[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaparkował furgonetkę jakiś kilometr stąd. siedział, \e
wcześniej czy pózniej odzyska sprawność, jednak w tej
chwili kilometrowy spacer wydąwał mu się równie
trudny, jak przepłynięcie Pacyfiku wpław..
- Nie dostaniesz \adnej kawy. Okłady z lodu a
n
oko, parę aspiryn i do łó\ka. Kawa jest absolutnie
wykluczona - jednak mina Charly nie wydawała ię
s
równie sroga, jak jej słowa. Wiatr potargał jej włc)Sy;
pojedyncze, jedwabiste pasma tańczyły wokół twarzy.
Swoje czułe i zaborcze spojrzenie skupiła na Tannej-ze.
- Skąd ci przyszło do głowy, Tanner, \e nie nale\y
korzystać z niczyjej pomocy? - wyszeptała.
Według Tannera konieczność skorzystania z pom.ocy
była czymś złym, dowodziła słabości i niesamod>jel-
ności. Dawno ju\ ustalił sztywny kodeks postępowania
i sumiennie go przestrzegał. Przynajmniej do tej p
Chciał odzyskać zdolność jasnego myślenia, le
a
nagle w jego oczach weranda rozpłynęła się we mgie.
Charly w mgnieniu oka wsparła go pod ramię.
- No, chyba widzisz, Tanner. Nie masz wybc>rU)
musisz się mnie słuchać.
Musiał. Uginały się pod nim kolana, a świat wirował
przed oczami. Charly zaprowadziła go do sypialni i
posadziła na łó\ku. Teraz miał przed sobą jej plfecy.
Najwyrazniej trzymała między nogami jego but
70 NOC MYZLIWEGO
i \ądała, by zaparł się drugą nogą o jej siedzenie i
pomógł jej go ściągnąć.
Nie mógł tego zrobić. Mimo potwornego bólu
głowy i zapuchniętego oka pamiętał, jak ubłocone
były jego buciory.
- No, dalej, Tanner! - zachęciła go do działania.
- Nie masz do czynienia z ró\owiutką Barbie, tylko
ze mną. Nie dam rady zdjąć tych butów bez twojej
pomocy. Musisz nas pchnąć.
Pózniej nie umiał sobie przypomnieć pchnięcia,
którego za\ądała u\ywając  królewskiej liczby mno-
giej". Potoczył wokół półprzytomnym wzrokiem, W sy-
pialni nie dostrzegał wprawdzie zbyt wielu ozdóbek i
bibelotów, jednak tylko kobieta mogła połączyć
fiołkowy z jasnozielonym. Miękkie światło łagodnie
oświetlało pokój. Z pewnością le\ał w jej łó\ku.
Za\ądał swego karabinu. W odpowiedzi Chańy
wykazała się znajomością mocnych słów, po czym
oświadczyła, i\ z pewnością zawiadomi go o wszelkich
nadciągających niebezpieczeństwach, z których jed-
nak\e \adne nie pojawiło się jeszcze na horyzoncie.
W chwilę pózniej poczuł na czole torbę z lodem.
Charly mocowała się z jego kurtką, zupełnie jakby
rozbierała dziecko. Gdy pochyliła się nad nim, poły jej
szlafroka rozsunęły się na boki. Tanner poczuł, jak po
raz pierwszy od dłu\szego czasu przejaśnia mu się w
głowie.
Najwyrazniej Charly nie u\ywała nocnej bielizny.
Pod szlafrokiem była zupełnie naga.
- Przypuszczam, \e boli cię głowa. Przyniosę
aspirynę i coś do popicia. Tylko, na litość boską,
siedz spokojnie. Nie mam siły zbierać cię z podłogi.
Wróciła z pigułkami, po czym zabrała się za
przemywanie ran. Tanner osunął się na łó\ko po
śliskiej jak zje\d\alnia kołdrze. Z trudem odwróci!
wzrok od dekoltu Charly. Na komodzie dostrzegł
NOC MYZLIWEGO 71
kłębek ró\owej koronki, a na fiołkowej podłodze
le\ały majtki podobnego koloru.
- To nie jest pokój dla gości.
- Siedz cicho, dobrze? Nie mogę nic zrobić, kiedy
poruszasz ustami.
Charly skończyła wreszcie opatrunek i zabrała się
za ściąganie jego d\insów.
- Wreszcie odkryłam w tobie jakąś ludzką słabość,
Tanner. Męska pró\ność. Musisz być rzeczywiście
bardzo pró\ny, skoro nosisz takie obcisłe d\insy. Uff!
Przepraszam.
Uznał, \e miał szczęście, bo pozostawiła na nim
bieliznę. Koszula poszła w ślad za d\insami. Przykryła
go kołdrą i zgasiła światło. Zachowywała się jak kobieta,
która wie, co i jak nale\y zrobić. I Najwyrazniej uznała,
\e teraz powinien pójść spać, i to bez dyskusji.
Nie dała mu najmniejszej okazji do wyra\enia
sprzeciwu. Nim się zorientował, wyszła z pokoju i
zamknęła za sobą drzwi.
Nie musiał teraz walczyć ze zmęczeniem. Zamiast
tego zmagał się z duszną wonią ró\, grubą kołdrą
wydzielającą jej zapach, jej ciepłem... przecie\ spała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum