[ Pobierz całość w formacie PDF ]

234
czyzni i kobiety wymawiają szeptem imię Agaranthemem Heptek, przypominają
przepowiednię o siódmej siódmej siódmej córce i zastanawiają się, czy nie popeł-
niają bluznierstwa, przystępując do walki przeciwko Bogu i jego Kristosowi. Jak
mogę obronić ludzkość, myślał król, jeśli moi ludzie nie są pewni, czy chcą pobić
wroga?
Zebrał swe dzieci i wnuki i powiedział o zbliżającym się niebezpieczeństwie.
Wszyscy postanowili trwać przy nim, wiedząc, że jeśli geblingi wygrają, nie znaj-
dą dla siebie żadnej kryjówki.
Armie rozłożyły się obozami w odległości zasięgu wzroku w dzień przesile-
nia wiosennego. W obozie geblingów nie powiewały żadne flagi. Pokryte szarym
futrem ciała zakrywały cały horyzont, szpiedzy powtarzali, że to, co widać, jest
tylko forpocztą ich armii. Armia ludzi, największa, jaką udało się kiedykolwiek
zebrać jakiemukolwiek heptarsze, wyglądała żałośnie: jak kamyk, ku któremu
zmierzała fala powodzi. Oruc wybrał swe pozycje najlepiej jak umiał  wygod-
ne do obrony wzgórze z otwartą przestrzenią przed sobą i osłonięte z tyłu gęstym
lasem. Ale nie mógł liczyć na zwycięstwo w obliczu tak licznego wroga. W nocy
przed bitwą ukrył się w namiocie i płakał nad śmiercią swych dzieci i wnuków.
Kiedy jednak nadszedł ranek, generałowie przynieśli niezwykłe wieści. Armia
geblingów odeszła.
Oruc osobiście zszedł na pole, które miało być miejscem przelewu krwi. Tylko
zdeptana ziemia świadczyła, że poprzedniego dnia stała tu wielka armia. Pozostał
jeden namiot i jedna chorągiew.
Kiedy tak stał, odsłoniło się wejście do namiotu i ukazała się ona: Patience,
dokładnie taka, jaką pamiętał. Minione lata nic jej nie zmieniły. U jej prawego
boku stał ogromny mężczyzna ze zwisającą bezwładnie prawą ręką. Po jej lewej
stronie stał mały, porośnięty futrem, niezwykle władczy gebling. Lady Patience,
lord Will i król Ruin, sami, na jego łasce, Oruc przepłakał całą poprzednią noc.
Teraz już nic nie rozumiał.
Lord Will krzyknął, a jego głos niósł się daleko, aż do pierwszych szeregów
żołnierzy, którzy powtarzali te słowa stojącym dalej. Wieść była prosta:
 Oto córka z przepowiedni. Prawem dziedzictwa jest waszą królową. Nie
przeleje nawet kropli ludzkiej krwi, by udowodnić swe prawa. Jeśli odrzucicie ją,
z radością umrze. Jeśli przyjmiecie ją, wybaczy wam.
A kiedy był już pewny, że każdy w armii Oruca usłyszał jego słowa, krzyknął:
 Gdzie są żołnierze Agaranthemem Heptek? Gdzie są Czuwający?
%7łołnierze Oruca nie zawahali się ani przez moment. Ich połączone głosy ude-
rzyły w niebo jak wiatr wiejący od morza. Rzucili broń i zbiegli do niej, najpierw
wykrzykując jej imię, a potem wyśpiewując:
 Kristos! Kristos! Kristos!
Oruc zebrał wokół siebie swą rodzinę, gotowy umrzeć z godnością. Ale kiedy
Patience kazała go przyprowadzić do siebie, zobaczył, że dziewczyna uśmiecha
235
się życzliwie. Nie znalazł na jej twarzy cienia dzikości lub śladu pragnienia ze-
msty w głosie.
 Miałeś trudne zadanie i wykonałeś je dobrze  powiedziała z prostotą. 
Przybyłam jako heptarchini całej ludzkości. Proszę, byś rządził Korfu jako mój
wicekról. Tytuł ten będzie dziedziczny, dopóki twoi potomkowie okażą się tego
godni.
Wtedy pokłonił się przed nią, gdyż darowała życie jego dzieciom, a jemu 
życie i królestwo. Rządził na Królewskim Wzgórzu jak dotąd, a ona odwiedzała
go raz do roku. Służył jej dobrze i lojalnie, a ona wywyższyła go ponad wszystkich
innych królów.
Ale Heptam nie był już centrum świata. Powstało nowe miasto w dole rze-
ki, o kilka dni drogi od Spękanej Skały. Miasto zbudowano wokół uniwersytetu,
a uniwersytet wzniesiono koło pewnego domu na wzgórzu w pobliżu %7łurawiej
Wody. Miasto przejęło nazwę od uczelni, a ta z kolei od domu. I z tego nowego
miasta, zwanego Domem Heffiji, rządzili król geblingów i heptarchini. Było to
miejsce, do którego wszyscy ludzie i geblingi, i dwelfy, i gaunty z całego świata
schodzili się w poszukiwaniu sprawiedliwości, mądrości, łaski i spokoju.
I każdego roku król Ruin i Agaranthemem Heptek opuszczali Dom Heffiji
i płynęli %7łurawią Wodą do Stopy Niebios. Co roku wdrapywali się do jaskini na
skraju lodowca, który górował nad całym ich światem. A tam siadali z Matką
Glizdawców i opowiadali jej, co się dzieje na świecie, i jak wszyscy inni piel-
grzymi, którzy przybywali do tego świętego miejsca, słuchali jej mądrych słów
i napełniali się jej miłością i radością. Tak też robiły ich dzieci i dzieci ich dzieci
przez wszystkie wieki istnienia świata.
KONIEC [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum