[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szczegółów. To przecież już ponad sześć lat. Czas zaciera kontury...
Czułem, iż Alberdi wzbrania się raczej pro forma.
 Rozumiem, ale może jednak ksiądz spróbuje sobie przypomnieć. Wszystko może
mieć znaczenie...
 Niech się pan nie spodziewa szczegółów. Może tylko to: jak wszedłem do separatki,
Jose nie wiedział, że to ja, i zapytał, kto przyszedł. Chociaż patrzył na mnie. To mi
utkwiło
w pamięci. On już bardzo zle widział, porażenie ośrodków wzrokowych. A w pokoju panował
półmrok.
Przypomniała mi się przeczytana przed paru dniami książka.
 Więc ksiądz mówi, że on stopniowo tracił wzrok?
 Tak. To przecież był rak mózgu...
 A pózniej, gdy księdza poznał, co mówił?
35
 Już nie pamiętam szczegółów. W każdym razie prosił mnie, abym, jeśli umrze, opiekował
się Mariem. To znaczy, ściślej biorąc  zmieszał się trochę  chodziło mu o to,
abym wpłynął na siostrę... %7łeby zgodziła się na to, czego zażąda w testamencie. Ale nie
chciał mi powiedzieć, w czym rzecz.
 I próbował ksiądz przekonać panią Dolores?
 Nie. Nie rozmawiałem z nią nawet. Zresztą... moim zdaniem matka to matka. Powiedziałem
też Josemu, że dopóki nie znam treści testamentu, nic nie mogę przyrzec.
 A co on na to?
 Już nie pamiętam jego słów. W każdym razie przyjął to spokojnie. Nawet się ze mną
zgodził. Potem... Już nie przypominam sobie, jak to było... Zeszliśmy na kwestie
filozoficzne.
I wtedy właśnie zaczął mówić o życiu wiecznym. Powiedział, że wierzy, iż ono jest
możliwe.
 Czy ksiądz jest pewien, że on miał na myśli życie pozagrobowe w religijnym tego
słowa znaczeniu? %7łe nie była to tylko pewnego rodzaju przenośnia?
 To nie była przenośnia! Co prawda zaraz się zastrzegł, że filozofowie katoliccy, a
nawet
w ogóle każda religia pojmuje to życie wieczne fałszywie... Ale pewne jest, iż uznał je
za fakt niezaprzeczalny, za realność! A to w jego ustach znaczyło ogromny krok
naprzód...
ku Bogu!
 Rozumiem. Ale na temat istnienia Boga, związku dusz z Bogiem, nieba... Ksiądz rozumie,
o co mi chodzi?
 Za wiele pan wymaga, mecenasie. Jose Braga to była dusza harda, uparta... A poza
tym, jeśli nawet zaczynał pojmować prawdy wieczyste, z pewnością nie mówiłby na ten
temat tym samym językiem co prosty chłop z Punto de Vista, a nawet pan i ja... Musiałby
to przełożyć na własny język pojęć. Tak, proszę pana. Choć ani razu nie użył słowa
 Bóg ,
wiedziałem, że Go szuka, że wreszcie poczyna Go dostrzegać, odczuwać Jego łaskę. Powiem
panu: spodziewałem się nawet, że testament będzie zawierał coś w rodzaju wyznania
wiary. Niestety, widocznie nie starczyło mu odwagi dla dokonania tego decydującego
kroku...
 Czy czasem nie mówił on księdzu czegoś na temat... ceny, jaką trzeba płacić za
nieśmiertelność?
 zapytałem wpatrując się z uwagą w twarz Alberdiego. Oczy jego przybrały
wyraz ogromnego zdziwienia.
 Skąd... pan... wie?  wyszeptał z wysiłkiem.
 Czy ksiądz czytał Próg nieśmiertelności?
 A co to? Jakaś książka?  zapytał zdziwiony.
 Najnowsza powieść Bragi. To znaczy ostatnia z ujawnionych przez Bonnarda. Musi
ksiądz przeczytać. Jak najszybciej! Podejrzewam, iż można znalezć w niej klucz do
zagadki
Bragi. %7łe to jest w istocie jego... wyznanie wiary  dodałem spuszczając wzrok.
Alberdi był ogromnie przejęty nowiną.
 Muszę to przeczytać. Pojadę po południu do miasta...
 Widziałem tę książkę u da Silvy. Może ksiądz od niego pożyczy.
Spojrzał na mnie podejrzliwie.
 Wolałbym...  zawahał się.  Ale niech będzie  zmienił decyzję.  Poślę zakrystiana
z listem. Więc mówi pan, że ta książka...  patrzył na mnie pytająco.
Stojący w kącie zakrystii stary zegar począł wydzwaniać godzinę dziesiątą. Czekając,
aż zamilkną ostatnie dzwięki, zastanawiałem się, czy powinienem zdradzić przed Alberdim
wszystkie wątpliwości, jakie w ostatnich kilkunastu minutach zrodziły się w mej głowie.
 Spróbuję opowiedzieć z grubsza treść, a ksiądz sam się zorientuje  powiedziałem
postanawiając
ograniczyć się do streszczenia fabuły.  W zasadzie są to przeżycia psychiczne
niewidomego malarza. Na początku akcji on jeszcze widzi, a dopiero pózniej poczyna
tracić
wzrok, i to w czasie tworzenia największego dzieła swego życia  gigantycznego malowidła
ściennego. O stworzeniu tego dzieła marzył on od wielu lat, walcząc z przeciwnościami
losu, z nędzą, obojętnością, niezrozumieniem. I oto gdy znalazł się na progu realizacji
marzenia, staje się ono dla niego nieosiągalne.
 Braga też stopniowo tracił wzrok  wtrącił ksiądz.  Ale to wyraznie wystąpiło dopiero
na kilka tygodni przed śmiercią. Nie bardzo więc rozumiem...
 Niech ksiądz posłucha dalej. To jeszcze nie koniec. Tak kończy się pierwsza część
książki. W drugiej części akcja przybiera nieoczekiwany obrót. Niewidomy malarz zdobywa
sławę i uznanie, lecz bynajmniej nie z powodu walorów artystycznych dzieł stworzonych
przed utratą wzroku ani też nie ukończonego ogromnego malowidła, które uznał
36
za swoje szczytowe osiągnięcie. Sławę i bogactwo dały mu obrazy, które malował już
jako...
ślepiec, próbując oszukać otoczenie, ukryć przed ukochaną kobietą swoje kalectwo, a
przynajmniej odwlec moment ostatecznej klęski. Tak więc bohater powieści osiąga w
zasadzie
to, do czego dążył. Ale smak zwycięstwa jest gorzki. Dręczy go pytanie, czy rzeczywiście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum