ciebie. Jesteś bohaterem, a mówisz, jakbyś miał wyrzuty sumienia. To była piękna
robota. Wielka robota... jak na pierwsze zadanie, to...
- Twoja też! - przerwałem mu. - Dajesz mi do zrozumienia, jaka to ona była w
sposób tak subtelny, jak na przykład trzymając w pobliżu tego pawiana i...
wskazałem na szanownego Pepe Nero, który siedział przy sąsiednim stoliku i
bezmyślnie przeżuwał jakiś ochłap. Miał już nową osobowość, ale jego fizjonomia
wiązała się z pewnymi przykrymi chwilami mojego życia.
- Doktorki wykombinowały jakąś nową teorię osobowości - poinformował mnie
Inskipp - dlatego trzymamy go tu pod obserwacją. Jeśli jego kryminalne ciągotki
wylezą na wierzch, to nie będziemy musieli znowu latać za nim po całej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum