[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przewróciła filiżanki z kawą. - Idziemy? Mnóstwo ludzi czeka na stolik...
Podniósł się bez słowa, pomógł jej nałożyć płaszcz, po czym skierowali się do kasy, by
zapłacić rachunek.
- Tak mi przykro, Rohanie - powtórzyła, gdy wyszli na ulicę. - Naprawdę cię przepraszam...
- Nie masz mnie za co przepraszać - uśmiechnął się do niej - jeśli w tej kwestii masz takie
skrupuły, lepiej się nie pobierajmy. Ale gdybyś zmieniła zdanie, pamiętaj, że propozycja jest nadal
aktualna.
Poszli Princess Street i skręcili w ulicę, gdzie zaparkowali samochód. Rachel miała w
głowie taki zamęt, że nie bardzo wiedziała, dokąd idzie. Propozycja Rohana całkowicie ją
zaskoczyła, a ponieważ czuła się zagubiona myśląc o Danielu, w jej umyśle zapanował
niespotykany chaos. Udzieliła Rohanowi instynktownej odpowiedzi, lecz teraz logika zaczęła
podważać słuszność takiej decyzji. Motywy, jakimi kierował się Rohan proponując jej małżeństwo,
były wiarygodne; istniało wszelkie prawdopodobieństwo, że będą równie szczęśliwi, jak większość
par: troszczył się o nią na tyle, że stał przy niej teraz, gdy go najbardziej potrzebowała i zawsze był
pierwszą osobą, do której zwracała się o pomoc. Miała już prawie dwadzieścia osiem lat i mogła
trafić dużo gorzej niż na Rohana, który jako trzydziestojednolatek odnosił sukcesy w pracy, miał
wielu przyjaciół i był przystojny na swój szczególny sposób.
Dlaczego zatem odrzuciła jego propozycję tak szybko, niemal odruchowo?
Odpowiedz przyszła natychmiast, jak błyskawica przeszyła jej umysł, jeszcze nim zdołała
stłumić tę myśl. Dobrze wiedziała, dlaczego odmówiła Rohanowi.
Był nikim w porównaniu z Danielem.
Daniel i Rebecca sporo czasu poświęcili na szczegółowe omówienie przeszłych wydarzeń
w Ruthven. Temat ten, który omijali przez lata, wydał się im obojgu tak zajmujący, że z
drobiazgową dokładnością roztrząsali każdy incydent i każdą scenę poprzedzające morderstwa.
Daniel czuł się potem tak wyczerpany, że musiał przespać się parę godzin, nim ogolił się i ubrał.
Zapadł już wieczór, gdy był gotowy. Dochodzące z kuchni hałasy wskazywały, że Rebecca
przygotowuje dla nich posiłek. Podniósł słuchawkę i zadzwonił na lotnisko.
- Kiedy odlatuje następny samolot do Inverness?
- Proszę chwileczkę zaczekać.
Przełączono go do innego telefonu. Usłyszał kliknięcie, odezwał się inny głos, toteż musiał
powtórzyć pytanie. - Następny samolot odlatuje dziś wieczór o dziesiątej.
- Czy znajdzie się wolne miejsce?
- Dla ilu osób?
- Tylko dla jednej.
- Chwileczkę. - Następne kliknięcie, buczenie, parę sekund martwej ciszy. - Owszem, ktoś
zrezygnował i mamy jedno wolne miejsce. Czy reflektowałby pan... - odezwał się głos.
- Tak - przerwał Daniel. - Biorę je. Nazywam się Carey. O której powinienem być na
lotnisku i gdzie mogę odebrać bilet?
Rebecca wyszła z kuchni, lecz ledwo ją zauważył.
- Dziękuję - powiedział i odwiesił słuchawkę.
- Danny...
- Przykro mi, ale naprawdę muszę wyjechać. Nie na długo, najwyżej na parę dni. Jak wrócę,
wszystko ci wyjaśnię.
- Chcesz, żebym z tobą pojechała? - Za wszelką cenę starała się ukryć rozczarowanie,
jakiego doznała usłyszawszy, że po tak krótkim spotkaniu znowu się rozstają. - Mogę w czymś
pomóc?
- Nie - odparł. - To sprawa do załatwienia między Quistem, Rachel i mną. Ty zostaniesz tu.
Wszystko będzie dobrze. Wiem dokładnie, co mam robić.
Rachel i Rohan nie spodziewali się, że gdy spędzali noc w Kyle of Lochalsh, Daniel spał w
hotelu w Inverness. Przybyli już po zapadnięciu zmroku i znalezli pokoje w jednym z hotelików
obok portu. Pózno zjedli kolację, a potem położyli się i spali aż do dziewiątej, gdy nadeszła pora
śniadania.
O dziwo, podobnie jak poprzedniego dnia w Edynburgu, była bardzo ładna pogoda. Gdy
Rachel wstała, ujrzała oświetlone słońcem nabrzeże i rzędy łodzi przycumowanych wzdłuż
przystani. Na przeciwległym brzegu morza wznosiły się pagórki Skye, a mewy, wydając
przerazliwe piski, krążyły nad kamiennymi budynkami miasta. Kiedy się ubrała, ponownie stanęła
przy oknie i jeszcze raz rozejrzała się po okolicy, a potem Rohan zapukał do jej drzwi i razem
zeszli na śniadanie.
- Dobrze ci się spało?- spytał Rohan, zajadając grzankę z marmoladą.
- Zadziwiająco dobrze. Musiałam być bardzo zmęczona po podróży.
- Tak, ja również.
Przez chwilę jedli w milczeniu.
- Pytałem gospodarza, gdzie możemy wynająć łódz odezwał się Rohan. - Chyba nie
powinno być z tym kłopotów.
- Chyba nie - zgodziła się Rachel i poczuła, jak wyraznie narasta w niej strach.
Obawiała się powrotu do Ruthven. Już sam przyjazd do Kyle of Lochalsh był dość
nieprzyjemny, gdyż cisnęły się wspomnienia zakupów z Decimą i rozmowy z Danielem w
sterówce, lecz perspektywa ponownej wizyty w Ruthven była niemal nie do zniesienia.
Zdecydowanie odepchnęła od siebie tę myśl, nalała jeszcze jedną filiżankę herbaty i wzięła kolejną
grzankę, lecz ogarnęła ją tak straszna nerwowość, że nie dokończyła ani jednego, ani drugiego.
- Gotowa? - spytał wreszcie Rohan. - No, to idziemy.
Z godzinę szukali odpowiedniej łodzi. A gdy wyładowali jej kuchenkę wszelkimi zapasami,
odbili od brzegu i wypłynęli w morze.
Dwadzieścia minut pózniej stracili z oczu miasteczko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum