[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Co się wydarzyło? zapytała i spojrzała na niego uważnie.
Do firmy przyszedł nowy człowiek.
To on przejął kontrolę? Tak.
Czy był rozsądny?
Lekkomyślny.
Dlaczego nikt go nie powstrzymał?
On miał poparcie szefa. Co więcej, miał jego córkę, dodał w
myślach.
I co dalej?
Protestowałem i zostałem zwolniony. Spojrzała na niego z namysłem.
Dobrze, że stamtąd uciekłeś.
Słowa Salty'ego. Bob uśmiechnął się ironicznie. Pokręcił ze smutkiem
głową.
Po kolacji odwiózł Jo do domu. Wziął od niej klucz, otworzył drzwi i
puścił ją przodem, mówiąc:
Jesteś mi winna pocałunek.
Za co?
Nakarmiłem cię.
Za to mogę ci zaśpiewać. Pózniej. Teraz jestem zmęczona i chcę iść do
łóżka.
Zwietnie skomentował Bob. Uniosła brwi i spojrzała pytająco.
Chodzi o przećwiczenie naszych ról.
Głupi jesteś. Idz do domu.
Muszę dostać pocałunek. Patrzył na nią uważnie, trzezwo.
Roześmiała się i zaczęła śpiewać.
Bob podszedł do dziewczyny, objął ją i pocałował. Zapadła cisza. Jo
zesztywniała, jednak po chwili zatopiła dłonie w jego włosach i poddała się.
Bob objął ją mocniej; dopiero teraz pocałunek stał się naprawdę gorący.
Gdy Bob zaczął niemal dygotać, Jo rozluzniła się, jednak jej usta
odpowiedziały żarliwie na namiętny napór jego ust.
Przerwał pocałunek i odchylił głowę, wpatrując się w osłupieniu w twarz
dziewczyny. Nie rozluznił uścisku, jednak jego spojrzenie niemal ją
oskarżało.
Patrzył na jej przymknięte powieki, miękkie usta, których drobne ruchy
tak go podniecały... Chciał znów ją całować, jednak przeważyło surowe
wychowanie. Rozluznił uścisk, mimo iż cicho zaprotestowała.
Stopniowo odsuwał się, uspokajał ją. Wreszcie uzyskał półmetrowy
dystans.
Ten pocałunek! Kiedy ostatnio całował kobietę? Rok temu? Dawniej.
Patrzył zafascynowany, jak Jo walczy ze sobą, stara się uspokoić.
Zrobił to dla niej.
Jakim kosztem? Czy kiedykolwiek będzie mógł pozostać obojętny,
wspominając to spotkanie? Co się, u diabła, stało? Dlaczego odczuwali
pożądanie graniczące z obłędem?
Może całował ją zbyt długo? Chyba tak.
Stracił... całkowicie stracił panowanie nad sobą. Ale co stało się z nią?
Jest młoda i wolna. Nie musiała aż tak się zatracić. Nawet nie próbowała
stawiać oporu! Po prostu przylgnęła do niego całym ciałem i...
Bob wziął głęboki oddech. Zaczął krążyć po pokoju. Pocierał dłońmi
pierś, starał się oddychać regularnie, uspokoić się.
Kłopot polegał na tym, że oczy przesłaniała mu mgła, a przez całe ciało
przebiegały impulsy, przypominające porażenia prądem.
Niepewnie chwycił ręką framugę drzwi. Drugą rękę włożył niedbale do
kieszeni. Nie mógł zrobić kroku, gdyż czuł, że zaraz upadnie. Pozostał przy
drzwiach z bezpiecznie rozstawionymi nogami, z ręką na framudze.
Jo opierała się obiema dłońmi o kuchenny stół. Głowa opadła jej w dół;
było jasne, że tylko ręce pozwalają jej nie upaść. Z wysiłkiem uniosła głowę
i powiedziała nieswoim głosem:
Powinieneś nosić jakiś znak ostrzegawczy.
To go prawie dobiło. Zadrżał. Dyszał ciężko. Miał wrażenie, że brakuje
mu powietrza, że się dusi.
Już ta krótka próba wykazała, że jest wrażliwy na rude kobiety. Albo, co
gorsza, na Josephine Malone.
Przecież nie po to walczył zażarcie, żeby wydostać się z małego,
prowincjonalnego miasteczka, żeby teraz rudowłosa piękność usidliła go i
przywiązała do Tempie do końca życia. Myśl o skutkach otrzezwiła go.
Otrzezwiła? Przecież ona upiła go samym tylko pocałunkiem. Rozpoznał
pułapkę. Nawet małe zwierzątka, gdy raz wpadną w pułapkę, bezbłędnie
rozpoznają inne i już po raz drugi nie dają się złapać.
Dziękuję za uroczy wieczór wykrztusił i uśmiechnął się, żeby
złagodzić brutalność tych słów. Do zobaczenia na próbie.
Patrzyła, jak niepewnie zbliża się do drzwi wyjściowych, otwiera je i
zamyka za sobą.
Dojechał do domu. Wysiadł z samochodu i okrążył cały teren Brownów,
zanim uznał, że jest spokojny i będzie mógł zasnąć. Znalazł się o włos od
katastrofy. Ledwie, ledwie udało mu się uciec.
Rozdział 5
W miasteczku tak małym jak Tempie, święto Halloween stanowiło
prawdziwe wydarzenie. Większość mieszkańców przebrała się w kostiumy i
wzięła udział w przygotowywanym od dawna nocnym pochodzie.
Bob niemal zapomniał, jak wyglądały takie zabawy. Teraz wspominał z
nostalgią lata dzieciństwa. Pomagał w przygotowaniach, przypominając
sobie dawne czasy, ludzi, którzy mieszkali kiedyś w Tempie...
Tym razem sama przyroda pomogła w dekorowaniu ulic; drzewa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Start
- Noc myĹliwego Greene Jennifer
- Lawrence Kim Noc w Szkocji
- Dickens Charles OpowieĹÄ wigilijna
- D033. Harlequin Desire Small Lass Nieproszony gosc
- Andrzej Pilipiuk Cykl Kuzynki (2) KsićÂśźniczka
- Farquhar_Michael_ _Krolewskie_skandale
- Colleen Collins Nocny rejs 03 Trzy życzenia
- 0854.Rose Emilie Ten jeden raz
- Darcy Maguire Pasaśźerka na gapćÂ
- JarosśÂaw Borszewicz Mroki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- biegajmy.htw.pl