[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i bujne bokobrody. Nosi grube okulary przeciwsłoneczne, takie jakie nosił Elvis.
Kiedy nie jest na trasie, siedzi w przyczepie, słuchając płyt Presleya i oglądając
te okropne filmy. Przeprowadzili się tu z Ohio tylko po to, żeby ten błazen mógł
być bliżej grobu Króla. Zgadnij, jak ma na imię.
 Nie mam pojęcia.
 Elvis. Elvis Aaron Hemphill. Zmienił sobie imię po śmierci Króla. Jest
stałym bywalcem podejrzanych nocnych klubów. Widziałem go którejś nocy. Miał
103
na sobie biały garnitur, ściśle przylegający do ciała i rozpięty do pępka, co może
by i nie raziło, gdyby nie to, że ten jego brzuszek przypomina gigantycznego
arbuza. Wyglądał dosyć żałośnie. Ma wysoki głos, który brzmi jak głos jednego
z tych indiańskich czarowników śpiewających przy ogniu.
 Więc w czym problem?
 Chodzi o kobiety. Nie uwierzyłbyś, jakie są fanki Elvisa, które odwiedzają
to miasto. Gromadzą się całymi stadami, aby oglądać tego bufona odgrywającego
Króla. Rzucają w niego majtkami, dużymi majtkami, majtkami uszytymi na sze-
rokie, tłuste tyłki, a on wyciera sobie nimi czoło i odrzuca z powrotem. Podają
mu numery swoich pokoi i podejrzewamy, że się do nich przemyka i, podobnie
jak Elvis, próbuje grać wielkiego samca. Jeszcze go nie przyłapałem.
Mitch nie bardzo wiedział, co powiedzieć. Wykrzywił się niczym idiota, tak
jakby była to rzeczywiście niesamowita historia. Lomax domyślił się jednak, co
gość naprawdę o tym sądzi.
 Masz problemy z żoną?
 Nie, nic z tych rzeczy. Potrzebuję informacji dotyczących czterech osób.
Jedna żyje, trzy umarły.
 Brzmi interesująco. Słucham.
Mitch wyjął notes z kieszeni.
 Zaznaczam, że jest to sprawa całkowicie poufna.
 Oczywiście. Będę przestrzegał tajemnicy, tak jak ty to robisz, tam gdzie
chodzi o sprawy twoich klientów.
Mitch przytaknął skinieniem głowy, ale pomyślał o Tammy i Elvisie, próbując
zrozumieć, dlaczego Lomax opowiedział mu ich historię.
 To musi być tajne.
 Mówiłem ci, że będzie. Możesz mi ufać.
 Trzydzieści dolców za godzinę?
 Dla ciebie dwadzieścia. Pamiętaj, że to Ray cię przysłał.
 Rozumiem i doceniam.
 Kim są ci ludzie?
 Tych troje, którzy nie żyją, było kiedyś prawnikami w naszej firmie. Robert
Lamm zginął w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym w wypadku podczas polowa-
nia, gdzieś w górach w Arkansas. Znalezli go po dwóch tygodniach poszukiwań,
z kulą w głowie. Przeprowadzono sekcję zwłok. To wszystko, co wiem. Alice
Knauss poniosła śmierć w siedemdziesiątym siódmym w wypadku samochodo-
wym, tutaj, w Memphis. John Mickel popełnił samobójstwo w osiemdziesiątym
czwartym. Ciało znaleziono w jego biurze. Obok leżał pistolet, był też list pozo-
stawiony przez niego.
 Czy to wszystko, co wiesz?
 Wszystko.
 Czego chcesz się dowiedzieć?
104
 Chcę wiedzieć jak najwięcej na temat śmierci tych ludzi. Jakie były oko-
liczności każdego z tych wypadków. Kto prowadził śledztwo w poszczególnych
sprawach. Chcę znać każde pytanie, które pozostało bez odpowiedzi, i każde po-
dejrzenie.
 A co sam podejrzewasz?
 Na razie nic. Po prostu jestem ciekawy.
 To więcej niż ciekawość.
 Zgoda, więcej niż ciekawość. Ale na razie zostawmy to na boku.
 W porządku. Kto jest czwarty?
 Mężczyzna o nazwisku Wayne Tarrance. Agent FBI przebywający w Mem-
phis.
 FBI!
 Czy robi ci to jakąś różnicę?
 Tak, robi. Za gliny biorę czterdzieści za godzinę.
 Nie ma sprawy.
 Co chcesz wiedzieć?
 Sprawdz go. Od jak dawna tu jest. Jak długo jest agentem. Jaką ma reputa-
cję.
 To dość łatwe.
Mitch zgiął papier i włożył go do kieszeni.
 Ile czasu to zajmie?
 Około miesiąca.
 W porządku.
 Jak się nazywa twoja firma?
 Bendini, Lambert i Locke.
 Ci dwaj faceci zabici tego lata. . .
 Byli członkami.
 Masz jakieś podejrzenia?
 Nie.
 Tak po prostu spytałem.
 Słuchaj, Eddie, musisz być bardzo ostrożny. Nie dzwoń do mojego domu
ani do biura. Ja zadzwonię za jakiś miesiąc. Podejrzewam, że jestem bardzo do-
kładnie obserwowany.
 Przez kogo?
 Chciałbym to wiedzieć.
Rozdział 13
Avery spojrzał na wydruk z komputera i uśmiechnął się.
 W pazdzierniku zafakturowałeś średnio sześćdziesiąt jeden godzin w tygo-
dniu.
 Myślałem, że sześćdziesiąt cztery  powiedział Mitch.
 Sześćdziesiąt jeden to wystarczająco dużo. Prawdę mówiąc, nigdy dotąd
nie mieliśmy człowieka, który w pierwszym roku osiągnąłby tak wysoką średnią
za jeden miesiąc. Czy wszystko jest zgodne z przepisami prawnymi?
 %7ładnego nadymania. Właściwie mógłbym podciągnąć jeszcze wyżej.
 Ile godzin tygodniowo pracujesz?
 Między osiemdziesiąt pięć a dziewięćdziesiąt. Mógłbym fakturować sie-
demdziesiąt pięć, gdybym chciał.
 Nie proponowałbym, przynajmniej nie teraz. Wzbudziłoby to niepotrzebną
zazdrość. Młodsi pracownicy przyglądają ci się uważnie.
 Czy chcesz, żebym zwolnił tempo?
 Oczywiście, że nie. Ty i ja jesteśmy obecnie miesiąc do tyłu. Trochę się
martwię tak wielką liczbą godzin. Po prostu się martwię, to wszystko. Więk-
szość pracowników zaczyna jak burza, osiemdziesiąt, dziewięćdziesiąt godzin ty-
godniowo, ale po paru miesiącach się wykańczają. Sześćdziesiąt pięć do siedem-
dziesięciu to przeciętna średnia. Ty jednak wydajesz się niezwykle żywotny.
 Mój organizm nie potrzebuje dużo snu.
 Co o tym myśli twoja żona?
 Czemu to ma być istotne?
 Nie przeszkadzają jej te długie godziny w biurze?
Mitch spojrzał na Avery ego i przez chwilę pomyślał o sprzeczce, jaka miała
miejsce ostatniej nocy, kiedy przyszedł do domu na obiad tuż przed dwunastą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum