[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Grant - odezwała się, siląc się na uśmiech. - Wejdz, proszę. Miło
mi, że mogłeś przyjść.
Skinął głową, rozglądając się po przedpokoju. Pięknie rzezbiona,
absolutnie znudzona twarz wyrażała pełne rezerwy zainteresowanie.
Zastanawiała się, czy Grantowi nie podoba się to, że dzięki pieniądzom
jego ojca Dylan mógł kupić ten dom. Uznała, że nie powinien mieć mu
tego za złe, skoro przez całe dzieciństwo Dylan nie znał ojca. Odetchnęła
głęboko. Dzisiejszy wieczór miał służyć pojednaniu. Był to wieczór
otwierających się możliwości.
Alisa wierzyła w możliwości, nawet jeśli Dylan w nie nie wierzył.
Szczeniak znowu zapiszczał. Grant przechylił głowę na bok.
- Czy to pies?
- Szczeniak. Chyba tęskni za mamą.
- Jaka rasa? - spytał z niemal niedostrzegalnym zainteresowaniem.
- Złoty retriever. Chcesz go zobaczyć?
- Jasne.
71
R S
- Tędy - wskazała, prowadząc go do pokoju, w którym Dylan głaskał
szczeniaka, przemawiając do niego cicho.
- Nie lubię, kiedy płaczesz, stary, ale musisz tu mieszkać, dopóki nie
oduczysz się sikania na podłogę.
Tonto, najwyrazniej zadowolony, że poświęca mu się tyle uwagi,
pomachał ogonkiem.
- Aadny zwierzak - odezwał się Grant. Dylan i szczeniak spojrzeli do
góry.
- Dzięki.
- Dopiero go kupiłeś? Dylan skinął głową.
- To prezent - wyjaśnił, a słowa te wydały się Alisie trochę
wymuszone. - Uważaj na buty. Tonto nie jest wybredny.
Grant spojrzał na Alisę, na Tonta i znowu na Dylana. Smutny
uśmiech naruszył symetrię jego niemal doskonałej twarzy. Pochylił się, by
pogłaskać pieska.
- Zawsze chciałem mieć złotego retrievera.
- No to masz z Dylanem wiele wspólnego - odezwała się Alisa. - On
też zawsze chciał takiego mieć.
Dylan rzucił Grantowi zaciekawione spojrzenie.
- A dlaczego nie mogłeś go mieć?
- Matka miała pudla. Uważała, że retrievery są za duże do domu.
- Ale miałeś chociaż pudla - zauważył Dylan.
- Moja matka miała pudla - poprawił Grant. - A on wcale nie lubił
dzieci. Zresztą, moi rodzice chyba też nie lubili dzieci - dodał ze smutnym
uśmiechem.
Zbita z tropu Alisa spojrzała na Dylana, ale ten najwyrazniej zatonął
w myślach.
72
R S
- Twój brat i siostra też byli zaproszeni, ale nie dali znaku życia.
- Mój brat pojechał do Bangladeszu, żeby się odnalezć, więc wątpię,
czy przyjdzie. A siostrę pewnie wciąż prześladują koszmary po tym, jak
spotkała Dylana na przyjęciu. %7łyje według zasady, że jeśli zamknie oczy
na wystarczająco długo, to, co ją denerwuje, po prostu zniknie.
- A dlaczego ty przyszedłeś? Grant uśmiechnął się.
- Mam do ciebie interes.
Dylan kiwnął głową z aprobatą dla bezpośredniości brata.
- To dobrze, bo ja też mam do ciebie interes.
Alisa pomyślała, że ta rozmowa jest raczej mało sympatyczna.
- Może zjemy, zanim rozpoczniecie negocjacje? Gospodyni
przygotowała pyszną kolację.
- A co z psem? - spytał Grant. Dylan wepchnął szczeniaka do
zagrody.
- Tonto zapewni podkład muzyczny - oznajmił, a piesek prawie
natychmiast zaczął piszczeć.
Zdaniem Alisy kolacja mogła być równie dobrze pojedynkiem
mózgów. Dylan i Grant przez cały czas próbowali różnych pchnięć i
uników. Kiedy wreszcie podano wiśniowy deser, Alisa była zachwycona
zbliżającym się końcem. Zjadła trochę i przeprosiła, wstając od stołu i
zostawiając Granta i Dylana samych.
Dylan poprosił o szklaneczkę brandy, po czym spytał Granta, czy ma
ochotę usiąść na werandzie.
- O, tak - odparł Grant. - Cały dzień siedziałem w budynku.
Dylan obrzucił przyrodniego brata badawczym spojrzeniem i
dołączył do niego z brandy.
- No to czego chcesz? Grant uniósł brwi.
73
R S
- Od razu przechodzisz do sedna... Mógłbym to w tobie polubić -
stwierdził. - Potrzebny mi twój głos i entuzjastyczne poparcie, żebym mógł
zostać dyrektorem generalnym Remington Pharmaceuticals.
- Władza - orzekł Dylan, wcale nie zaskoczony. - Dlaczego miałbym
głosować na ciebie?
- Bo znam firmę i zależy mi na niej bardziej niż komukolwiek. -
Zmrużył oczy. - Może nawet bardziej niż mojemu ojcu.
- Niewiele wiem o naszym ojcu - odparł Dylan, nie mogąc całkiem
wymazać goryczy ze swojego głosu.
- Miał wiele wad. Ale w końcu starał się wszystko naprawić. Nie
powinien był wypierać się ojcostwa aż do śmierci. Chyba w testamencie
usiłował ci to wynagrodzić.
- Zabawne - stwierdził Dylan. - Kiedy jest się dzieckiem, nie
obchodzą cię pieniądze i wielkie domy. Chcesz tylko mieć ojca.
- Jeśli to przyniesie ci ulgę, nie był wcale rewelacyjnym ojcem. Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum