[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przechodnie na ulicy. Nie chcesz wziąć ze mną ślubu? W
porządku. Te\ nie chcę \enić się z tobą.
- Najuprzejmiej przepraszam, ale w takim razie nie
rozumiem, co ci dało całe to przedstawienie. Oczywiście
oprócz narzeczonej, której nie chcesz.
- Właśnie to jest wspaniałe. Nie rozumiem, dlaczego
wcześniej na to nie wpadłem. Teraz mam oficjalną narzeczoną
i ju\ nie muszę się denerwować.
- Ty pewnie tak - mruknęła. - Cholera, Derek, wplątałeś
mnie w paskudną historię! Powinnam cię obić jak psa!
- Dobrze, ale za tydzień... Za kilka dni Zarząd podejmie
decyzję i będzie po wszystkim.
- Myślisz, \e przekonają ich te udawane zaręczyny?
- Jasne. Nie oczekują, \e do tego czasu będę ju\ po ślubie.
Takie sprawy wymagają czasu. Będą przekonani, \e moja
ukochana Macey musi zamówić suknię ślubną z koronek i
mnóstwo niezbędnych drobiazgów. O \adnej pospiesznej
ceremonii w urzędzie nie ma mowy.
- O ślubie kościelnym tym bardziej - rzuciła z furią.
- Oczywiście, oczywiście... Tylko my o tym wiemy, a oni
nie chcą szukać dyrektora wykonawczego poza firmą. Wolą
dać mi to stanowisko. Kiedy zostanie to oficjalnie ustalone...
- Zaręczyny zostaną zerwane? - spytała z nadzieją.
- Nie od razu, Macey, bo cały efekt diabli by wzięli. Trochę
poudajemy zakochaną parę, a ja w tym czasie spokojnie się
rozejrzę i zastanowię nad ostatecznym wyborem.
- Nie podoba mi się to spokojne czekanie.
- Będzie du\o szybciej, jeśli razem przyło\ymy się
do pracy. Zaczniemy prowadzić \ycie towarzyskie. Jeśli jakaś
dziewczyna mnie zainteresuje, będziesz mogła ją sprawdzić,
podobnie gdy sama kogoś wypatrzysz. Nie będzie \adnych
plotek, \e spotykani się z innymi za twoimi plecami.
- Kiedy ju\ znajdziesz tę najlepszą, odstawisz mnie na bok i
zaczniesz bywać w jej towarzystwie? Ja tylko rezerwuję dla
niej miejsce?
- W pewnym sensie.
- Przewodniczący nie zauwa\y tej drobnej zmiany?
- Zauwa\y, ale pewnie tylko będzie mi współczuł. W
pierwszej chwili go zauroczyłaś, ale jak go znam, ju\ teraz
jest przekonany, \e jesteś zupełnie nieodpowiedzialna, bo
chciałaś, \ebym spotykał się z innymi. Nie zdziwi się, \e
zmieniłaś zdanie. Czy to nie piękne?
Spojrzała na niego z udawanym podziwem.
- Twierdziłeś, \e to ja jestem specjalistką w pokrętnej
logice. Nie spotkałam się jeszcze z tak niewiarygodnie
bezsensownym pomysłem...
- Oczywiście jest inne wyjście.
- Jakie?
- Mo\emy wziąć ślub.
- Wolałabym zostać \ywcem zjedzona przez jadowite
mrówki.
Derek wzruszył ramionami.
- W takim razie działajmy razem. Pomó\ mi znalezć
swoją następczynię.
Westchnęła.
- Pozwól mi się zastanowić. Mo\e jednak rozejrzę się
za mrowiskiem.
Derek zaproponował, \eby poszli razem do jego ojca i
powiedzieli o zaręczynach. Macey odmówiła najdelikatniej, jak
potrafiła, to znaczy niechętnie odło\yła młotek na miejsce i
złorzecząc w duchu, opuściła budynek, zanim informacja
Dereka mogłaby wywołać prawdziwą sensację.
Przedtem próbowała przekonać go, \e powinien powiedzieć
ojcu prawdę o swoich planach. Wysłuchał jej argumentów. Na
koniec stwierdził stanowczo, \e im mniej osób o tym wie, tym
lepiej. Tylko ich dwoje będzie znać prawdę.
- Troje - poprawiła go Macey. - Na pewno powiesz
\onie.
Gdy tylko wzruszył ramionami, naskoczyła na niego:
- Naprawdę ju\ na początku mał\eństwa zamierzasz
oszukiwać tę nieszczęsną kobietę?
- Dlaczego od razu nieszczęsną? - obruszył się. - Zresztą
zobaczymy, jak to się uło\y...
- Jeśli nie będziesz miał do niej na tyle zaufania, \eby
powiedzieć... Niewa\ne. Nie moja sprawa. Muszę natychmiast
znalezć Klarę. Jeśli dowie się od twojej matki zamiast ode
mnie, nie wypadnie to najlepiej.
- Nie pomyślałem o niej... Jest ciotką twojego zmarłego
mę\a... nie będzie miała nic przeciwko twojemu kolejnemu
mał\eństwu?
Jest zupełnie innym człowiekiem, ni\ sobie wyobra\asz,
pomyślała, ale skłamała z premedytacją:
- To będzie dla niej bolesne prze\ycie. Derek, mo\e
przynajmniej jej mogłabym powiedzieć? - spytała, choć
zdawała sobie sprawę, \e to nie ma sensu. Klara nie nadawała
się na konspiratora. Jeśli Enid umiejętnie by ją podpytała,
prawda natychmiast wyszłaby na jaw. Bezpieczniej było nie
wtajemniczać jej, dopóki nie będzie po wszystkim. Jednak gdy
dowie się, \e to było tylko na niby... Serce jej pęknie.
- Naprawdę bardzo mi przykro.
- Mnie bardziej. Muszę ją znalezć, zanim zaczniesz
rozgłaszać nowinę. I zapamiętaj sobie jedno...
- Tak?
- Zupełnie się ze mną nie licząc i o niczym nie informując,
wplątałeś mnie w coś, na co zupełnie nie mam ochoty i co
bardzo komplikuje mi \ycie...
- Wynagro...
- Oczywiście \e to wynagrodzisz, bo traktuję to jako
kontynuację zlecenia dla Peterson Temps, z którą to firmą,
jak ju\ będzie po wszystkim, rozliczysz się. Poniewa\ jednak
ta sprawa w brutalny sposób wtargnęła w moją prywatność, ja
rozliczę się z tobą na prywatnej niwie. Nie jestem z natury
mściwa, ale obudziłeś we mnie najgorsze instynkty. Nie wiem,
co zrobię i jak, ale zapewniam, \e będzie bolało. Na razie ci
pomogę, ale potem się strze\.
Wtedy dopiero odło\yła młotek i pojechała do domu, ale nie
zastała Klary. Poczekała chwilę, popatrzyła na zdjęcia Jacka
wiszące na ka\dej ścianie i wróciła do biura. Louise wyszła na
pózny lunch, w recepcji dy\urowała Ellen. Spojrzała na nią z
zaciekawieniem, jednak Macey nie była skłonna do wynurzeń.
- Muszę pilnie skontaktować się z ciotką, ale nie
chcę jej straszyć wiadomościami na sekretarce. Mogłabyś
zadzwonić do niej od czasu do czasu? Jeśli ją za staniesz, daj
mi znać - poprosiła.
Zamknęła się w gabinecie. Próbowała spokojnie przemyśleć
sytuację. Zgodziła się grać rolę narzeczonej! Chwilowa
niepoczytalność, oceniła swoje zachowanie. Mimo
buńczucznych słów rzuconych Derekowi na po\egnanie, dobrze
wiedziała, \e wkopała się po same uszy.
Gdy wróciła do domu, Klara cicho nuciła w kuchni.
- O, jesteś, Macey. Nie przygotowuję na obiad nic [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum