[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Owej niedzieli na plaży tak się jakoś złożyło, że Edmund nie mógł odejść od stolika,
kiedy Elicki dołączył do grupy grających. Inna rzecz, że z początku profesor był bardzo miły
dla swojego ucznia i Kulewiczowi nawet zaczęło się wydawać, że mógłby polubić swojego
szkolnego antagonistę. W miarę jednak rozgrywanych robrów, kiedy w tabelce przy nazwisku
profesora pojawiało się coraz więcej minusów, a w rubryce ucznia coraz więcej plusów,
Elicki zaczął się denerwować. Stawał się agresywny. Ostatniego robra rozgrywali jako
partnerzy. Elicki najpierw kontrował dwa bez atu, które przeciwnicy zrobili bez większych
trudności, a następnie - po wygranej przez Kulewicza partii - władował się w szlemika z
rekontrą bez trzech. Edmund spokojnie skontrował nic nie robiące dwa kiery i postarał się o
to, żeby przeciwnicy przypadkiem nie przegrali lego kontraktu. Było to tak ostentacyjne, że
nikt nie miał wątpliwości co do intencji chłopca.
Po skończonej grze Kulewicz wstał, ukłonił się profesorowi.
- Nie chciałbym, żeby pan profesor zostawił tu wszystkie swoje oszczędności.
Ośmieliłbym się radzić, żeby dołączył pan raczej do sąsiadów. Tam bez wątpienia zostanie
pan championem.
W sąsiedztwie grupka młodych ludzi uprawiała znaną powszechnie grę, zwaną
przekornie  salonowcem . Profesor Elicki bez słowa wstał od stolika. Wtedy Kulewicz
powiedział teatralnym szeptem:
- Podług kodeksu honorowego niewypłacalny dłużnik karciany powinien sobie w łeb
strzelić.
Od tej pory rozpoczęła się ostra wojna. Elicki wytypował grupę uczniów, którzy
musieli zdawać dodatkowo  repetytorium z historii i między nimi był oczywiście Kulewicz.
Potem Kulewicz dostał warunkową promocję z poprawką z historii. Po wakacjach profesor
Elicki bezlitośnie ściął znienawidzonego ucznia. Kulewicz zaś w obecności dyrektora i całego
grona pedagogicznego wygłosił przemówienie o fatalnej przewadze mięśni nad intelektem i o
przejściowych brakach w zaopatrzeniu w szare komórki, co w pierwszych latach
powojennych dawało się szczególnie we znaki społeczeństwu. Zapytany przez dyrektora, o
kim myśli, wymienił nazwisko Elickiego, dodając szczodrze od siebie jeszcze parę
komentarzy.
Oczywiście w tej sytuacji Kulewicz nie mógł już dłużej pozostać w swojej szkole,
zaczął wiec chodzić do szkoły wieczorowej. Przed południem pracował -  za marne grosze -
w jakimś biurze (posadę tę załatwił mu ojciec), a nocami aż do rana grywał w brydża - za
duże pieniądze. Ponieważ nie był w stanie pogodzić nauki, pracy i hazardu - wybrał karty, nie
gardząc nawet tak zwanym  krótkim brydżem , czyli po prostu pokerem. Wiodło mu się z
miejsca nie najgorzej. Wyprowadził się z domu rodzinnego, ponieważ ciągłe wymówki ojca i
pochlipywania matki działały mu nu nerwy. Zamieszkał z początku u znacznie starszej od
siebie rozwódki, znanej dobrze w sferach podziemnego wrocławskiego high life'u. Potem
przenosił się - śladem swych zmiennych uczuć - od jednej pani do drugiej. Dziwnym trafem
serce młodego człowieka lgnęło tylko do pań posiadających własne, niekrępujące lokum. Po
paru latach  życia z szafą pod pachą , czyli noszenia całego swojego dobytku przy sobie.
Kulewicz wygrał w pokera własnościowe dwa pokoje i odtąd widywano go wyłącznie w
towarzystwie bardzo pięknych, młodych kobiet. Plotka twierdziła, że przy ich pomocy
właśnie uskładał sobie całkiem nielichą sumkę w dolarach i w innej walucie, ale dowodów na
to nie było żadnych. Zresztą w świecie, w którym obracał się Kulewicz. nikt nie miał aż lak
wrażliwego sumienia, by reagować na  krzywdę materialną tych dziewcząt.
Dopiero młodzieniec zakochany w kolejnej podopiecznej Kulewicza nie wytrzymał.
Sprowadził milicję w momencie, kiedy Kulewicz  karcił panienkę i to przy otwartych
drzwiach na klatkę schodową. Miał pecha, że uszkodził dziewczynie nerw wzrokowy. Dostał
rok. Wyszedł wcześniej za dobre sprawowanie. Wrócił do swojego mieszkania i pod
naciskiem kuratora społecznego rozpoczął uczciwe życic. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum